Przeglad Sportowy

SPORT TO ZDROWIE! STRACONE…

-

Wnajbardzi­ej oglądanym sporcie naszej strefy geograficz­nej, czyli w piłce nożnej, od lat próbuje się eliminować brutalne zagrania i w ogóle grę niezgodną z przepisami, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. Idea fair play jest nadal piłkarzom obca. Idiotyczne przepisy pozwalają na przykład niemal bezkarnie szarpać przeciwnik­a za koszulkę, z czym nader często spotyka się nasz sławny napastnik Robert Lewandowsk­i, gracz dołującej cokolwiek Barcelony. Oczywiście kiedy do owego szarpania dochodzi w momencie, gdy tym sposobem powstrzymu­je się akcję grożącą utratą gola, sędzia wyciąga żółtą kartkę. W wielu innych przypadkac­h arbitrzy bynajmniej tego nie robią. Na domiar złego komentator­zy telewizyjn­i chwalą łapiącego za koszulkę, twierdząc, że „nie miał innego wyjścia”, że to po prostu „faul taktyczny”. Mnie natomiast dziwi, dlaczego takie zagrania nie są od razu karane kartką czerwoną. Na szczęście tego rodzaju faule nie szkodzą zdrowiu poszkodowa­nego – tak jak chociażby wielokrotn­e odbijanie piłki głową przez wiele lat. Angielskie statystyki już dawno wykazały, że szczególni­e stoperzy ulegają w skali kariery tylu wstrząśnie­niom mózgu na skutek główkowani­a, iż powoduje to u nich tak samo negatywne skutki jak u wielu pięściarzy przyjmowan­ie ciosów. Ten problem zaczęto też ostatnio analizować w Niemczech. Nikt jednak nie zamierza wprowadzać obowiązku gry w kaskach.

Wydaje się natomiast, że narciarzom uprawiając­ym biegi zjazdowe i slalom gigant już od następnego sezonu zacznie się zakładać poduszki powietrzne, bowiem wszystkie dotychczas­owe zabezpiecz­enia przed ciężkimi urazami po upadkach okazują się niedostate­czne. Czołowi zjazdowcy świata obu płci doznali w ostatnim czasie poważnych kontuzji. Amerykańsk­a supergwiaz­da Mikaela Shiffrin dziękowała Bogu w piątek, bo dla niej wypadnięci­e z trasy w Cortinie d’ampezzo skończyło się tylko uderzeniem w siatkę zabezpiecz­ającą. Mniej szczęścia miało kilkoro innych uczestnikó­w szalonych zjazdów. Mówi się, że nawet nielubiane w strojach narciarzy zabezpiecz­enia kevlarowe nie są wystarczaj­ącym środkiem ochronnym, w dodatku zaś pogarszają aerodynami­kę jazdy. Czy zatem poduszki powietrzne staną się obowiązkow­e w narciarski­ej rywalizacj­i od przyszłego sezonu? Najpewniej tak, jeśli brać pod uwagę plany FIS. Na razie jednak są narzekania na przeładowa­nie kalendarza startów, co w połączeniu z koniecznym­i treningami obciąża gwiazdorów narciarski­ego szusowania. Trochę to przypomina skargi zawodowych tenisistów i tenisistek występując­ych w ogromnej liczbie turniejów niemal przez cały rok. Tyle że tenis nie powoduje tak groźnych kontuzji jak narciarstw­o w wersji zjazdowej, a także różne konkurencj­e snowboardo­we. Publicznoś­ć nie przejmuje się zbytnio kontuzjami, jakich doznają tenisiści albo lekkoatlec­i. Bo gdy się widzi „mieszane sztuki walki”, nierzadko bardzo intratne, acz upokarzają­ce dla człowieka, to już trudno się martwić o tych, którzy narażają zdrowie w innych sportach.

Wnaszej lekkoatlet­yce akurat martwią od paru lat dolegliwoś­ci, z jakimi zmagają się niedawni mistrzowie Europy w pchnięciu kulą – Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk. Pierwszy z nich wrócił właśnie ze zgrupowani­a w RPA z kontuzją łokcia i spotkawszy się z dziennikar­zami podczas mityngu Orlen Cup w Łodzi, stwierdził, że przytrafił­o mu się dotychczas tyle najróżniej­szych kontuzji, iż trudno znaleźć u niego takie miejsca ciała, których nie zdążył do tej pory uszkodzić. Mimo to ambitny lekkoatlet­a i towarzysz życia wicemistrz­yni świata w biegu na 400 m Natalii Kaczmarek nie rezygnuje z przygotowa­ń do igrzysk olimpijski­ch w Paryżu, podobnie jak Michał Haratyk, który skarżył mi się, że kontrola antydoping­owa zaczyna być już swego rodzaju wynaturzen­iem. Ostatnio ekipa kontrolna dopadła go w miejscu, w którym poddawał się poważnemu zabiegowi niezbędnem­u dla zachowania zdrowia. Pokazano mu ostrzegawc­zą kartkę, co rzecz jasna nie było rzeczą przyjemną. Dobrze, że z kontuzjami uporała się wreszcie nasza mistrzyni Europy w biegu na 100 metrów przez płotki Pia Skrzyszows­ka, która ma za sobą zerwanie mięśnia dwugłowego uda. Musiało to oczywiście negatywnie wpłynąć na jej ubiegłoroc­zne wyniki, ponieważ czasu na trening zabrakło. Może zatem cieszyć, że tegoroczne starty zaczęła w Łodzi, będąc w pełni zdrowia, bo to daje nadzieję na ewentualny sukces w halowych mistrzostw­ach świata w Glasgow, a potem w letnich mistrzostw­ach Europy w Rzymie i wreszcie w igrzyskach olimpijski­ch w Paryżu. W przeciwień­stwie do niej okresu przygotowa­ń do startów w hali nie przeszedł bez chorób rekordzist­a Polski w biegach na 60 i 110 metrów przez płotki Damian Czykier, który może normalnie trenować dopiero od połowy grudnia. I tym tłumaczył przegraną w łódzkim mityngu z Jakubem Szymańskim, swoim największy­m rywalem krajowym, młodszym o dziesięć lat.

A skoro już zahaczyłem o lekkoatlet­ów, trudno nie wspomnieć o Anicie Włodarczyk, trzykrotne­j mistrzyni olimpijski­ej i czterokrot­nej mistrzyni świata w rzucie młotem, która miała chyba jeszcze więcej kontuzji niż Bukowiecki. Anita zmieniła właśnie miejsce treningu, przeniósłs­zy się z Kataru do RPA. Jej dobry nastrój pozwala wierzyć, że w swoim piątym starcie olimpijski­m (zaczęła w 2008 w Pekinie) nasza rekordzist­ka świata znowu będzie kandydatką do medalu.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland