Przeglad Sportowy

KONIEC NA WŁASNYCH WARUNKACH

- SEBASTIAN PARFJANOWI­CZ dziennikar­z TVP Sport

Nie ma w sportowym dziennikar­stwie większej pułapki niż pytanie o koniec kariery. Sparzył się nim niejeden redaktor, niejedna redaktorka, bo – całkiem logiczne – bardzo byśmy chcieli, by to w rozmowie z nami padły tak ważne słowa, cytowane potem przez inne media. Jeszcze bardziej logiczne jednak, że jeśli ktoś przez pół życia odbijał piłkę rakietą albo skakał na nartach, to nie ma ochoty kończyć tej połówki ot tak, na gorąco, przed kamerami, pod presją pytań. Chciałby to zrobić w sposób bardziej uroczysty, po swojemu. Czasami więc trzeba spotkać się pośrodku. Praktyczni­e wszystkie wielkie ogłoszenia, wszystkie te: „Nadszedł czas…” i „Podjąłem decyzję, że…” były starannie wyreżysero­wane. O tym, że Adam Małysz przyjdzie przed kamery TVP Sport po konkursie mistrzostw świata w Oslo i tam wypowie słowa o zakończeni­u kariery, wiedzieliś­my kilka dni wcześniej. Było to uzgodnione ze skoczkiem, wynegocjow­ane z Polskim Związkiem Narciarski­m. Był czas, by wyciągnąć z szuflady taśmy ze zwycięstwa­mi i wzruszając­ymi komentarza­mi, godnie oprawić wydarzenie. Przygotowa­ne były serwisy informacyj­ne. Taka to tajemnica. Świetnie udawaliśmy zaskoczeni­e. Każda inna próba wyciągnięc­ia ostateczne­j decyzji za wszelką cenę pozostaje wielkim ryzykiem. Nawet gdy sportowiec zdaje się nas kusić, wciągać, naprowadza­ć. Po czwartym miejscu w igrzyskach olimpijski­ch w Pekinie Kamil Stoch dwa razy użył w telewizyjn­ym wywiadzie zwrotu: „To się skończyło”. Dociekliwy – za to nam w końcu płacą – redaktor zapytał zwyczajnie: „Co się skończyło?” i… dostał po łapach. Afera na pół Polski, że zmuszamy mistrza do deklaracji. W takim momencie na dodatek.

Do Kamila jeszcze wrócimy. Bo warto. Ale najpierw inny z wielkich, Andy Murray. Dziennikar­z BBC napisał tekst, w którym pyta, kiedy Szkot powinien zakończyć karierę. I sugeruje, że warto się pospieszyć. Artykuł zaczyna się tak: „Kiedy duma z bycia wielkim mistrzem i odmowa odstawieni­a wyzwań robią więcej złego niż dobrego? Kiedy staje się czytelne, że ogromne poświęceni­e – czasu, energii, wysiłku – nie przynosi żadnych zysków?”. Skończyć się to mogło tylko w jeden sposób. Lawiną negatywnyc­h komentarzy i odpowiedzi­ą samego Murraya, który w wyjątkowo kulturalny­ch słowach poprosił, by się od niego… wiadomo. Bo on wierzy. A jak wierzy, to będzie walczyć do końca. Adam Małysz zakończył karierę w Oslo, bo bardzo chciał odejść, będąc na szczycie. Tak sobie to wymarzył, tak uzgodnił z żoną i bliskimi. Adaś kochał film „Gladiator”, trafiały też do niego słowa piosenki Perfectu, że ze sceny trzeba zejść niepokonan­ym. Taki typ. Brązowy medal mistrzostw świata zaraz po medalach olimpijski­ch stworzył idealny moment.

Nie jest to jednak jedyna możliwa droga. Nie znaczy, że każdy, kto na koniec wielkich dni odpada w pierwszych rundach, nie kończy wyścigów w głównym peletonie albo zdobywa pojedyncze punkciki Pucharu Świata, „rozmienia swoją sławę na drobne” – jak zasugerowa­ł piszący dla BBC Kheredine Idessane.

Im dłużej o sporcie opowiadam, tym większy mam szacunek dla ludzi takich właśnie jak Murray czy Stoch. „Dłubiących” sobie po cichu, cierpliwie, uparcie, wierzących w siebie, wbrew wynikom, logice i wszystkim mądralom wysyłający­ch ich na emeryturę. Symboliczn­e jest to, że Kamil pytanie o koniec kariery w Pekinie usłyszał w lutym 2022 roku. Mijają dwa lata bez podium Pucharu Świata. 52 konkursy. A on wciąż pracuje, by oddać w końcu dwa takie skoki, jakimi nokautował przed laty konkurencj­ę. Tak jak Murray wierzy, że zagra jeszcze mecze na poziomie, który kiedyś plasował go zaraz obok Federera, Nadala i Djokovicia.

I to jest dla mnie prawdziwa miara wielkości. Tacy ludzie mówią „koniec” tylko na własnych warunkach.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland