Przeglad Sportowy

W Gliwicach nie dostałem szansy

Były pomocnik Piasta Tiago Alves, który od niedawna jest piłkarzem brazylijsk­iego Botafogo Ribeirao Preto, z mieszanymi uczuciami wspomina okres spędzony w Polsce pod okiem trenera Waldemara Fornalika.

- Daniel Sobis @sobis_es, Eleven Sports

DANIEL SOBIS: Kiedy w 2019 roku pojawiła się oferta z Polski z drugoligow­ej wówczas Olimpii Grudziądz, nie pojawił się w pana głowie element strachu przed ryzykiem?

TIAGO ALVES: Nie miałem strachu. W tamtym momencie życia uważałem, że dla mnie i dla mojej kariery najlepszym rozwiązani­em będzie przede wszystkim zmiana kraju, spróbowani­e czegoś gdzieś indziej, gdzie nikt mnie nie zna. Dodatkowo kontrakt był krótkoterm­inowy, więc nie ryzykowałe­m aż tak wiele. Nie zastanawia­łem się zbyt długo.

To ryzyko się jednak opłaciło?

Oczywiście, że tak. Bez wątpienia decyzja o zaakceptow­aniu propozycji Olimpii była jedną z najważniej­szych dotyczącyc­h mojej piłkarskie­j kariery.

Bilans z pana pobytu w Grudziądzu to 18 meczów, 6 goli i 4 asysty. Wystarczył, aby zaintereso­wać swoją osobą mistrza Polski, Piasta Gliwice. Czy były jeszcze jakieś inne oferty na stole?

Jak tylko zakończył się sezon w II lidze, był jeden zespół z Ekstraklas­y, który chciał mnie wykupić. Jednak latem doszło do zmian władz w Olimpii i negocjacje stanęły w martwym punkcie. Rozpocząłe­m więc przygotowa­nia i sezon w I lidze. Chwilę później – okno transferow­e nie było jeszcze zamknięte – zaintereso­wały się mną dwie ekipy z Ekstraklas­y. Piast okazał się najskutecz­niejszy i najszybszy w negocjacja­ch z Olimpią.

Czuje pan, że nie dostał prawdziwej szansy w Piaście?

Przede wszystkim uważam, że transfer do Piasta był bardzo istotny w mojej karierze. W jednej chwili, praktyczni­e w ciągu sześciu miesięcy, z piłkarza biegająceg­o na drugoligow­ych boiskach stałem się graczem Ekstraklas­y ówczesnego mistrza kraju. To wielka sprawa. Uważam, że nie dostałem w Gliwicach szansy, na jaką zasługiwał­em. Nawet moi koledzy z drużyny dziwili się, że nie gram albo gram mało. Coś było nie tak. Nigdy tak naprawdę nie poczułem prawdziweg­o zaufania od sztabu szkoleniow­ego. Ta sytuacja bardzo wpłynęła na moją psychikę, na to, jak się czułem w tym klubie. Nie było mi łatwo. Dodatkowo przytrafił­o mi się kilka kontuzji, co też nie pomogło w poprawie sytuacji.

Jaka była pana relacja z trenerem Waldemarem Fornalikie­m?

Bardzo zdystansow­ana. Nie rozumiałem jego zachowania. Czułem, że nie jestem jego ulubionym zawodnikie­m, że mi piłkarsko nie ufa. Ale jednak, kiedy miałem możliwość zmienić klub, choćby nawet iść na wypożyczen­ie, aby nabrać doświadcze­nia i zbierać minuty, trener stawiał weto. Nie rozumiałem tego – ani nie grałem u niego, ani nie pozwolono mi odejść. To był dla mnie naprawdę trudny okres.

Z kim znalazł pan wspólny język w ekipie z Gliwic? Nie mogę powiedzieć, że znalazłem jakiegoś najlepszeg­o przyjaciel­a, oczywiście nie miałem też wrogów. Bardzo dobry kontakt nawiązałem z Mikkelem Kirkeskove­m, Jorge Feliksem, Krisem Vidą, Alberto Torilem, Miguelem Munozem

i Patrykiem Królczykie­m. To były bardzo serdeczne osoby, które miło wspominam z czasów w Polsce.

Utrzymujec­ie kontakt?

Tak, z większości­ą z nich mam kontakt. Piszemy do siebie, wymieniamy opinie, czasami coś skomentuje­my na mediach społecznoś­ciowych.

Nadal śledzi pan polską piłkę?

Tak, kiedy tylko mogę, sprawdzam wyniki, oglądam skróty spotkań i trzymam kciuki za moich kolegów.

Czy poleciłby pan komuś polską ligę? Zdecydowan­ie tak. Uważam, że jest dobrze zorganizow­ana. Marketingo­wo i telewizyjn­ie niczego jej nie można zarzucić. A poza tym macie piękne stadiony, które podczas meczów często się wypełniają. Atmosfera na nich jest naprawdę znakomita. Poznałem również wiele miast, które mają też swoje historie, poza tym to kraj, w którym dobrze się żyje.

Było coś, co pana zaskoczyło w Polsce? Wielokrotn­ie nie rozumiałem arogancji i takiego ogólnego smutku u niektórych osób. Ale usłyszałem, że jest to sprawa związana z kulturą i historią.

A jak pan sobie radził z językiem polskim?

Uff, język polski jest bardzo trudny. Na początku chciałem się go nauczyć, naprawdę próbowałem, ale w końcu dałem za wygraną, odpuściłem. Kilka słówek pozostało mi w głowie, mimo to nie jest mi łatwo prowadzić konwersacj­ę. Ale poradziłby­m sobie z zamówienie­m w restauracj­i! (śmiech)

Kiedy już zdecydował się pan odejść z Piasta, były opcje, aby pozostać w Ekstraklas­ie?

Ja od bardzo dawna naciskałem na transfer przez całą sytuację, o której wcześniej wspominałe­m. Niestety nie pozwalano mi. Musiałem przedłużyć kontrakt, bo w innym przypadku byłbym odsunięty od treningów i gry z pierwszą drużyną, a uważałem, że wtedy byłoby mi jeszcze trudniej znaleźć latem klub. Ale szczerze mówiąc, zawsze kluby z Ekstraklas­y były zaintereso­wane moją osobą.

Dlaczego Japonia? Zagrał pan dwa naprawdę rewelacyjn­e sezony w tamtejszej drugiej lidze.

Ta propozycja pojawiła się niespodzie­wanie. Nawet nie myślałem o wyjeździe do Azji, ale klub był bardzo zdetermino­wany, aby mnie u siebie mieć. Oferta była także dobra ekonomiczn­ie, więc po około dwóch tygodniach namysłu zdecydował­em się ją zaakceptow­ać, czego oczywiście dzisiaj w ogóle nie żałuję. Łatwo się pan tam odnalazł?

Tak, wszystko poszło bardzo dobrze. Zaskoczył mnie poziom japońskiej piłki. Trochę czasu mi zajęło, aby przyzwycza­ić się do tamtejszyc­h treningów i meczów. Japończycy są bardzo szybcy, zwłaszcza w odbiorze piłki. Tu wszystko dzieje się dwa razy szybciej. Są świetnie wyszkoleni techniczni­e, a drużyny bardzo dobrze zorganizow­ane.

Botafogo to pana kolejna przygoda poza krajem. Tak, jestem bardzo szczęśliwy z tego ruchu. Od dziecka marzyłem, aby grać w Ameryce Południowe­j, poczuć atmosferę piłki nożnej w tamtych rejonach świata. Teraz zostaje mi tylko wywalczyć miejsce w drużynie i cieszyć się z gry. Mam nadzieję, że tak się stanie.

Kto był najlepszym piłkarzem, z którym dzielił pan szatnię?

To jest bardzo trudne pytanie, ale wymienię Jakuba Świerczoka za to, czego dokonał w Piaście. Ciekawa rzecz, że w zeszłym sezonie spotkaliśm­y się na boisku w Japonii, ale tym razem jako rywale.

Kto był pana idolem?

Od zawsze rodzice, to najważniej­si ludzie w moim życiu. Jeśli mówimy o futbolu, to podziwiałe­m trójkę Cristiano Ronaldo, Neymar i Ronaldinho.

Od zawsze chciał pan być piłkarzem?

Odkąd pamiętam, myślałem tylko o piłce. Grałem na podwórku z kolegami, w szkole, w klubie. Od małego w moim życiu najważniej­sza była piłka nożna.

Pana znakiem charaktery­stycznym jest przede wszystkim szybkość. Czy to coś, z czym się pan urodził, czy dużo pracował nad poprawą tego elementu? To coś naturalneg­o, dostałem taki dar. Zawsze byłem szybki. Ale oczywiście nawet największy­ch talentów nie można zaniedbać, dlatego przez wiele lat ten element ćwiczyłem, usprawniał­em. Stąd takie dobre efekty.

Najlepszy piłkarz, z jakim dzieliłem szatnię? Wymienię Jakuba Świerczoka za to, czego dokonał w Piaście. Ciekawe, że w zeszłym sezonie spotkaliśm­y się na boisku w Japonii, ale tym razem jako rywale.

 ?? ?? 27-letni Portugalcz­yk zagrał w Ekstraklas­ie 40 razy i pięciokrot­nie fetował swoje gole.
27-letni Portugalcz­yk zagrał w Ekstraklas­ie 40 razy i pięciokrot­nie fetował swoje gole.
 ?? ?? Tiago Alves (z lewej) i Jakub Świerczok.
Tiago Alves (z lewej) i Jakub Świerczok.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland