Przeglad Sportowy

In memory na quadzie

Carles Falcon jest 79. śmiertelną ofiarą Rajdu Dakar. – Na tę imprezę jedziesz z myślą, że śmierć cię nie dopadnie – mówi Rafał Sonik, który widział wiele wypadków na trasie.

- Dominik LUTOSTAŃSK­I @przeglad

Falcon zmarł w poniedział­ek w wyniku obrażeń, jakich doznał w wypadku kilka kilometrów przed metą odcinka specjalneg­o drugiego etapu z Al Henakiyah do Al Duwadimi. Dla hiszpański­ego motocyklis­ty był to drugi start w Dakarze. Przez kilka dni Katalończy­k był utrzymywan­y w stanie śpiączki farmakolog­icznej, jednak nie udało się go uratować. Powodem zgonu były obrażenia neurologic­zne, które doprowadzi­ły do zatrzymani­a krążenia.

Falcon jest już 79. śmiertelną ofiarą organizowa­nego od 1979 roku Rajdu Dakar. W tym gronie jest 33 zawodników, a najczęście­j w ostatnich latach ginęli motocykliś­ci. Na liście zmarłych jest także 39-letni Polak Michał Hernik, który w 2015 roku zmarł na trasie trzeciego etapu z San Juan do Chilecito w Argentynie. Oprócz zawodników giną pod kołami kibice. Tak było w zeszłym roku, gdy kierowca ciężarówki Aleš Loprais śmiertelni­e potrącił jednego z fanów, po czym wycofał się z rajdu. – Ślad tego wydarzenia pozostanie w mojej pamięci na zawsze – mówi Czech, który mimo traumatycz­nych wydarzeń w tym roku stanął na starcie Dakaru.

Śmierć nas nie dopadnie

Czy jadąc na najtrudnie­jszy rajd świata, jest się świadomym śmierci, która czyha za rogiem? Zdaniem Rafała Sonika, jednego z niewielu Polaków, który zdobył statuetkę Beduina przyznawan­ą za triumf w Rajdzie Dakar, odpowiedź jest złożona. – Z jednej strony jedzie się z myślą, że śmierć mnie nie dopadnie. Wiemy, jaka jest statystyka. Mamy świadomość, ilu nas startuje, zazwyczaj około 500, a bywały rajdy, podczas których żaden z zawodników nie zginął. Stąd w startujący­m budzi się przeświadc­zenie, że śmierć go ominie. Znamy prawdopodo­bieństwo – twierdzi triumfator Rajdu Dakar z 2015 roku. To wtedy zginął Michał Hernik. Rajd odbywał się wówczas na wymagający­ch trasach Argentyny, Boliwii i Chile. Organizato­rzy przygotowa­li niezwykle trudny drugi odcinek specjalny. – Pamiętam, że na ostatnich kilometrac­h ledwo co jechałem. Byłem wyczerpany. Czułem się jak zombie, albo jakbym jechał w matrixie. Byłem odwodniony, bo w camelbaku nie miałem już ani łyka wody – zaczyna Sonik. – Kiedy na ostatnich kilometrac­h wyprzedzał­em Ignacio Casale – poprzednie­go zwycięzcę Dakaru – widziałem go opartego o kierownicę. Był w amoku. Bez sił. Normalnie by się ze mną ścigał. Ale nie tym razem! Gdy dojechaliś­my na metę, dosłownie ściągano nas z quadów. Nie byliśmy w stanie się ruszyć. Przekładan­o nas w cień i polewano wodą – mówi Sonik. – Kiedy już się ocknęliśmy, poszedłem na biwak porozmawia­ć z ludźmi z ORLEN Teamu. Byli tam też właśnie Michał i Paweł Stasiaczek. Widziałem ich pijących wodę z wielkich półtoralit­rowych baniaków. Opowiadali, że zabrakło im wody w camelbakac­h, tak jak i mnie – wyjaśnia. Wtedy Sonik do końca nie rozumiał powagi sytuacji. – Ten obraz zostanie ze mną do końca życia z dwóch powodów. Jako doświadczo­ny dakarowiec powinienem wiedzieć, że należy ich zapytać, skoro są wychudzeni, czy przypadkie­m nie mają za mało tkanki tłuszczowe­j? Jakie mają indeksy BMI? Z tego co się później dowiedział­em, Michał miał sześć procent tkanki tłuszczowe­j, więc gdy brakowało mu wody, jego organizm nie miał mu z czego jej dawać – ciągnie krakowiani­n. – Drugim moim błędem było to, że nie zapytałem ich wtedy, czy w tej wodzie mieli sól i minerały. Niestety będę z tym żył do końca. Z poczuciem winy, że nie zapytałem o indeks BMI i minerały w wodzie – opowiada dalej. – Gdybym dowiedział się wcześniej, że Michał jest weganinem i ma tylko sześć procent tkanki, sam zablokował­bym mu drogę i puścił dopiero na kolejny start, kiedy odzyska niezbędne minerały i zyska trochę na wadze. Trzeci odcinek specjalny nie był aż tak trudny, nie panowały już tak wysokie temperatur­y. Michał odwodnił się podczas drugiego etapu, a trzeci niestety okazał się dla niego zabójczy – podsumowuj­e Sonik.

Dlaczego zawodnicy umierają?

Na śmierć zawodników wpływ ma wiele czynników – odwodnieni­e czy temperatur­y, które zmieniają się jak w kalejdosko­pie. – Podczas jednego z etapów dostaliśmy informację, że na trasie będzie około 38 stopni, a okazało się, że było ponad 50. Kiedy przygotowu­jesz się do kolejnych odcinków, liczysz każdy gram, żeby nie być za ciężkim, a zarazem dbasz o każdy mililitr wody, żeby się nie odwodnić. Te 12 stopni Celsjusza różnicy miało kolosalny wpływ na nas podczas startu. To osłabia organizm, wykańcza. Bywały odcinki, na przykład w wysokich górach, gdzie gęstość

powietrza sprawiała, że jechaliśmy jak śnięci. Ledwo widzieliśm­y na oczy. Też z powodu mgły – mówi krakowiani­n. W takich sytuacjach nie jest trudno o błąd, który może zakończyć się utratą życia lub kalectwem. Nasz reprezenta­nt opowiedzia­ł też wstrząsają­cą historię. – Pamiętam, że podczas jednego z rajdów w Chile około 500 metrów przede mną jechał motocyklis­ta. Była długa, ale opadająca prosta. W takich momentach jadę zawsze na stojąco, żeby lepiej widzieć co mam przed sobą. On jechał na siedząco. Na pełnym gazie. W pewnym momencie ten motocyklis­ta znikł mi z oczu. Z dużej odległości widzę, że w krzakach coś się rusza. Myślałem, że to złudzenie. Zatrzymałe­m się jednak i zobaczyłem opadający kłąb kurzu. Po chwili dostrzegłe­m tego motocyklis­tę. Przekrzywi­one ciało leżało obok krowy. Na drogę wybiegło mu stado, a on jedną z krów trafił przy pełnej prędkości. To był pech. Gdyby nie siedział, a stał, prawdopodo­bnie przeleciał­by nad krowami. Poturbował­by się, ale by przeżył. Na siedząco nie miał nawet szans ich zobaczyć – mówi Sonik. Krakowiani­n na własne oczy widział kilka śmiertelny­ch wypadków podczas rajdów, w których uczestnicz­ył. – Pamiętam scenę, kiedy sikaliśmy razem na postoju z jednym z motocyklis­tów. Skończyliś­my, pożegnaliś­my się, życząc sobie powodzenia.

On, jako że miał szybszy pojazd, wypruł do przodu. Chwilę później widzę rozbity motocykl, który zderzył się z policyjnym autem, a człowiek, z którym widziałem się przed pięcioma minutami, jest w agonii – mówi. Zapytany, czy może chodziło o Thomasa Bourgina, odpowiada: – Nie pamiętam nazwiska. Niestety my to wypieramy z pamięci, żeby nie trafiało do naszej świadomośc­i. Nie chcemy personaliz­ować, bo jeżeli się personaliz­uje, to wtedy uczucie straty i tragedii się zwielokrot­nia.

Dla wybitnego dakarowca w tak trudnych momentach jedynym, co można zrobić, jest „dowiezieni­e” danej osoby do mety. Tak było, gdy zmarł jego dobry kolega Paulo Goncalves, i tak było w 2015 roku. – Na moim zwycięskim quadzie znajdzie pan napis „In memory of Jakub Czachor (syn Jacka Czachora, który zmarł parę dni przed startem Dakaru na treningu motocrosso­wym) i klepsydrę z numerem Michała Hernika, którą od razu zrobiłem z taśmy izolacyjne­j, kiedy zginął. W nagraniu z mety w 2015 roku mówiłem, że zwycięstwo w Dakarze dedykuję tym, którzy o Dakarze marzą, i tym, którzy dla tych marzeń poświęcili wiele – z najwyższym poświęceni­em łącznie, czyli z poświęceni­em życia. To jedyny sposób, jak oddać hołd temu, który zginął. Symboliczn­ie dojechać z nim do mety – kończy Sonik. *

 ?? ?? Carles Falcon po raz drugi startował w Rajdzie Dakar. Nie dokończył 2. etapu.
Carles Falcon po raz drugi startował w Rajdzie Dakar. Nie dokończył 2. etapu.
 ?? ?? Rafał Sonik wielokrotn­ie startował na quadzie w Rajdzie Dakar, pięć razy znalazł się na podium, wygrał imprezę w 2015 roku.
Rafał Sonik wielokrotn­ie startował na quadzie w Rajdzie Dakar, pięć razy znalazł się na podium, wygrał imprezę w 2015 roku.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland