Niedźwiedź skusił Stępińskiego
Patryk Stępiński był jedną z twarzy Widzewa, ale od niedawna jego rola w zespole się zmniejszyła, dlatego odszedł do Ruchu.
Dla 29-latka niedawna przygoda z Widzewem była już drugą w karierze. Po raz pierwszy defensor trafił na Piłsudskiego w 2011 roku, a dwa lata później zadebiutował w pierwszym zespole w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Jego kolejnymi przystankami były Wisła Płock i Warta Poznań, a w 2020 roku ponownie znalazł się w RTS, którego potem stał się kapitanem, wprowadzając zespół do PKO BP Ekstraklasy.
Stracił miejsce w składzie
Przez ostatnie trzy i pół roku Stępiński był podstawowym zawodnikiem zespołu z Łodzi, a jego współpraca z Januszem Niedźwiedziem układała się nad wyraz dobrze. Szkoleniowiec, który objął Widzew w 2021 roku, regularnie stawiał na Stępińskiego zarówno na poziomie I ligi, jak i PKO BP Ekstraklasy. W sezonie 2021/22, kiedy RTS wywalczył wyczekiwany awans do elity, obrońca rozegrał 33 na 34 możliwe mecze. Taki sam wynik powtórzył w kolejnym roku, ale już na najwyżchociaż poziomie rozgrywkowym. Tym samym w dwóch ubiegłych sezonach Stępiński opuścił ledwie dwa ligowe spotkania Widzewa. Status zawodnika uległ sporej zmianie po tym, gdy przy Piłsudskiego doszło do zmiany trenera. W pierwszych siedmiu meczach obecnej kampanii 29-latek zawsze wybiegał w podstawowym składzie i chociaż wyniki Widzewa pozostawiały sporo do życzenia, to Niedźwiedź nawet nie rozważał, aby kapitana zespołu posadzić na ławce. Ten stracił miejsce dopiero po tym, gdy drużynę przejął Daniel Myśliwiec.
Nowy opiekun RTS wygrał w debiucie przeciwko Cracovii 2:0, nie wystawiając Stępińskiego. Potem tłumaczył, że nie chce zmieniać składu, który odniósł sukces, i skorzystał z usług Stępińskiego dopiero przy okazji meczów Pucharu Polski. W lidze obrońca otrzymał szansę wtedy, gdy Myśliwca zmusiło do tego życie. Kontuzje innych zawodników, pauzy za żółte kartki oraz wyjazdy na zgrupowania reprezentacji narodowych spowodowały, że Stępiński wybiegł na murawę w spotkaniach z Ruchem Chorzów (2:1, mecz odbywał się w trakcie listopadowej przerwy na reprezentację) oraz Lechem Poznań (3:1). oba mecze zakończyły się zwycięstwami Widzewa, to tym razem Myśliwiec nie szedł już w narrację, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Kiedy miał do dyspozycji pozostałych piłkarzy, ponownie posadził Stępińskiego na ławce, co było jasnym sygnałem, że na dłuższą metę trener chce budować swój zespół na innych zawodnikach. – Odchodzę z Widzewa, zapamiętując tylko te dobre momenty, chociaż gorsze również się zdarzały. Decyzja o odejściu była trudna, tym bardziej że nie jestem piłkarzem, który często zmienia miejsce pracy – przyznał sam zainteresowany.
Trener odegrał ważną rolę
Zdając sobie sprawę ze swojej pozycji w Widzewie, zimą Stępiński postanowił zmienić otoczenie. W transferze do Ruchu Chorzów kluczową rolę odegrał Niedźwiedź. – Trener był jednym z kluczowych elementów mojego transferu. Mechanizmy, które wcześniej wypracowałem razem ze szkoleniowcem, pozwolą mi dobrze wejść do zespołu i szybko zrozumieć taktykę – powiedział piłkarz. O tym, że Niedźwiedź zabiegał, by sprowadzić Stępińskiego, wiadomo było od dawna. Jeszcze w grudniu 41-letni szkoleniowiec był bliski objęcia Cracovii i już wtedy wielce prawdopodobne było to, że na stadion przy ulicy Kałuży trafi także Stępiński. W Krakowie ostatecznie nie doszło do zmiany trenera, Niedźwiedź przyjął ofertę Ruchu, a były kapitan Widzewa był jednym z pierwszych, którego miał na liście życzeń.
– Moim zdaniem fakt, że na stadionie Widzewa grałem przy komplecie publiczności, ułatwi mi zaaklimatyzowanie się przed występami, które czekają nas na Stadionie Śląskim – przekonuje zawodnik. Kontrakt Stępińskiego w Ruchu obowiązuje tylko do końca sezonu, lecz zawiera opcję przedłużenia o kolejne dwa lata. Jak zapewnia Stępiński, na ten moment zamierza skupiać się wyłącznie na celu sportowym, jakim jest utrzymanie. – Wiem, jak wygląda sytuacja w tabeli. Znajdujemy się w bardzo trudnym położeniu, ale przychodzę do Ruchu, który jest wielkim klubem, aby pomóc zrealizować mu cel – zapowiada piłkarz.
Wystartują spod kreski
Niebiescy przystąpią do rundy wiosennej z sześciopunktową stratą do bezpiecznego miejsca. W dziewiętnastu dotychczasowych spotkaniach Ruch zdobył trzyszym naście oczek, zaliczając tylko jedno zwycięstwo. O tym, że podopiecznych Niedźwiedzia czeka trudne zadanie, świadczy fakt, że od sezonu 2013/14 tylko w dziesięciu przypadkach zespoły zimujące pod kreską zdołały później uniknąć degradacji. W poprzednim sezonie tej sztuki dokonały Piast i Korona, które przerwę pomiędzy rundami spędzały na 16. i 17. miejscu, ale pozostały w Ekstraklasie na kolejny rok.
Wśród wspomnianych dziesięciu szczęśliwców można znaleźć… Ruch. W sezonie 2014/15 Niebiescy znajdowali się na miejscach spadkowych po rundzie jesiennej, lecz ostatecznie wywalczyli utrzymanie z przewagą sześciu punktów nad piętnastym w tabeli Zawiszą Bydgoszcz. Wówczas podczas rundy wiosennej Ruch punktował ze średnią 1,44 oczka na mecz. Należy jednak pamiętać, że wtedy po rundzie zasadniczej Ekstraklasy dochodziło dzielenie zdobytych punktów i podział na grupy mistrzowską oraz spadkową. Wiosnę obecnych rozgrywek Ruch rozpocznie od mocnego uderzenia. Za niespełna trzy tygodnie na Stadion Śląski zawita Legia Warszawa. Już teraz klub pochwalił się sprzedażą 15 tysięcy wejściówek na to spotkanie.