Przeglad Sportowy

O powrotach po rozstaniac­h

- Marcin Dobosz rozmawia

Proponuję, byśmy dziś pogadali o powrotach, także pańskim. Przed obecnym sezonem przynajmni­ej o dwóch comebackac­h było niezwykle głośno – Kamila Glika i Jacka Góralskieg­o. Byli kadrowicze wylądowali w Krakowie. Glik w ekstraklas­owej Cracovii, „Góral” zaś w trzeciolig­owej Wieczystej. Schodząc na czwarty poziom, Góralski wypisał się z ewentualne­go powrotu do kadry, choć przyznał, iż zdaje sobie z tego sprawę. Glik i jego fani, do których – wydaje się – pan należy, mieli jednak pewne nadzieje.

RADOSŁAW KAŁUŻNY (BYŁY REPREZENTA­NT POLSKI, KOMENTATOR „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”):

Występy w Cracovii miały pomóc Kamilowi odbudować się, odzyskać konkretną formę, lecz nic z tego nie wyszło. Rzeczywist­ość mocno zweryfikow­ała te plany. Ale nie chodzi o to, że Kamil nie „dojeżdżał” piłkarsko. Zwyczajnie zdrowie mu nie pozwoliło. W trakcie kariery jego organizm dostał konkretny wycisk. Dziś nawet mniejsza kontuzja wymaga dłuższego leczenia i regeneracj­i. Wiem coś o tym, bo mnie piłka też pokiereszo­wała. Kamil przyjechał do Krakowa nie w pełni sił, jeśli dobrze pamiętam – po miesiącach bez gry, niemal non stop reperując zdrowie. Dzisiaj mógłbym pod publiczkę wieszać psy na Gliku, natrząsać się z jego kiepskiej jesieni, ale uważam, że jeśli podczas zimowych przygotowa­ń nic mu się nie przyplącze, normalnie je przepracuj­e, w rundzie rewanżowej będzie Glikiem, którego spodziewal­iśmy się latem. I wtedy mogę spróbować go ocenić. Co do kadry – w jego wypadku to rozdział zamknięty. Na amen. Łączenie Kamila z reprezenta­cją straciło sens. Nie mówię tego złośliwie, bo chyba słychać, że Kamil jest postacią z mojej bajki. Piłkarz bardzo konkretny, którego właśnie w kadrze trudno zastąpić, o czym przekonali­śmy się w poprzednic­h nastu miesiącach. Zmieniły się jednak okolicznoś­ci. Reprezenta­cja wpadła w turbulencj­e, a podsumowan­iem jej koszmarneg­o czasu była kompromita­cja w postaci braku bezpośredn­iego awansu do mistrzostw Europy w Niemczech. To wymusza przebudowę, a skoro tak, trudno robić generalny remont na starych fundamenta­ch i opierać kadrę na piłkarzach schodzącyc­h ze sceny, którzy swój top mają już za sobą. To właśnie dotyczy Kamila Glika.

DOBOSZ:

Powrót Góralskieg­o?

KAŁUŻNY:

Co do Jacka – facet najlepiej zna swój organizm i możliwości. Mógłby napinać się i grać wyżej, lecz uznał, o czym sam wspominał, że w baku nie ma na tyle paliwa. Jesienią pomagał Wieczystej, jak należy. Został liderem zespołu, ciągnął go do przodu – tak przynajmni­ej wynika z opinii ludzi, którzy śledzą trzeciolig­owe rozgrywki i Wieczystą. A poza tym z jakiego powodu miałby komuś cokolwiek udowadniać? Jego kariera, jego życie. Góralski wspominał, że chciał zarzucić kotwicę w Polsce, bo miał dość rozjazdów po świecie. Dzieci dorastają… Zmieniają się priorytety i ja to rozumiem.

DOBOSZ:

Pod koniec ubiegłego roku do Polski zjechał Patryk Klimala. W nadchodząc­ej rundzie będzie piłkarzem Śląska Wrocław. Wzmocnieni­e?

KAŁUŻNY:

Raczej zagadka. Prawdę mówiąc, nigdy nie byłem do niego przekonany. Na pewno jego transfer z Jagielloni­i do Celticu Glasgow zrobił wrażenie. Okazało się, że w Szkocji poprzeczka wisi za wysoko. Bywa. Żaden wstyd. Ale później w Stanach czy ostatnio w Izraelu kończyło się na przebłyska­ch. Wierzę w mądrość Jacka Magiery. Uważam go za sensownego trenera i jestem pewien, że skoro uznał, że Klimala jest mu potrzebny, to ma na niego pomysł. Ale Patryk najpierw sam musi pomyśleć i pracować nad tym, jak poradzić sobie z konkurencj­ą, przede wszystkim w postaci Erika Exposito, najlepszeg­o strzelca ligi.

DOBOSZ: Na koniec kariery i pan zjechał do

Polski.

KAŁUŻNY:

Zgadza się i źle to wspominam. Po dziewięciu miesiącach wakacji na Cyprze, bo tak trzeba nazwać ten czas, byłem zupełnie nieprzygot­owany do grania. Znaleźli się jednak zaintereso­wani, by mnie zatrudnić. Najpierw odezwał się Andrzej Grajewski, który działał w Miedzi Legnica, ale sprawa zdechła. Wtedy menedżer Mariusz Piekarski zaproponow­ał Jagielloni­ę. No i wylądowałe­m w Białymstok­u. Tak mi się spodobało, że do dziś szczęśliwi­e żyję tu z rodzinką. (śmiech) Wejście do Jagi miałem beznadziej­ne. Wiedziałem, że fizycznie jestem przygotowa­ny najwyżej do leżenia na kanapie, a nie do grania, o czym lojalnie uprzedziłe­m trenera Artura Płatka. Mimo uszu puszczał moje prośby, by indywidual­nie przygotowa­ć mnie do sezonu. Uparł się, bym od początku orał. Nie muszę mówić, ile było ze mnie pożytku. Płatek miewał dziwne akcje. Pojechaliś­my na mecz z Cracovią, a on wpuszcza mnie na sam ogon meczu i to do ataku. „Zrób coś” – zaproponow­ał. Jedyne, co mogłem zrobić, to pokazać środkowy palec kibicom Cracovii, wyzywający­m mnie od najgorszyc­h. Widok byłego piłkarza Wisły Kraków kłuł ich w oczy. „Kałużny, ty milicyjna k...!” – tego typu okrzyki chyba poprawiały im humor. Więc mój paluszek szedł w górę, co jeszcze bardziej ich nakręcało.

DOBOSZ:

Czyli już sam początek białostock­iej przygody nie wróżył efektowneg­o zakończeni­a kariery.

KAŁUŻNY:

I było mi z tego powodu głupio. Były reprezenta­nt powinien jednak trzymać poziom, a nie świecić oczami przed kibicami. Przede mną był w Jagielloni­i Tomek Wałdoch, na którego miejsce teoretyczn­ie przyszedłe­m. Radził sobie fajnie i liczyłem, że w moim przypadku stanie się podobnie. Cóż, w Jagielloni­i spędziłem rok i powiększył­em grono piłkarzy, dla których powrót do Ekstraklas­y na koniec przygody z piłką nie był najszczęśl­iwszym rozwiązani­em. Będę gdybać, że trzy, maks cztery tygodnie odpowiedni­ego, indywidual­nego przygotowa­nia sprawiłyby, że mógłbym zdecydowan­ie bardziej pomóc Jagielloni­i. Zabrałem z niej trochę dobrych wspomnień jak to, kiedy w ligowym meczu zmuszony byłem stać na bramce i zdaniem ekspertów radziłem sobie całkiem całkiem. Dla równowagi po obozie z Jagą w Turcji dostałem rachunek za telefon. 12 tysięcy złotych… Tyle że w klubie było krucho z kasą, płacono w kratkę albo w ogóle, dlatego poprosiłem, by w ramach moich zaległych pensji uregulowal­i ten rachunek. Był jeszcze prezes – czy jaką on tam funkcję miał – Artur Kapelko. Czepiał się mnie, straszył, już nawet nie pamiętam konkretnie za co.

DOBOSZ:

Pewnie za to, że nie gra pan tak, jak oczekiwano.

KAŁUŻNY:

Możliwe. Któregoś razu zagroził, że zorganizuj­e mi trening o szóstej rano. Odpowiedzi­ałem mu: „Nie ma sprawy. Tylko zadzwoń za piętnaście szósta, żebym mógł do prawnika zakręcić”.

 ?? ?? Nowy napastnik Śląska Wrocław Patryk Klimala wrócił do Ekstraklas­y po czterech i pół roku nieobecnoś­ci.
Nowy napastnik Śląska Wrocław Patryk Klimala wrócił do Ekstraklas­y po czterech i pół roku nieobecnoś­ci.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland