WF JAKO RZECZYWISTOŚĆ RÓWNOLEGŁA
Im bliżej ktoś znajduje się sportu, tym lepiej ocenia pomysł zniesienia ocen z WF – taką tendencję obserwuję w wypowiedziach odnośnie do pomysłu, który pojawił się niedawno w ministerstwie edukacji. Ostatnio dla „PS” Onet wypowiedział się mój serdeczny kolega Wojciech Zeidler, organizator obozów koszykarskich dla młodzieży, który w rozmowie pod wiele mówiącym tytułem „WF w obecnej formie nie tylko nie zachęca, ale wielu nawet zniechęca do sportu” w ogólnym zarysie zauważa, że wedle podstawy programowej nauczyciel tego przedmiotu będzie uczył wykonania np. dwutaktu. I może nawet nauczy kogoś robić go dobrze, ale… mało prawdopodobne jest, aby stworzył w ten sposób koszykarza, za to nie jest wykluczone, że młodego człowieka zniechęci do koszykówki. Wprawdzie oceny z wychowania fizycznego nie są najbardziej palącym problemem polskiego szkolnictwa, jednak warto coś pozytywnego napisać o tej propozycji. Może akurat uda się ją wprowadzić w życie? Czemu tak właściwie ma służyć ocena z wychowania fizycznego? Próbowałem tego dociec, przeglądając przygotowane przez różne szkoły „zasady oceniania”. Przejrzałem także rozmaite opracowania, mniej lub bardziej naukowe, w których starano się uzasadnić potrzebę istnienia ocen z WF. I nadal nie wiem, co jest oceniane i po co? Bo weźmy na przykład taki zapis dotyczący ocen z WF: „zwraca się uwagę głównie na aktywną postawę wobec kultury fizycznej, co powinno wpłynąć na ukształtowanie nawyków i potrzeb niezbędnych do utrzymania zdrowia”. Oczywiście wszystko można sprowadzić do absurdu, ale jeżeli weźmiemy się za ocenianie tego, czy uczeń ma prozdrowotne nawyki, to nauczyciel w pierwszej kolejności powinien skontrolować zawartość drugiego śniadania. Czekolada, ciastka i batony? Niedostateczny! Warzywa i owoce? Piątka. Wuefista powinien ponadto wizytować szkolną stołówkę i sprawdzać, czy uczniowie na obiad się nie przejadają, czy nie popijają kotleta wysokosłodzonymi napojami gazowanymi i czy w całości zjadają marchewkę z groszkiem. Takie przecież powinny być konsekwencje przyjęcia za obowiązujące stwierdzenia, że szkolnej ocenia podlega postawa właściwa dla zdrowia. To się oczywiście nigdzie i nigdy nie zdarzy. Więc po co dorośli oszukują samych siebie i uczniów?
Te wszystkie zasady oceniania bardzo mocny nacisk kładą na to, aby nauczyciel brał pod uwagę „wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązanie się z obowiązków wynikających ze specyfiki zajęć”. I też właściwie nie wiadomo, co to oznacza. Czy jeśli komuś uzdolnionemu ruchowo wykonywanie wszystkich ćwiczeń przychodzi bez specjalnego wysiłku, to z miejsca powinien mieć niższą ocenę niż ktoś, kto każde ćwiczenie wykonuje z ogromnym wysiłkiem? To byłby absurd do kwadratu. Domyślam się jednak, że raczej chodzi o fakt, czy uczeń przynosi na zajęcia „strój sportowy”. Generalnie z tych wszystkich kryteriów oceniania wyłania się przesłanie, że na lekcjach WF wcale nie chodzi o sport. Tylko o to, żeby uczeń miał ze sobą strój, był uprzejmy i grzecznie wykonywał polecenia nauczyciela. Ale od tego jest – zdaje się – ocena z zachowania. To nie ma nic wspólnego ze sportem. I nawet nie łudźmy się, że WF w obecnej formie może być drogą do wyłonienia kandydatów na przyszłych sportowców.
Jestem zwolennikiem zniesienia ocen z WF. Chciałbym jednak zaznaczyć, że na tym sprawa się nie kończy, a dopiero zaczyna. Potrzebna jest zmiana sposobu myślenia o tych zajęciach. Nie traktujmy ich w kategoriach „lekcji wychowania fizycznego”, a zacznijmy dostrzegać potrzebę stworzenia dzieciom czasu na rekreację, gimnastykę, na – jakkolwiek banalnie to brzmi – odświeżenie umysłów. Inaczej godziny wychowania fizycznego będą czasem zwyczajnie zmarnowanym. W tabelach wszystko może i będzie się zgadzało, że na WF przeznaczono tyle i tyle godzin, że na zajęcia uczęszczał taki a taki odsetek uczniów, a oceny przedstawiały się następująco. I tu pojawi się zestawienie, ile było piątek, ile szóstek, a ile jedynek. Tyle tylko że jak żyję, nie słyszałem, aby ktoś z WF dostał jedynkę. Natomiast sam byłem świadkiem sytuacji, w których koledzy nie tyle niezdarni, co zupełnie niezainteresowani sportem na świadectwie otrzymywali ocenę z WF bardzo dobrą, bo inaczej popsułoby im to średnią. Świat ocen z WF był – na swój sposób – rzeczywistością równoległą.