Mistrz szuka nie tylko formy
Raków zamierza wiosną obronić tytuł, ale na razie przegrywa sparingi i mówiąc bardzo dyplomatycznie – ma nad czym myśleć od obrony do ataku.
Mistrz Polski poprzednią rundę kończył kiepsko. Źle wyglądał w elemencie, który do niedawna był jego znakiem firmowym, czyli w defensywie. Porażki z Jagiellonią (2:4) oraz Atalantą (0:4) w proch rozbiły tezę o tym, że Raków broni pola karnego najlepiej w Europie. W ataku nie było lepiej, w Pucharze Polski częstochowianie dopiero po dogrywkach przepchali awanse z ŁKS oraz Cracovią, a ostatni w roku mecz z Koroną (1:0) wygrali tylko dlatego, że Piotr Malarczyk w końcówce wbił piłkę do własnej bramki. Problem w tym, że w rozgrywanych w Turcji sparingach z przeciętną słoweńską Murą (0:1) oraz mistrzem Bułgarii Łudogorcem Razgrad (1:3) wyglądają niewiele lepiej. A jeżeli popatrzy się na suche wyniki – jeszcze gorzej.
Sygnały alarmowe
Czy porażki w dwóch pierwszych meczach kontrolnych mogą napawać niepokojem? – Myślę, że mimo wszystko nie. Na tym etapie najważniejsze jest to, jak piłkarze pracują na zgrupowaniu, jakie mają obciążenia. Martwić będzie się można, jeśli taka tendencja powtórzyłaby się w lidze. Teraz zachowałbym spokój, tym bardziej że zespół wrócił do treningów po dłuższej przerwie – mówi były gracz Rakowa Robert Załęski.
Choć do wyników sparingów faktycznie można nie przywiązywać aż takiej wagi, to jednak w analogicznym okresie poprzedniego sezonu częstochowianie zlali 3:0 Qarabag Agdam, który pół roku później wyeliminowali z Ligi Mistrzów. Martwić może również to, że w Rakowie nie widać wielkiego postępu w grze. Sztab powinien popracować nad koncentracją, bo Raków z Bułgarami stracił gole w 65. sekundzie oraz ostatniej minucie gry. Jesienią też zdarzały się spotkania, gdy musiał gonić wynik i odrabiać straty. Znamienne, że w starciu z Łudogorcem oprócz Frana Tudora i Gustava Berggrena najlepiej wyglądali nowi zawodnicy –Erick Otieno czy Peter Barath. Niektórzy prezentowali się źle, jak Władysław Koczerhin czy Łukasz Zwoliński, ale jest też zawodnik, który był jeszcze gorszy, czyli Adnan Kovačević. Z drobnym urazem zmaga się John Yeboah, a do drużyny w trakcie zgrupowania w Belek doleciał Ivi Lopez, który wedle optymistycznego scenariusza ma być gotowy do gry w połowie marca. Jego obecność powinna dobrze podziałać na zespół i zwiększyć konkurencję. Defensywa ma na pewno nad czym pracować, ale obecnie priorytetem w Rakowie jest pozyskanie napastnika. – Jakiego? Najlepiej takiego, żeby strzelał gole – odpowiada z uśmiechem Załęski. – Jeżeli Raków chce obronić tytuł, potrzebuje mieć snajpera, którego w przeważającej części sezonu nie będą musieli wyręczać koledzy z niższych formacji. Faktem jest, że w klubie od kilku sezonów nie mają szczęścia do napastników. Na przestrzeni lat wiele było transferów, które zapowiadały się dobrze, a okazały niewypałem albo przynajmniej były nie do końca trafione. Pozostaje mieć nadzieje, że ten, który teraz przyjdzie, w końcu będzie strzelał gole. Wiele zależy też od tego, jak się w Częstochowie zaaklimatyzuje. Może być świetny napastnik, a nie do końca wkomponować się w drużynę – przypomina były gracz Rakowa.
Napastnik z Belgii
Z naszych informacji wynika, że częstochowianie są bardzo blisko pozyskania napastnika z ligi belgijskiej. To transfer, nad którym od dłuższego czasu pracuje nowy dyrektor sportowy Samuel Cardenas. Z dużym prawdopodobieństwem jego nazwisko możemy poznać już w tym tygodniu. Nowy nabytek ma być podstawową „dziewiątką” Rakowa, ale sygnał do walki o wyjściowy skład dał w meczu z Łudogorcem Ante Crnac. Przy bramce wyrównującej Chorwat zachował zimną krew w polu karnym, dynamicznie przełożył piłkę na lewą nogę i wykazał się wyjątkową precyzją. Jeśli podobne umiejętności przełożyłby na ligę, Rakowowi wygrywanie zapewne przychodziłoby z większą łatwością.