PIENIĄDZE CENN IEJSZE OD SŁOWA
Konflikt lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego z rodziną Grzegorza Krychowiaka eskaluje. Z przedstawionych dowodów wynika, że Krzysztof Krychowiak, brat byłego reprezentanta, sfałszował dokumenty. Sprawa jest w prokuraturze.
Wstarym dowcipie jeden miał pieniądze, drugi doświadczenie, więc postanowili założyć spółkę. Za jakiś czas ten pierwszy miał już doświadczenie, a ten drugi pieniądze. W tym przypadku pieniądze wciąż mają Krychowiakowie, którzy według lekarza reprezentacji Polski występują z pozycji siły bogatego, a on sam doświadczył aż nadto.
Robimy z rozmachem
Jaroszewski – jeden z najlepszych ortopedów w Polsce – i Paweł Bamber – szef fizjoterapeutów kadry, z którym znają się od czasów pracy w Groclinie Grodzisk Wlkp., marzyli o stworzeniu kliniki. Brakowało jednego: pieniędzy. Z czasem jak poznawali piłkarzy, dzielili się z nimi marzeniami – kiedyś rozmawiali z Jakubem Błaszczykowskim oraz Łukaszem Piszczkiem. Do realizacji planów zabrakło niewiele, szczególnie z tym drugim.
Później pojawił się Grzegorz Krychowiak. Odważnie zadeklarował: „Wchodzę w ten projekt”. Jako że był czynnym piłkarzem, sprawą miał zajmować się brat Krzysztof, do którego Grzegorz miał i ma bezgraniczne zaufanie. Plan był prosty: zaczynają od niewielkiej kliniki diagnostyczno-rehabilitacyjnej w Dąbrowie pod Poznaniem. Placówka działa, ale miała być jedynie wstępem do wielkiej inwestycji – szpitala. Ten miał zostać wybudowany na działce w Skórzewie, gdzie mieszka doktor Jaroszewski, pięć minut autem od Dąbrowy. Zakupiony został hektar ziemi po okazyjnej cenie, właśnie ze względu na to, że miał tam powstać szpital, którego społeczna użyteczność jest bezdyskusyjna. Działki zostały podzielone na dwie części, każda po około pół hektara. Jedna należy do spółki Medklinika Inwestycje utworzonej dla realizacji całego projektu (wtedy jako Medklinika; na niej miał powstać szpital), druga do GK4 Investment, spółki braci Krychowiaków – taki rozkład zakupu wyraźnie zasugerował Krzysztof Krychowiak. Propozycja Jaroszewskiego była skromna: szpital według jego pomysłu miał kosztować około 10 mln złotych. Grzegorz Krychowiak chciał iść na całość i postawić duży szpital z zaple- czem, jakiego nie ma w Polsce, a i w Europie trudno znaleźć. Czyli: pacjent wchodzi chory, wychodzi zdrów jak ryba. Miały być sale operacyjne, gabinety rehabilitacji, boiska, słowem – wszystko. Koszt: 50 mln złotych. Żadna z tych koncepcji nie doczekała się jednak realizacji. Okazało się, że tak duża inwestycja byłaby nieopłacalna ekonomicznie. Działa jedynie Medklinika w Dąbrowie, Jaroszewski z Bambrem uznali więc, że do samej kliniki nie potrzebują pieniędzy od Krychowiaków. Wtedy bracia wywarli presję: „Przecież projekt medyczny mieliśmy zrobić razem”.
Dwie spółki
Doszło więc do powstania spółki, a właściwie dwóch spółek. Pierwsza – wspomniana wcześniej Medklinika Inwestycje – została powołana do życia 15 czerwca 2020 roku. Założenia były proste. Doktor Jaroszewski wraz z Pawłem Bambrem posiadają 40 procent udziałów (odpowiednio 34 i 6 proc.) i wnoszą swoje medyczne know-how. Do braci Krychowiaków należy 60 procent, w zamian za co udzielą spółce pożyczek. Tarcia pojawiły się już w trakcie podpisywania aktu notarialnego. Strony uzgodniły nastę- pujący podział kompetencji: do Krychowiaków należało powo- łanie dwóch z trzech przedsta- wicieli rady nadzorczej, Jaroszewski z Bambrem mieli mieć za to większość w zarządzie wraz z możliwością wskazania prezesa. Tymczasem w punkcie drugim aktu notarialnego jest postanowienie mówiące o tym, że z dniem zawiązania spółki strony powołują Krzysztofa Krychowiaka na stanowisko prezesa zarządu. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie kolejne zdanie tego dokumentu. Wynikało z niego, że prezesa powołała spółka GK4 Investments (czyli spółka Krychowiaków, która formalnie miała udzielać pożyczek Medklinice), a następny paragraf zakładał, że odwołać prezesa może tylko osoba prawna go powołująca, czyli Krychowiak.
Takie zapisy wiązały Jaroszewskiemu ręce (Bambrowi także), bo uniemożliwiały jakąkolwiek kontrolę nad spółką, w której miał 36 procent udziałów. Podpisali akt, bo nie zdawali sobie sprawy, że godzi w ich interesy. Uświadomili im to dopiero prawnicy doktora, którym udało się ten błąd naprawić. Prerogatywa Jaroszewskiego zawarta w akcie notarialnym powołującym Medklinikę Inwesty- cje jest nadrzędna w stosunku do zapisów dotyczących powołania i odwołania przez GK4 Inve- stment. Na wniosek pełnomocnika Jaroszewskiego (początek 2023 roku) sąd zarządził natychmiastowe usunięcie Krzysztofa Krychowiaka z zarządu. W międzyczasie (czerwiec 2021 roku) zarząd Medkliniki za zgodą wszystkich zainteresowanych zmienił nazwę na Medklinika Inwestycje i powołał spółkę córkę o nazwie Medklinika. To właśnie ta druga z wymienionych firm ma odpowiadać za organizację i pracę centrum medycznego pod Poznaniem. Nie ma ona jednak żadnego własnego majątku. Cały kapitał – od działek budowlanych po wyposażenie kliniki – należy do spółki matki, czyli Medkliniki Inwestycje. Dlaczego jest to ważne? Bo to właśnie spółkę córkę, która nie dość, że nie ma własnego majątku i jeszcze ciąży na niej dług wobec spółki matki – w lutym 2023 roku przejęli Jaroszewski z Bambrem. Dzięki temu, przy jednoczesnym odwołaniu Krychowiaka z funkcji prezesa, zyskali większość w zarządzie Medkliniki, a co za tym idzie, dostęp do dokumentów i kontrolę nad finansami oraz działaniami firmy, której są współwłaścicielami i w której pracują.
Kontrowersyjne, ale konieczne przejęcie
Przejęcie Medkliniki (to ta spółka córka bez żadnego majątku), a więc najpierw sprzedaż Tadeuszowi Fajferowi, a następnie odkupienie jej przez doktora Jaroszewskiego za 5 tys. złotych, na pierwszy rzut oka mogło wyglądać na zorganizowaną akcję mającą na celu pozbycie się z grona właścicielskiego braci Krychowiaków i tak było przez nich przedstawiane. Chodziło jednak o co innego – o odzyskanie wspomnianej kontroli nad dokumentami i działaniami firmy. Lekarz reprezentacji Polski, zanim zdecydował się na ten ruch, wielokrotnie prosił o wgląd do dokumentów spółki matki i za każdym razem spotykał się z odmową.
W żaden sposób prawdzie nie odpowiada też stwierdzenie Krzysztofa Krychowiaka, że „doktor Jaroszewski przejął wielomilionową spółkę”. Medklinika Inwestycje nadal w 60 procentach należy do braci Krychowiaków. Lekarz przejął spółkę córkę, która nie ma żadnego majątku, a jedynie zobowiązania na kwotę około 4,5 mln złotych względem spółki matki,
czyli Krychowiaków. Doktor Jaroszewski nie tylko nie okradł wspólników, jak pierwotnie mogłoby się wydawać, ale też wziął na siebie całe zobowiązania. Przejęcie spółki córki (Medklinika), poprzez wgląd do faktur, pozwoliło Jaroszewskiemu na wykrycie i ujawnienie nieprawidłowości w zarządzaniu nią przez Krzysztofa Krychowiaka oraz niedopuszczeniu do kolejnych nadużyć. Jakich? Pierwsza kwestia to pożyczki udzielone przez byłego reprezentanta Polski i jego brata. Zgodnie z zapisami pierwotnej umowy pożyczona kwota miała sięgać 10 mln złotych. Ostatecznie na konto Medkliniki trafiło około 8 mln (część została już wycofana przez pożyczkodawcę). Ważniejsze jest jednak, z jakiego źródła pochodziły te pieniądze. W akcie powołania Medkliniki istnieje postanowienie, które mówi o tym, że pożyczkodawcą ma być spółka GK4 Investments, czyli jedna ze stron zakładających podmiot tworzący centrum medyczne. Zgodnie z polskim prawem taki zabieg nazywa się pożyczką właścicielską. A bracia Krychowiakowie pożyczyli pieniądze Medklinice ze spółki GK4 Poland, a nie GK4 Investments. W związku z tym w myśl przepisów prawa nie jest już ona pożyczką właścicielską, ponieważ GK4 Poland nie ma udziałów w Medklinice. Oznacza to, że od udzielonych pożyczek Krzysztof Krychowiak był zobowiązany do zapłacenia podatku od czynności cywilnoprawnych od kwoty blisko 8 mln złotych. Niedokonanie tej płatności jest kwalifikowane jako przestępstwo karno-skarbowe. Jak wynika z korespondencji mailowej udostępnionej przez biuro zajmujące się rozliczaniem finansów braci, podatek nie został zapłacony, bo według nich nie było takiej konieczności. Sprawa została zgłoszona odpowiednim służbom, które wszczęły postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązku podatkowego przez Krzysztofa Krychowiaka.
Sfałszowana umowa!
To niejedyne nieprawidłowości, które odkryto. Aby wskazać kolejne, trzeba wrócić do pierwszego etapu powstawania kliniki. Wszyscy współwłaściciele umówili się wtedy, że podstawowa kwota potrzebna na uruchomienie placówki medycznej będzie wynosiła 3 mln złotych.
Całość miała pochodzić od braci Krychowiaków jako pożyczka, a ewentualne kolejne koszty będą rozkładane zgodnie z posiadanymi udziałami (60 proc. Krychowiakowie, 40 proc. Jaroszewski z Bambrem). Według informacji przekazanych wspólnikom przez brata byłego reprezentanta Polski koszty otwarcia Medkliniki wyniosły natomiast ponad 4,5 mln złotych (przy czym przedstawiono tylko wycenę bez faktur), w związku z czym Jaroszewski z Bambrem zgodnie z umową dołożyli 40 procent różnicy, a ponadto wzięli na siebie zakup kilku urządzeń, m.in. USG (łącznie ponad milion złotych). Tymczasem po uzyskaniu przez doktora Jaroszewskiego wglądu do danych okazało się, że w rzeczywistości koszty wyniosły ok. 2,6 mln złotych. Według lekarza reprezentacji celowo je zawyżono, zwiększając równocześnie jej zadłużenie. Tym samym – trzymając się tej narracji – kwota nadwyżki wpłaconej przez Jaroszewskiego i Bambra została od nich wyłudzona. Ważny jest jeszcze inny aspekt – zgodnie z aktem założycielskim zyski z działalności kliniki mogły być wypłacane dopiero po całkowitym uregulowaniu długów, więc ich zwiększanie odwlekało takie wypłaty w czasie do bliżej nieokreślonej przyszłości. Kolejną kwestią, którą na wniosek pełnomocnika Jaroszewskiego (lipiec 2023 roku) zainteresowała się prokuratura, jest umowa pożyczki z 1 lutego 2021 roku. Pierwotną wersję umowy podpisaną we wskazanej dacie doktor Jaroszewski otrzymał na swoją skrzynkę mailową. Kiedy jego konflikt z Krychowiakami zaczął się zaogniać, bracia zaczęli składać kolejne pozwy, które później wycofywali. W wyniku pomyłki Sądu Okręgowego w Szczecinie do prawnika Jaroszewskiego trafił odpis akt sprawy, w których umowa z 1 lutego ma zupełnie innego sygnatariusza po stronie pożyczkodawcy – w oryginale był nim Krzysztof Krychowiak, a w nowej wersji Artur Kuczmowski (szczegóły obok).
Co więcej, pojawiają się w niej zapisy, których nie było w pierwotnej wersji. Dopisane zostało m.in., na co pożyczona kwota może być spożytkowana. W paragrafie siódmym strony zastrzegają, że pożyczka zostaje udzielona na budowę szpitala, która – jak wiemy – nigdy nie doszła do skutku, nie zaś na klinikę, jak brzmiały pierwotne ustalenia.
Według Jaroszewskiego i jego prawnika umowa została sfałszowana świadomie, o czym świadczy treść złożonego pozwu. – Z posiadanych dowodów wynika, że autorów tego procederu mogło być więcej. Ludzie ci, zgodnie z prowadzonym przez siebie planem, mimo naszych udokumentowanych próśb, a później żądań, byli przekonani, że nie posiadamy prawdziwej, pierwotnej umowy. Zapomnieli, że ich własna księgowość przysłała naszemu księgowemu tę umowę w 2021 roku w mailu kierowanym również do innych osób, które przez ponad dwa lata nigdy nie zgłosiły żadnych zastrzeżeń do przesłanej w korespondencji mailowej oryginalnej wersji pożyczki. Ci sami ludzie podpisują się pod sfałszowaną umową złożoną do sądu przez ich kolejnego prawnika – Marcina Witkowskiego, który ślepo wykonuje polecenia Krychowiaka – mówi lekarz reprezentacji. W wywiadzie zamieszczonym w „Przeglądzie Sportowym” dr Jaroszewski nazwał Witkowskiego „słupem”. Inwestując w klinikę, bracia Krychowiakowie starali się zabezpieczyć. W ramach gwarancji, że Jaroszewski z Bambrem nie wycofają się ze wspólnego biznesu, w umowie powołania spółki zapisano klauzulę lojalnościową – w przypadku powstania szpitala nie mogliby oni pracować w żadnym innym podmiocie. Gdyby zakaz konkurencji został złamany, bracia przejęliby udziały wspólników. W związku z tym, że szpital nie powstał, klauzula – według Jaroszewskiego – nie weszła w życie, dlatego doktor mógł pracować zarówno w PZPN, jak i w warszawskiej klinice Enel-sport. Innego zdania jest Krzysztof Krychowiak, który po wybuchu konfliktu podniósł zarzut, że jego wspólnicy złamali zakaz konkurencji. O tym temacie sporu również rozstrzygnie sąd.
Co dalej?
Newralgicznym momentem może być końcówka lutego. To właśnie wtedy spółce przejętej przez Jaroszewskiego i Bambra (Medklinika) mija termin spłaty pierwszych pożyczek udzielonych przez braci Krychowiaków. Łącznie mają do oddania blisko 3 mln złotych (2,6 mln koszt powstania kliniki oraz strata za lata minione). Sprawę mogłaby zakończyć sprzedaż działki w Skórzewie. Wystarczyłoby na spłatę długów i zostałoby na podział zarobionej reszty według posiadanych udziałów (60 do 40).
Na takie rozwiązanie nie ma zgody Krychowiaków. Jest więc pat. Medklinika nie przynosi zysków, zatem nie ma z czego spłacić przejętych długów. Jaroszewski i Bamber kilkukrotnie występowali z propozycją ugody. Wszystkie zostały odrzucone.