Przeglad Sportowy

Są powody do optymizmu

- Tomasz Moczerniuk

Po sukcesach z kadrą U-17 w 2023 roku Marcin Włodarski pracuje obecnie z chłopcami z rocznika 2009. W najbliższy weekend pojawi się w Orlando, gdzie w ramach kolejnej edycji obozu Gramy dla Polski będzie przyglądał się niemal 30-osobowej grupie zawodników z USA i Kanady pod kątem ich powołań do reprezenta­cji Polski.

TOMASZ MOCZERNIUK: Za panem piękny rok z wyjazdem na dwie wielkie imprezy, z których przywieźli­ście medal. Czy w momencie kiedy przekazywa­no panu rolę szefa kadry Polski U-17, marzył pan o takich dokonaniac­h?

MARCIN WŁODARSKI: Każdy, włącznie ze mną, miał marzenia, ale chyba nikt nie sądził, że to się tak potoczy. Chciałem znaleźć odpowiedni balans pomiędzy wygrywanie­m a rozwijanie­m zawodników, co w piłce młodzieżow­ej jest bardzo ważne. Jako drużyna z kolei byliśmy najpierw skoncentro­wani na pierwszej, a potem drugiej rundzie eliminacji. Następnie na EURO walczyliśm­y nie tylko o jak najlepszy wynik, lecz także o awans na MŚ.

Każda kadra ma jakiś mecz, który może uznać za swój „mit założyciel­ski”. Które spotkanie zaliczyłby pan do tej kategorii?

W naszym przypadku nie było jednego takiego meczu, tylko kilka. Wymieniłby­m pokonanie Anglii 5:0 na turnieju Syrenki. Poczuliśmy się silni, ale potem – w pierwszym meczu o stawkę w eliminacja­ch EURO – przegraliś­my z Czarnogórą 0:2. Kilka dni później rozgromili­śmy Andorę 6:1 i wiadomo było, że mecz z Austrią to będzie starcie o wszystko. Stawka olbrzymia, a na dodatek do przerwy dwa razy przegrywal­iśmy, ale wygraliśmy 4:2. Potem już rozstrzyga­liśmy na swoją korzyść prawie wszystko.

Na które pojechaliś­cie – według pańskich słów – po naukę, ale również z chęcią sprawienia niespodzia­nki. Jak dziś ocenia pan występ w Indonezji?

Postrzegam to jako duże doświadcze­nie i jednak po części rozczarowa­nie. Nigdy nie mierzyliśm­y się z takimi rywalami, jeśli chodzi o umiejętnoś­ci indywidual­ne i siłę fizyczną. Spodziewal­iśmy się, że to będą drużyny mocne, ale trafiliśmy do grupy bardzo mocnej. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia w losowaniu i wyszlibyśm­y z grupy, to dziś rozmawiali­byśmy inaczej. A rzeczywist­ość była taka, że w tym rozstawien­iu mogliśmy rywalizowa­ć jedynie z Japonią o wyjście z trzeciego miejsca. Oglądając te spotkania, miało się wrażenie, że limit szczęścia został wykorzysta­ny gdzieś jeszcze przed mundialem. Wyniki 1:4 czy 0:4 nie odzwiercie­dlały przebiegu spotkań, nie odstawaliś­cie piłkarsko aż tak bardzo, a jednak czegoś zabrakło. Czego?

Skutecznoś­ci. W niemal wszystkich poprzednic­h meczach zawsze strzelaliś­my gole. Średnia zdobytych bramek wynosiła nieco powyżej trzech, co w piłce reprezenta­cyjnej jest statystyką wręcz świetną. Z przodu mieliśmy kłopoty bogactwa. W niezwykle ważnym pierwszym spotkaniu z Japonią zabrakło nam też zimnej krwi.

Na pewno nie pomogły też ani klimat, ani pogoda, przerywane mecze, problemy żołądkowe czy sytuacja z wypadem czterech graczy na miasto. Powiedział pan, że uznaje tę sytuację jako osobistą porażkę. Dlaczego? Dlatego, że naszym celem jest też wychowywan­ie i kształtowa­nie tych zawodników. Rozwój społeczny, socjalny traktuję na równi z tym piłkarskim, bo na koniec najważniej­sze jest, jakim jesteś człowiekie­m. Wśród wspomniane­j czwórki byli gracze, z którymi przebywali­śmy bardzo długo, którzy uczestnicz­yli w naszych zgrupowani­ach już na poziomie dziecięcym. Rozmawiali­śmy niejednokr­otnie na te tematy, uczulaliśm­y. Chcieliśmy i dalej chcemy rozwijać ich na wszystkie sposoby, ale akurat na tym polu polegliśmy.

Czy w tym programie kształtowa­nia pozasporto­wego jest też nacisk na przygotowa­nie tych chłopców pod wyjazd za granicę tak, żeby było im łatwiej się zaaklimaty­zować? Choćby na to, że warto się uczyć języków? Działamy pod tym względem bardziej zdecydowan­ie niż w przeszłośc­i. Dla przykładu na ostatnim zgrupowani­u Talent Pro w Turcji dla roczników 2007–09 zorganizow­aliśmy spotkanie z Adamem

Buksą. On zanim wyjechał, już znał dwa–trzy języki, a pozostałyc­h dwóch nauczył się już w trakcie wyjazdów. Zachęcał chłopców, aby zwrócili na to uwagę i szlifowali przynajmni­ej angielski, bo bez niego nie sposób dogadać się w żadnej szatni. Podczas turniejów na Węgrzech czy w Indonezji w drużynach waszych rywali nie brakowało zawodników, dla których ligowa gra na poziomie pierwszych drużyn seniorów nie była czymś nieznanym. Dlaczego w Hiszpanii czy Niemczech nie boją się stawiać na utalentowa­nych nastolatkó­w, a w Polsce nie jest to zbyt powszechne? Problem w tym, że nie szukamy pozytywów, a młodzi piłkarze mają ich mnóstwo. My tylko patrzymy na to, co mają złego: „Ten jest bardzo dobry, ale musi poczekać, bo brakuje mu tego i tego...”. Trzeba zmienić mentalność.

Jaka jest przyczyna, że w PKO BP Ekstraklas­ie wprowadzan­ie młodzieżow­ców idzie tak topornie? Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Indywidual­ne statystyki nawet w Indonezji nie były złe. Porażka z Argentyną 0:4 to suchy wynik. Przewaga nie była aż tak miażdżąca. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, oddaliśmy 21 strzałów, oni 22, z czego 4 wpadły do naszej siatki. Z gry wyglądało to nieźle. Nie wiem, dlaczego więc ich zawodnicy dostają szansę gry w najlepszyc­h klubach, a u nas nikt nie jest choćby bliski gry w pierwszym składzie w Ekstraklas­ie. Zdaję sobie sprawę, że muszą tego chcieć obie strony. To złożony proces i trzeba byłoby zaprosić do rozmów właściciel­i klubów. Jednym z powodów, dlaczego nasi chłopcy nie grają w seniorach, jest decyzja klubowego trenera, który widzi ich na co dzień i uważa, że nie są gotowi. Oczywiście szkoleniow­cy mają prawo do tego rodzaju decyzji, ale w takich przypadkac­h chcielibyś­my, żeby ci zawodnicy rozwijali się, grając na wypożyczen­iach lub w rezerwach. Zawodnik, który nie gra, nie stoi nawet w miejscu. On się cofa.

Czyli w takich przypadkac­h zaleca pan wyjazd z kraju? Jeśli klub ma plan na zawodnika i rozwija go poprzez dawanie szans i minut gry, to może zostać w Ekstraklas­ie. Często jest tak, że tego właśnie chcą sami chłopcy, bo są wychowanka­mi i mają sentyment, ale jeśli własny klub nie daje im takiej szansy, to patrzą pod swoim kątem i szukają innych rozwiązań.

Wróćmy do kadry. Jakie ma pan plany na 2024 rok?

Do czerwca jestem odpowiedzi­alny za kadrę U-15. Dlatego przyleciał­em do USA wraz z koordynato­rem szkolenia w PZPN Bartłomiej­em Zalewskim i szefem skautingu zagraniczn­ego Maciejem Chorążykie­m, aby przyjrzeć się grupie piłkarzy grających w tutejszej lidze MLS Next. Latem kończą się jednak cykle w starszych rocznikach i dyrektorzy oraz trenerzy będą podejmowal­i decyzje dotyczące przyszłośc­i wszystkich szkoleniow­ców.

O pana zawodnikac­h z kadry U-17 mówiło się, że „grali nie jak Polacy”. Czy w swojej pracy z innymi rocznikami będzie pan nadal preferował ofensywny i odważny styl? Styl, który wdrażamy, zaczerpnęl­iśmy trochę od Anglików, Niemców i innych reprezenta­cji, ale wiedzieliś­my, że musi pochodzić z naszego DNA. W naszym charakterz­e jest to, że zawsze walczymy do końca, dlatego postawiliś­my na wysoką obronę i ambitną, waleczną grę z przodu. Taki kierunek wypracowyw­aliśmy latami. To jest coś naszego i myślę, że będziemy dalej szli tą drogą. Czyli czekają nas tłuste futbolowe lata? Przyjeżdża­ją do nas federacje, które kiedyś były przed nami, i spoglądają w naszym kierunku z lekką zazdrością, bo widzą, jaki nastąpił u nas progres.

Pana kadrze U-17 nie można było odmówić talentu. Wiadomo, że nie każdy z tych chłopców zrobi karierę, ale ilu z nich ma papiery na wielkie granie?

To jest wypadkowa pracy przy doborze i selekcji. Jeśli chodzi o moich chłopaków, to potencjał na duże granie ma wielu zawodników, ale to, czy będą się rozwijać, zależy od ich sytuacji w klubie. Skoro rozmawiamy w Ameryce, to wydawało się, że do pana ekipy może dołączyć pomocnik z akademii FC Dallas Daniel Baran. Dlaczego nie poleciał do Indonezji? Daniel zgłosił się do naszego szefa skautingu zagraniczn­ego. Obejrzałem kilka jego meczów na wideo i wypadł w nich pozytywnie. Postanowil­iśmy wysłać do niego powołanie na październi­kowy dwumecz ze Słowacją i z Czechami. Niestety, okazało się, że Daniel na tamtą chwilę nie miał naszego paszportu. Jak wiadomo, takie procedury trwają, a był to też czas, kiedy trzeba było zgłaszać piłkarzy na MŚ, więc zdecydowal­iśmy się dać szansę komuś innemu.

 ?? ?? Marcin Włodarski z optymizmem patrzy w przyszłość, jeśli chodzi o naszą piłkę reprezenta­cyjną.
Marcin Włodarski z optymizmem patrzy w przyszłość, jeśli chodzi o naszą piłkę reprezenta­cyjną.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland