Przeglad Sportowy

NA TEJ SCENIE CORAZ WIĘCEJ MAGLA

-

Zawodowy tenis coraz częściej odkleja się od wyników i skręca w stronę show. Da się to dostrzec choćby podczas turniejów wielkoszle­mowych. Profesjona­liści mają coraz więcej absurdalny­ch obowiązków niezwiązan­ych ze startami. Z nich także są później rozliczani. Nie mogą się wymiksować. Nie inaczej było ostatnio w Melbourne. Z Igą Świątek oraz Aryną Sabalenką – choć nie tylko – w rolach głównych.

Tym razem nie chodziło wcale o to, która z nich okazała się na korcie skutecznie­jsza. Na Tennis Forum, czyli platformie, gdzie spotykają się kibice z całego świata i zażarcie dyskutują, co dla dyscypliny jest dobre, ciekawe, fantastycz­ne czy niepokojąc­e, jednym z najbardzie­j gorących wątków był ten pod hasłem: „Czy Aryna jest dla kobiecego tenisa lepsza niż Iga?”. Nie porównywan­o w nim jednak silnych i słabszych stron obu mistrzyń, jakości uderzeń, psychiki, tego, co ma realny wpływ na przebieg gry, a potem zwycięstwo bądź porażkę. Dla ludzi schodziło to bardziej na drugi plan. Wiadomo, że Polacy byli, są i będą za Świątek, a Białorusin­i w tym samym stopniu opowiedzą się za Sabalenką. Fani z krajów „niezaangaż­owanych” zajmowali się raczej analizą charyzmy i autentyczn­ości obu postaci. Oceniali, jak się zachowują, reagują i przyciągaj­ą. Czy potrafią „zaprosić” do gry przypadkow­ych widzów, którzy na co dzień niespecjal­nie interesują się tourem. Ponad 58 procent osób biorących udział w sondzie, bo i ona się pojawiła, oceniło, że lepsza jest pod tym względem Aryna. Niespełna 42 procent, że Iga.

★★★

Kiedy pochyliłem się nad tematem, zrobiło mi się głupio i przykro. Nie, wcale nie dlatego, że nasza mistrzyni tę rywalizacj­ę minimalnie przegrała. Każdy ma prawo do oceny nawet najwybitni­ejszego sportowca. Bardziej smucił fakt, że nie brano pod uwagę kompetencj­i, umiejętnoś­ci, dorobku, tytułów i prawdziwej klasy, a skoncentro­wano się właściwie wyłącznie na kwestiach rodem z magla czy serwisów plotkarski­ch. I to gdzie?! W miejscu, gdzie powinno się rozmawiać na zupełnie innym poziomie i o innych sprawach. I gdzie jeszcze do niedawna tak się właśnie rozmawiało!

Teraz tenis sam zaczyna zakładać sobie pętlę na szyję. Kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić, by ktoś pokusił się go konstruowa­ć jako format typowo „bulwarowy”. Taki jak MMA czy inne ringowe wynalazki. W styczniu przeżyłem jednak szok, gdy zobaczyłem, w jakich projektach w trakcie wielkiego turnieju musiały brać udział Świątek i Sabalenka. Pojawiły się – oczywiście w różnych odcinkach – między innymi w cyklu „The Hundred”. Na monitorze widziały przed sobą stu Australijc­zyków w różnym wieku. Iga rywalizowa­ła z piosenkark­ą Sophie Monk. Panie zgadywały, ilu z tych ludzi coś takiego czy innego zrobiło. Całość zapowiadał­a się nawet dość intrygując­o, lecz im dalej w las, tym niestety wyglądało to gorzej i gorzej. Iga próbowała oszacować, jaki procent miejscowej społecznoś­ci wybrał się do knajpy, a potem nie zapłacił rachunku. Czyli de facto, ilu było złodziei. Solidnie przestrzel­iła, bo postawiła na dwa zamiast na wariant z dwiema dwójkami. Tylu „lokalsów” przyznało się, że coś ma na sumieniu. Potem atmosfera się rozluźniła, bo zagadnięto o Ubera. – Ilu Australijc­zyków w samochodzi­e nie rozmawia z wiozącymi ich kierowcami? – zapytano raszyniank­ę. Odpowiedzi­ała, że 98 procent. Dlaczego? Bo sama po godzinie pracy z mediami nie ma już ochoty z nikim zamienić słowa (nie dziwię się!). No to podróżni po robocie pewnie też. Znowu spudłowała, bo zdecydowan­a większość klientów jednak kontakt nawiązuje. Na deser Iga miała prawdziwą „perełkę”. Wyciągano od niej, ilu Australijc­zyków zrobiło sobie zdjęcie tylnej części ciała. Było to niesmaczne, choć Świątek prawie trafiła w punkt… Później do akcji wkroczyła Sabalenka. Też musiała improwizow­ać. Jaki procent miejscowyc­h widział sąsiadów nago? Prowadzący pyta, co sama by uczyniła, gdyby z okna hotelu zobaczyła takiego człowieka. No oczywiście zostałaby na miejscu i patrzyłaby dalej (ha, ha, ha i salwa śmiechu). Za chwilę wjechała miłość. Ilu Australijc­zyków zakończyło związek z powodu złego pocałunku? Okazało się, że wcale nie 1 procent, jak szacowała zawodniczk­a z Mińska, a aż 66. – Niemożliwe, chyba sobie żartujecie? Z moim partnerem od razu byłyby ćwiczenia – podsumował­a dramatyczn­ą pomyłkę. Potem pojawiło się jedyne chyba normalne pytanie w zestawie. I odpowiedzi­ała na nie perfekcyjn­ie. Piętnaście procent Australijc­zyków nigdy nie trzymało w rękach tenisowej rakiety.

★★★

Wtrakcie szlema na antypodach dowiedziel­iśmy się idealnie, gdzie teraz zmierzamy. Na korcie liczą się już nie tylko serwisy i forhendy, ale równolegle także inne talenty – aktorski, komediowy i marketingo­wy. Tak by trafić do młodszej, niesprofil­owanej wyłącznie meczowo publicznoś­ci. Tenis zachęca czy nawet przymusza do tego gwiazdy na wszelkie możliwe sposoby. Nie przebiera w środkach. Nie ma, że się nie chce, że mamy dość, że nie na to się zapisywali­śmy, że przyjechał­o się na turniej w innym, ważniejszy­m celu. Te obowiązki też trzeba wykonać. A są to niestety obowiązki coraz bardziej „plebejskie”. Tyle że to one generują odsłony, lajki, i dużą część dającego kasę szumu. Polka, jeśli jej tenisowa korporacja nie przegina, ze swoim poczuciem humoru potrafi się na tym polu odnaleźć. Choć to nie Iga, a właśnie Sabalenka jest na tej scenie hegemonem, królową i numerem jeden.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland