Co dalej z naszymi Magdami?
Porażki Linette na turniejach w Hua Hin i Fręch w Linzu.
Magdy wyjeżdżały z Australian Open w kompletnie różnych nastrojach. Ta z Poznania po kreczu w pierwszej rundzie z Caroline Wozniacki, ta z Łodzi po życiowym sukcesie i 1/8 finału, który dał jej awans na 51. miejsce w światowym rankingu. Pierwsze występy po szlemie w Melbourne dla obu nie były jednak udane. Linette, rozstawiona jeszcze w Hua Hin (seria WTA 250) na podstawie starego zestawienia z jedynką, uległa 4:6, 6:1, 1:6 19-letniej Rosjance Dianie Sznajder, Fręch z kolei występowała w Linzu (WTA 500), gdzie w kwalifikacjach przegrała 4:6, 0:6 z Niemką Elli Seidel.
– Nie tak wyobrażałam sobie styczeń – komentowała trudny okres Linette. – Jest wiele rzeczy, o których chciałabym napisać, ale przede wszystkim pragnę podziękować kibicom za wsparcie, które nawet podczas takich sytuacji dodaje skrzydeł i niesamowitej motywacji do działania, a także wspaniałym dziewczynom z touru, które udowodniły mi, że oprócz sportowej rywalizacji jest też miejsce na dobre słowo i troskę o drugiego zawodnika – oceniała sytuację po
Australii. Zdecydowała się zagrać na Dalekim Wschodzie, lecz problemy z udem z pierwszej części sezonu promieniowały jeszcze na ten start. Mamy nadzieję, że wkrótce znikną lub przynajmniej zostaną zminimalizowane. Następnym przystankiem będzie dla niej Abu Zabi (WTA 500). W zupełnie innym miejscu znalazła się Fręch, która po prostu miała niewiele czasu, by zaaklimatyzować się w Europie. W Austrii jej nie poszło, lecz ten występ nie powinien rzutować na jej dyspozycję na następnych etapach rozgrywek. BG