Trzy razy więcej medali
Zimowe Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie Gangwon 2024 były dla polskich sportowców rekordowe.
Impreza przeszła do historii nie tylko światowego, ale przede wszystkim polskiego ruchu olimpijskiego. Dla Polski zimowe igrzyska młodzieży były historyczne, ponieważ w tej południowokoreańskiej edycji nasi młodzi olimpijczycy zdobyli trzy razy więcej medali niż we wszystkich trzech poprzednich. Po sześciu latach olimpijska rywalizacja – tym razem w młodzieżowym wydaniu – ponownie wróciła na koreańskie areny, które wciąż doskonale pamiętają smak XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pjongczang 2018.
Wdech, wydech... i medal
Tegoroczne zmagania dla Biało-czerwonych rozpoczęły się znakomicie. Skoczek narciarski Łukasz Łukaszczyk już pierwszego dnia IV ZMIO Gangwon 2024 zdobył brązowy medal w indywidualnym konkursie na skoczni normalnej. Dokonał tego na obiektach olimpijskich, na których sześć lat wcześniej Kamil Stoch wywalczył złoto indywidualnie, a potem brąz z drużyną. Zwycięstwo było blisko, ponieważ nasz młody skoczek, prowadząc po pierwszej serii, w drugiej oddał najdłuższy skok, ale lądowanie zakończył upadkiem. Pozwoliło mu to mimo wszystko stanąć na olimpijskim podium.
– Niestety przy lądowaniu kantowałem nartą, zahaczając jedną o drugą, i się przewróciłem. Czuję lekki niedosyt, ale jestem zadowolony. Pogoda dziś była różna, co powodowało lekki stres, tym bardziej że prowadziłem po pierwszej serii. Jednak udało mi się go opanować – kilka głębokich wdechów i wydechów oraz skupienie się tylko na skoku i musiało być dobrze – skomentował swój występ Łukaszczyk. Drugi medal był złoty. Młodzieżową mistrzynią olimpijską, zwyciężając w pięknym stylu rywalizację dziewcząt w short tracku na 500 m, czyli na swoim koronnym dystansie, została Anna Falkowska. W wielkim finale wystartowały dwie Polki, ale Kornelia Woźniak, upadając tuż przed metą, straciła miejsce na podium. Obie Polki świetnie spisywały się od początku rywalizacji, choć to Anna była tego dnia bezbłędna, wchodząc do finału jako jedna z faworytek do złota. Kornelia jej wtórowała aż do finału. Ten przebiegał genialnie w wykonaniu naszych zawodniczek, które prowadziły od początku i dopiero pod koniec dystansu Kornelia spadła na trzecią pozycję. Pech sprawił, że na ostatniej prostej upadła i ostatecznie sklasyfikowano ją na czwartym miejscu. – Jeszcze to do mnie nie dociera, wciąż bardzo to przeżywam. Cieszę się, że w końcu udało mi się zdobyć coś, o czym marzyłam. Młodzieżowa mistrzyni olimpijska to brzmi dumnie – powiedziała z uśmiechem na twarzy i złotym medalem w rękach Falkowska.
Po trzeci medal dla Polski w koreańskiej imprezie sięgnęła łyżwiarka szybka Hanna Mazur, która rywalizowała w Korei Płd. na kilku dystansach. Trzeba przyznać, że walczyła dzielnie i mogła sprawić niejedną niespodziankę. Ale sprawiła jedną, zdobywając brązowy medal w rywalizacji na 1500 m. Polka wystartowała na tym dystansie w ostatniej parze, co stawiało ją w korzystnej sytuacji, ponieważ miała przed swoim startem przegląd sytuacji i wyników. Na torze zrealizowała ustaloną przez trenera i zarazem ojca Witolda (były reprezentant Polski w łyżwiarstwie szybkim) taktykę, dała z siebie wszystko, a na mecie cieszyła się jak ze złota. – To był ostatni dystans, na jakim bym się spodziewała medalu. Kiedy jechałam do Korei, myślałam, że kolejność powinna być taka: mass start, 500 metrów, mikst i na końcu 1500, a tu mój pierwszy medal zdobyłam właśnie na tym ostatnim dystansie. To bardzo niespodziewane. Myślałam, że będę szósta, może siódma, kompletnie poza podium – mówiła po dekoracji szczęśliwa Mazur. Jednak nasza 48-osobowa młodzieżowa reprezentacja Polski to nie tylko medaliści. Wszyscy inni także walczyli dzielnie i zasługują na słowa uznania. Poza medalami wywalczyliśmy także kilka miejsc blisko podium, a co najmniej w dwóch przypadkach tylko zwykły pech sprawił, że ktoś z naszych nie stanął na podium, bo medal był dosłownie na wyciągniecie ręki. Wystarczy wspomnieć czwarte miejsce Falkowskiej na 1000 m w short tracku, czy również czwartą pozycję Zofii Braun w biegu masowym łyżwiarek szybkich. Nieźle spisali się nasi hokeiści w turnieju 3x3, którzy zajęli piątą lokatę i tylko gorszy bilans bramkowy nie pozwolił im uzyskać awansu do półfinału. Także piąty, ale w rywalizacji monobobów był Michał Mikołajski oraz polscy skoczkowie w drużynowym konkursie mieszanym. Rozczarował z kolei Grzegorz Galica. Nasz utalentowany biathlonista leciał do Korei po medale. Jednak chyba zbyt duża presja nałożona przez sztab na tego młodego zawodnika sprawiła, że nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Mimo dobrej walki na trasach biegowych słabe strzelania niweczyły jego starania. Wierzymy jednak, że Galica nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Celował w sprint i w nim uzyskał najlepszy wynik – był dziewiąty.
Historyczne medale
Po czterech edycjach ZMIO mamy na koncie dwa złote medale i dwa brązowe. Wcześniej pierwszy polski medal – złoto – zdobył w Lozannie w 2020 roku biathlonista Marcin Zawół. – Każdy z tych czterech medali jest historyczny, bo wywalczony w innym sporcie i innej dyscyplinie, czyli każdy na swój sposób jest pierwszy. Mnie osobiście cieszy fakt, że to kolejna rekordowa impreza multidyscyplinarna w wykonaniu naszych sportowców, odkąd zostałem prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Latem zeszłego roku reprezentacja Polski zdobyła 50 medali w III Igrzyskach Europejskich, teraz młodzież w Gangwon pobiła wszelkie rekordy. To dobry prognostyk przed zbliżającymi się wielkimi krokami igrzyskami w Paryżu, które już same w sobie będą dla nas wyjątkowe. Tymczasem dziękuję polskim młodym olimpijczykom za wielkie emocje, których dostarczyli nam swoimi występami w Korei Południowej. To był zaszczyt kibicować wam na żywo – powiedział prezes PKOL.
TOMASZ PIECHAL/PKOL