Czy Arka Gdynia ma pomysł na siebie? Nawet kibice zwątpili
Cztery zwycięstwa odnieśli koszykarze KGS Arki Gdynia. W sobotę gdynianie ulegli u siebie 78:117 Śląskowi Wrocław. I był to dla nich już drugi mecz z rzędu przegrany tak potężną różnicą. W ubiegłym tygodniu zespół z Gdyni został rozgromiony na wyjeździe przez PGE Spójnię Stargard 91:54. Arka jest w tej chwili w gronie trzech najsłabszych ekip ekstraklasy.
A przecież spotkanie ze Śląskiem było starciem dwóch najbardziej utytułowanych obecnie klubów ze wszystkich w niej występujących. Arka na przestrzeni lat zdobyła 9 tytułów mistrza Polski, więcej ma Lech Poznań, który obecnie nie posiada nawet koszykarskiej ekipy oraz właśnie drużyna z Wrocławia z 18 złotymi medalami. Po najlepszych czasach w Gdyni zostały tylko wspomnienia, bo Arka funkcjonuje obecnie w koszykówce na nieco innych, nietypowych zasadach. W zapewnienie egzystencji tego klubu jakiś czas temu włączyły się władze Pzkosz. Załatwiły sponsora tytularnego (najpierw Suzuki, teraz Krajowa Grupa Spożywcza). Przy okazji ogłoszono, że nad morzem powstał projekt skierowany do polskich koszykarzy, dzięki któremu młodzi zawodnicy będą mogli „nauczyć się” radzenia sobie z wymogami ekstraklasy. Miał być on także miejscem, w którym zatrudnienie znajdą reprezentanci Polski. Ale jak na klub z trzema koszykarzami powołanymi do szerokiej kadry narodowej na lutowe mecze w eliminacjach ME 2025 gdynianie wyniki mają fatalne. Inna sprawa, że reprezentantów miało być w Arce więcej – przed sezonem klub rozmawiał z Michałem Michalakiem (obecnie Czarni Słupsk), ostatecznie jednak nie zdecydowano się na zatrudnienie gracza, który latem wychodził w pierwszej piątce kadry. Zawodnikiem Arki był Przemysław Żołnierewicz, który obecnie jest wśród powołanych do reprezentacji, ale z Gdynią rozstał się w listopadzie, przechodząc do Kinga Szczecin. W meczu ze Śląskiem drużynę prowadził Krzysztof Roszyk, który zastąpił Wojciecha Bychawskiego nieobecnego ze względu na sprawy rodzinne. Ale ta jednorazowa zmiana trenera nie jest żadnym wytłumaczeniem sytuacji, dlaczego zespołowi tak bardzo brakuje jakości i pomysłu na grę. Dziewięciu polskich graczy Arki zdobyło łącznie 53 punkty, dla Śląska pięciu Polaków rzuciło 65 oczek, z czego 31 było dziełem Jakuba Nizioła – jednego z dwóch koszykarzy Śląska powołanych do kadry (drugim jest Daniel Gołębiowski). W sensowność tego, co dzieje się w Arce, zwątpili już nawet jego najbardziej oddani kibice, którzy funkcjonują w klubie kibica. Na swoim profilu w mediach społecznościowych napisali, że „Nie da się cieszyć i radośnie kibicować, kiedy przegrywamy mecze kilkudziesięcioma punktami, kiedy widzimy bezradność naszych zawodników, bezradność sztabu trenerskiego”. I zagrozili, że... przestaną przychodzić na mecze. W przypadku Arki nie chodzi jednak o zmiany w składzie czy sztabie trenerskim, które pozwoliłyby „grać lepiej”. Wydaje się, że ten klub musi poszukać nowego pomysłu na siebie, bo obecnie zbyt dużo się w Gdyni marnuje z potencjału kibiców, także z potencjału graczy, jak również pieniędzy sponsora. RT