Zwołali pospolite ruszenie
Zagłębie Sosnowiec, chcąc ratować się przed spadkiem do II ligi, zdecydowało się na akt z pogranicza desperacji, sporego ryzyka, ale może i pozytywnego szaleństwa. Pierwsze efekty powinny być widoczne za kilka tygodni.
Wolałbym, żeby wokół mniej się działo, a wyniki były lepsze. Przed sezonem wszyscy nas chwalili za fajne transfery, jednak życie zweryfikowało boleśnie – odpowiada prezes Arkadiusz Aleksander, gdy pytamy go o ostatnie wydarzenia w Zagłębiu. Zaciąg wschodni, który właśnie jest wdrażany, ma utrzymać drużynę na zapleczu, a w kolejnych latach powalczyć o awans do Ekstraklasy. Tylko ile razy kibice w Sosnowcu już o tym słyszeli.
Deklaracje były inne
Przypomnijmy, że niespełna jeden procent akcji klubu, dokładnie 0,74, nabył Rafał Collins – prezenter telewizyjny i przedsiębiorca ze świata show biznesu. Za tak niewielki pakiet akcji oddano mu w zarządzanie pion sportowy, gdzie od razu dokonał prawdziwej rewolucji. Z pracą pożegnał się dyrektor sportowy Piotr Polczak oraz sztab szkoleniowy z Arturem Derbinem na czele, choć ustalenia jeszcze w grudniu były inne i nic nie wskazywało na zmiany w tym obszarze. – Padły pewne deklaracje. Jedna z nich brzmiała, że dalej będę prowadził Zagłębie bez względu na to, co się wydarzy, bo już dość mieli zmian trenerów w klubie! Rozczarowanie wynikami było oczywiście duże, również z mojej strony. W takim momencie mimo wszystko człowiek musi się spodziewać wszystkiego. Niepokoiło mnie to, że w trakcie okresu świąteczno-noworocznego panowała taka cisza w klubie. Próbowałem się skontaktować z prezydentem i otrzymałem informację, że poszukuje podmiotu, który będzie w stanie przejąć klub. To znaczyło, że coś się może wydarzyć, jeśli chodzi o moją osobę. W jakimś stopniu się na to jednak przygotowałem. Nie chciałem patrzeć tylko na siebie, ważne dla mnie było też dobro klubu – powiedział nam w rozmowie były już szkoleniowiec sosnowieckiego klubu. Wersję Derbina potwierdza nam prezes Aleksander: – Gdyby nie postać pana Rafała Collinsa, to pewnie byśmy trenera nie zmieniali. Miasto szuka inwestora, zgłaszało się wielu chętnych, w kilku rozmowach miałem przyjemność uczestniczyć. Miasto zaufało panu Collinsowi i zobaczymy, co z tego wyjdzie – dodaje sternik Zagłębia. Collins wyraża zainteresowanie przejęciem pakietu większościowego klubu, wszystko musi się odbyć w ramach przetargu.
Kierunek Wschód?
Do klubu ściągnięto postacie znane przede wszystkim w Europie Wschodniej – Aleksandra Chackiewicza (były selekcjoner reprezentacji Białorusi) oraz Michaiła Zalewskiego. Ten drugi pełnił kiedyś funkcję dyrektora sportowego w BATE Borysów, ale obecnie jest ścigany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. W związku z obawami przed aresztowaniem drużyna zrezygnowała z obozu w Turcji. Mówi się, że klub ma hurtowo ściągać zawodników zza wschodniej granicy, ale na razie pozyskali tylko pomocnika Michała Janotę z Podbeskidzia oraz bramkarza Ołeksija Szewczenkę z Czernomorca Odessa. Ten ostatni transfer może nieco zaskakiwać, bo najprawdopodobniej będzie oznaczał zesłanie na ławkę jednego z nielicznych chwalonych jesienią, czyli Mateusza Kosa. W klubie nie byli jednak zadowoleni z faktu, że drużyna straciła aż 30 goli. Za urodzonym w Dniepropietrowsku 31-latkiem przemawia zapewne imponujące CV, grał zarówno w Dynamie Kijów, jak i Szachtarze Donieck. Na testy do Sosnowca przyjechało m.in. trzech zawodników z Ukrainy, ale na razie nie wiadomo, jakie są szanse na angaż któregokolwiek z nich. – Chciałbym, żeby dołączyli tacy zawodnicy, którzy podniosą jakość zespołu. Sprawią, że będziemy w stanie się utrzymać, a czy oni będą zza wschodniej granicy, czy nie, to bez znaczenia. Nie chcemy też robić transferów na ilość, potrzeba trochę cierpliwości. Kilku zawodników na pewno dojdzie. Szukamy stopera, napastnika, skrzydłowego i kogoś do środka pomocy – mówi nam prezes klubu Arkadiusz Aleksander. – Na pierwszym spotkaniu z drużyną powiedziałem, że nie interesuje mnie to, co było. Widzę, co trzeba zmienić, jaki mamy plan i jacy zawodnicy są nam potrzebni – w podobnym tonie wypowiada się trener Chackiewicz.
Cisza o planie B
Dwie wygrane i zaledwie jedenaście punktów w dziewiętnastu meczach sprawiają, że w Sosnowcu muszą zdawać sobie sprawę, że mimo podjętych działań być może drużyny i tak nie uda się uratować przed degradacją. – Wiemy, w jakiej sytuacji jesteśmy. Nasze działania na rynku transferowym będą nakreślone na to, żeby spróbować się utrzymać, ale plan B mamy. Nie chcemy na razie jednak jeszcze teraz o nim mówić i myśleć. Zamierzamy się utrzymać, ale nie za wszelką cenę, bo to jest w Polsce źle odbierane. Pragniemy jednak uniknąć sytuacji sprzed kilku sezonów, gdy za wszelką cenę walczyliśmy o utrzymanie w Ekstraklasie. Nie udało się, a klub do dziś ponosi tego konsekwencje. Trener dopiero przyszedł i układa sobie klocki po swojemu – ocenia prezes Aleksander. Sytuacja Zagłębia jest trudniejsza o tyle, że drużyny będące przed nim bezpośrednio w tabeli, czyli Resovia i Podbeskidzie, mają do rozegrania o jedno spotkanie więcej. Abale solutnie kluczowe będą najprawdopodobniej pierwsze trzy wiosenne mecze. Sosnowiczanie zagrają ze Zniczem, Resovią oraz Podbeskidziem. Rezultaty i liczba zdobytych w nich punktów wskażą, czy będą w stanie realnie wrócić do gry o utrzymanie, czy przygotowywać się na wdrażanie wspomnianego przez prezesa planu B.