Krok po kroku do Ekstraklasy
KAROL BUGAJSKI: Czy rozmawiam z najlepszym bramkarzem trwającego sezonu I ligi?
MACIEJ KIKOLSKI (BRAMKARZ GKS TYCHY): Mam nadzieję, że z najlepszym wiosną. (śmiech) Naprawdę nie chciałbym oceniać siebie przez pryzmat innych golkiperów. Cieszę się, że zazwyczaj pomagam drużynie. Fajnie, że tak to wyglądało do tej pory.
Osiem czystych kont w pańskim wykonaniu to najlepszy wynik po rundzie jesiennej, wspólnie z bramkarzami Górnika Łęczna, Odry Opole i Lechii Gdańsk. Od początku czuł pan, że ta defensywa „kliknęła”, tak jak oczekiwaliście?
Wydaje mi się, że tak. Czyste konto to nie jest zasługa tylko bramkarza, a całej drużyny. Wszyscy musimy bronić i w ten sposób do tego podchodzimy. Na pewno można ocenić, że nasza gra w defensywie do tej pory działała dobrze, jednak w trakcie zimowych przygotowań chcemy mocno popracować, żeby wiosną wyglądać jeszcze lepiej.
W tym sezonie między słupkami GKS Tychy zastąpił pan Konrada Jałochę, który swoją markę w tym klubie wyrabiał od lat. Od początku czuł pan wsparcie trenera Dariusza Banasika i przygotowywał się na regularne granie? Czułem wsparcie pierwszego trenera oraz trenera bramkarzy i całego sztabu szkoleniowego, zarówno zanim trafiłem do Tychów, jak i już po podpisaniu kontraktu. Wybierałem między kilkoma klubami, ale to GKS od początku dawał mi do zrozumienia, że moja rola coś dla nich znaczy. W poprzednim sezonie ludzie z klubu przyjeżdżali do Siedlec oglądać moje mecze w barwach Pogoni, zbierali na mój temat informacje, działali z wyprzedzeniem. Doprowadzili do sytuacji, w której to ja czułem się zobowiązany podziękować za profesjonalną robotę swoją postawą, po prostu chciałem odwdzięczyć się na boisku. Pierwtym, sza połowa sezonu była naprawdę interesująca, mogę sobie tylko życzyć, żeby kolejna była lepsza. Do tej pory wiosny zawsze miałem lepsze.
Wspomniał pan o ubiegłorocznym wypożyczeniu do drugoligowej Pogoni Siedlce. Dlaczego po powrocie zdecydował się pan na kolejne wypożyczenie, zamiast walczyć o miejsce w kadrze Legii Warszawa?
Być może znajdę się w sytuacji, w której będę walczył w Legii o jedynkę, jednak ani półtora roku temu, ani zeszłego lata nie miałbym na to szans, bo nic poza dobrymi chęciami za mną nie stało. Wypożyczenia były zaplanowane, w Legii rozmawialiśmy o tym, że jeśli rozegram dobry sezon w II lidze, to kolejnym naturalnym krokiem będzie wypożyczenie na zaplecze PKO BP Ekstraklasy. Przyjęliśmy taką strategię z moimi menadżerami, że będziemy zmierzać małymi krokami w kierunku miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej, budując runda po rundzie moją wiarygodność na rynku. Teraz liczę, że wespnę się szczebel wyżej z GKS Tychy. To byłoby dla mnie, jak i całego klubu ogromnym osiągnięciem, co nie znaczy, że pozostaje to wyłącznie w strefie marzeń. Awans jest w naszym zasięgu.
A Legia w tym oknie mogła zadecydować o pańskim powrocie z wypożyczenia do Tychów? Tak, była taka opcja w umowie wypożyczenia. Umówiliśmy się jednak, że wejdzie ona w życie wyłącznie w przypadku jakiegoś bramkarskiego kataklizmu w Legii.
Jest pan w kontakcie ze swoim macierzystym klubem i odbiera pan bieżącą informację zwrotną, jak Legia ocenia grę Macieja Kikolskiego w GKS Tychy?
Ocena okaże się istotna, jeśli będzie dotyczyć całego sezonu, bo nie jest sztuką błysnąć w kilku meczach. Co do
Legii – oczywiście śledzę, co się dzieje, jestem w kontakcie, ale w ogóle nie zastanawiam się, co będzie latem. Miniona runda przyniosła panu również debiut w reprezentacji Polski U-20, gdzie jednak niełatwo o miejsce w składzie wobec dobrej formy Oliwiera Zycha z Puszczy Niepołomice. To taki trudny rywal?
Na pewno, rywalizacja między nami bramkarzami jest wyrównana. Nie czuję się gorszy od Oliwiera, ale nie ma znaczenia, jak ja się czuję. On gra ligę wyżej, nieźle się prezentuje, jest mocnym rywalem, przy czym ta kadra to etap. Wiem, że rozwijając się harmonijnie, będę dostawał kolejne szanse, a sztab w tej kadrze mamy świetny.
Po październikowym debiucie z orzełkiem na piersi w meczu Elite League przeciwko Włochom (0:1) wrócił pan do klubu pewniejszy siebie?
Trochę tak, w jakimś stopniu to na pewno był dla mnie bodziec do dalszej pracy.
Namówię pana na jednoznaczną deklarację, że celem GKS Tychy na wiosnę jest walka o awans do PKO BP Ekstraklasy? Oczywiście, że tak. Trener Banasik powiedział niedawno, że będąc wiceliderem po pierwszej części sezonu, to nawet głupio byłoby, gdybyśmy owijali w bawełnę i nie chcieli celować w awans. Pragniemy w przyszłym sezonie zagrać w PKO BP Ekstraklasie, to jasne. W klubie zdecydowanie więcej trenujemy na boisku, niż gadamy o awansie. Przychodząc do Tychów, spotkał się pan z atmosferą miejsca, które jest na swój sposób zaklęte? GKS od lat był przecież wymieniany w gronie poważnych kandydatów do awansu, jednak nie potrafił spełniać oczekiwań. Jest takie powiedzenie, że jak się czegoś nie da, to weź kogoś, kto o tym nie wie i po prostu to zrobi. (śmiech) Szczerze mówiąc, zupełnie nie było tego czuć od pracowników klubu czy innych ludzi związanych z GKS. Teraz to chyba widać po nas na boisku. Nie zaprzątamy sobie głowy
jak wyglądały poprzednie sezony, tylko cały czas wierzymy w ten upragniony awans do PKO BP Ekstraklasy.
Największy niedosyt po rundzie jesiennej pozostawia gładko przegrany mecz 1/16 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa (0:3) czy wyzwania takiego kalibru nie ma co porównywać do pierwszoligowej codzienności? Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z tego, co się wtedy wydarzyło. Przeciwko Legii mogliśmy tylko zyskać, pokazać się na tle mocnego rywala i dobrych piłkarzy. Nawet przegrywając, ale po takim meczu, że przy pełnym stadionie stworzyliśmy jakąś fajną historię, punkt odniesienia. A my kompletnie nie dostosowaliśmy się do oczekiwań kibiców, klubu i własnych. Ja mam też swoje własne złe wspomnienie z tamtego dnia, bo nie mogłem wystąpić w tym meczu z powodu zapisu w umowie wypożyczenia. Najważniejsze jednak, że potrafiliśmy wyjść także z takiego minikryzysu, bo później po bezbarwnym meczu przegraliśmy jeszcze z Lechią Gdańsk (1:3) i GKS Katowice (0:1), a następnie odwróciliśmy rezultat spotkania z Bruk-betem. Entuzjazm nie uleciał. Rozstrzygnięcia tego sezonu zdeterminują pańską przyszłość? Mam na myśli scenariusz, w którym teraz planowany jest pański powrót latem do Legii, jednak szansa na grę w PKO BP Ekstraklasie z GKS Tychy mogłaby skusić?
Pół roku w piłce to jednocześnie bardzo dużo i bardzo mało czasu. Szkoda go tracić na rozmyślanie o scenariuszach. Ja chciałbym po prostu awansować z Tychami. A co dalej – usiądziemy i wybierzemy najlepsze rozwiązanie. Tak jak do tej pory.
Mam klauzulę awaryjnego powrotu z wypożyczenia do Legii. Umówiliśmy się jednak, że wejdzie ona w życie wyłącznie w przypadku jakiegoś bramkarskiego kataklizmu w Legii.