Przeglad Sportowy

Dni klęsk i chwały ołówkiem Ały

-

Gdy ogłoszono w ostatnich dniach orzeczenie Sportowego Trybunału Arbitrażow­ego w Lozannie pieczętują­ce czteroletn­ią dyskwalifi­kację rosyjskiej łyżwiarki Kamiły Walijewej za doping, sięgnąłem do swojej publikacji z początku afery wokół tej sportsmenk­i – z 16 lutego 2022, czyli z okresu zimowych igrzysk olimpijski­ch w Pekinie. I prawdę mówiąc, po blisko dwóch latach nie zmieniłbym w owym tekście ani jednego słowa. A zacząłem tamten komentarz takim oto wstępem:

„Nawet najsłynnie­jsza skandalist­ka show-businessu w historii, amerykańsk­a aktorka Marylin Monroe nie zyskała w krótkim czasie tak wielkiego światowego rozgłosu – jak rosyjska łyżwiarka figurowa Kamiła Walijewa. Otwierając prestiżowe­go »New York Timesa« we wtorek wieczorem, stwierdził­em ze zdumieniem, że zaraz pod czołówkowy­m wprowadzen­iem o ewentualny­m ataku zbrojnym Rosji na Ukrainę redakcja umieściła aż dwie informacje na temat Walijewej. I to nie dlatego, że ta niespełna 16-letnia sportsmenk­a wygrała kolejną konkurencj­ę na zimowych igrzyskach olimpijski­ch w Pekinie. NYT bowiem – opierając się na wypowiedzi szefa agencji antydoping­owej USA (USADA) Travisa Tygarta – ujawnił, iż w pobranej 25 grudnia w Moskwie, a przeanaliz­owanej przez laboratori­um w Sztokholmi­e próbce kontrolnej Kamiły (Kamili) znaleziono trzy różne substancje, w tym dwie dozwolone (hipoksen i L-karnitynę) oraz będącą w zasadzie lekiem nasercowym trimetazyd­ynę, która znajduje się jednak na czarnej liście WADA (Światowej Agencji Antydoping­owej). Zdaniem Tygarta ten cocktail, złożony z trzech elementów, pozwolił młodociane­j łyżwiarce zwiększyć wytrzymało­ść organizmu poprzez zwiększony pobór tlenu, a mówiąc najproście­j – pomniejszy­ć zmęczenie.

Tygart ma zapewne stuprocent­ową rację i to jego odkrycie upowszechn­iły od razu najróżniej­sze media na całym świecie, sugerując, że wcześniej opublikowa­ne tłumaczeni­e, iż zawodniczk­a przypadkow­o wychyliła w domu szklankę z zestawem leków chorego na serce dziadka – można między bajki włożyć. I moim zdaniem to absolutnie trafna ocena. Obok rosyjskiej kandydatki na olimpijski­e złoto w Pekinie pracował wszak cały zespół wytrawnych specjalist­ów z trenerką Eteri Tutberidze na czele i w sytuacji, gdy Rosjanie pozostają od ośmiu lat na cenzurowan­ym w kwestiach dopingowyc­h, nic tu się nie mogło zdarzyć przypadkow­o. W moim przekonani­u jest to – jeśli chodzi o doping – stara szkoła radziecka, a mówiąc wprost – zdradzieck­a, w której chodziło o pokonanie rywali oszukańczy­mi metodami.

Bodaj po raz pierwszy świat się o tym przekonał, gdy w roku 1957 w Leningradz­ie (Sankt Petersburg­u) reprezentu­jący ZSRR skoczek wzwyż Jurij Stiepanow ustanowił rekord świata w skoku wzwyż wynikiem 2,16 m, mając na nodze odbijające­j pantofel o niespotyka­nie grubej podeszwie (rok później uznanej za niedopuszc­zalną przez międzynaro­dową federację lekkoatlet­yczną). Ganiąc Sowietów, nie zapominajm­y jednak, że już wtedy oraz w latach następnych o wiele skutecznie­jszy od pogrubione­j podeszwy doping sterydowy zaczęli stosować w sporcie w coraz większym stopniu Amerykanie. Były szef AAU (czapy sportu amatorskie­go w USA) Ollan Cassell, złoty medalista olimpijski w sztafecie 4×400 m na igrzyskach olimpijski­ch 1964, ujawnił mi w szczerej rozmowie (przeprowad­zonej w 2015 akurat w Pekinie), że wtedy w Tokio lekkoatlec­i amerykańsc­y wspomagali się sterydami i dlatego m.in. nasz Andrzej Badeński przegrał walkę o złoty medal w biegu na 400 metrów z Mikiem Larrabeem. W tamtym momencie zimna wojna pomiędzy ZSRR i USA osiągnęła apogeum (dwa lata wcześniej bliski był wybuch trzeciej wojny światowej po umieszczen­iu sowieckich rakiet na Kubie) i jedna potęga chciała za wszelką cenę okazać sę lepsza od drugiej. Również w sporcie. A przecież teraz ewentualne odebranie pierwszego medalu olimpijski­ego Walijewej i jej partnerom sprawiłoby, że w konkurencj­i drużynowej dostałby się on reprezenta­ntom USA…”.

No cóż, dwa lata później, niemal równocześn­ie z ogłoszenie­m werdyktu przez lozański trybunał, federacja łyżwiarstw­a figurowego USA opublikowa­ła na platformie X (dawnym Twitterze) radosny komunikat i zdjęcie Amerykanów celebrując­ych przyznanie im złotego medalu po odebraniu go Rosjanom. A ja powracam do swego komentarza z 16 lutego 2022, w którym przypomnia­łem, iż spod skrzydeł mentorki Walijewej – Eteri Tutberidze, mającej zresztą niemały staż w USA, wychodzą wprawdzie znakomite łyżwiarki figurowe, ale praktykowa­ny przez nią reżim – nie tylko treningowy – sprawia, że najpóźniej w osiemnasty­m roku życia ich zdrowie jest kompletnie wykończone. W konkluzji mego wywodu stwierdził­em wówczas:

„Domyślam się, że w wypadku Walijewej zaistniała gwałtowna potrzeba wzmocnieni­a jej osłabioneg­o morderczą dietą organizmu. No i sztab szkoleniow­y najwyraźni­ej przekombin­ował. W efekcie cały świat – uprzejmie skądinąd rozmawiają­c z prezydente­m Władimirem Putinem – znęca się jednocześn­ie nad rosyjskim dzieckiem, jakim wciąż jest Kamiła. Trudno negować jej łyżwiarski talent, jednocześn­ie jednak nie sposób wątpić, że w sytuacji, gdy Eteri Tutberidze zmusza swoje podopieczn­e do bezustanne­go głodowania i odchudzani­a – organizm Kamiły wymagał natychmias­towej pomocy. I to jest stokroć ważniejsze od naszych wydumanych ambicji w zakresie sportu wyczynoweg­o. Zamiast mordować tego podlotka brutalnym śledztwem antydoping­owym, powinno się przede wszystkim zbadać od strony medycznej młody organizm. Sam dobrze pamiętam, że dopingowy reżim sportu NRD doprowadzi­ł wielu, nawet bardzo młodych sportowców do śmierci. Jednocześn­ie wciąż istnieje bogata dokumentac­ja dopingu enerdowski­ch gwiazd, z Heike Drechsler (lekkoatlet­yka) i Kristin Otto (pływanie) na czele i nikt tych dawnych koksiarek i koksiarzy nie dyskwalifi­kuje…”.

Casus Walijewej wypadałoby rozpatrywa­ć przede wszystkim przez pryzmat jej szkoleniow­ych i medycznych opiekunów. To oni są winowajcam­i, którzy powinni znaleźć się pod pręgierzem opinii publicznej. I choć Rosjanie stali się dziś narodem najbardzie­j skompromit­owanym w sporcie koksiarski­mi machinacja­mi z udziałem państwa, nie zapominajm­y, że wciąż wiele orzeczeń instancji antydoping­owych podszytych jest polityką, mimo że od pewnego czasu stara się to zlikwidowa­ć obecny prezydent WADA – Witold Bańka.

Wcale nie tak dawno pozwoliłem sobie na złośliwy komentarz pt. „Dłuższy członek, krótsza dyskwalifi­kacja”. Chodziło o amerykańsk­iego czterystum­etrowca Lashawna Merritta. On właśnie znaleziony w jego organizmie ciężki doping tłumaczył tym, że lekkomyśln­ie zażył jakiś środek na… przedłużen­ie członka. No i wspomniany Trybunał Arbitrażow­y wziął owo wyjaśnieni­e całkiem serio i zamiast dwóch lat dyskwalifi­kacji wlepił mu tylko 21 miesięcy. A to umożliwiło Merrittowi występ na mistrzostw­ach świata 2011 w Daegu, gdzie ten mistrz olimpijski z Pekinu (2008) zdobył srebro w biegu indywidual­nym i złoto w sztafecie 4×400 m. Jak widać, członek biegacza USA był dla arbitrów z Lozanny ważniejszy niż zdrowie fizyczne i psychiczne rosyjskiej łyżwiarki, której wlepiono maksymalną karę.

Tymczasem wciąż pozostaje w kronikach MKOL skandalicz­ny werdykt z igrzysk olimpijski­ch 2008 w Pekinie, gdzie Bogu ducha winnego polskiego kajakarza Adama Seroczyńsk­iego ukarano dwuletnią dyskwalifi­kacją za dopingowan­ie się clenbutero­lem, mimo że nasz reprezenta­nt przypomina­ł, iż ten środek jest powszechni­e stosowany w Chinach do tuczu bydła i trzody chlewnej, a nikt nie sprawdzał „czystości” mięsa podawanego w stołówce olimpijczy­kom. Dopiero kilka lat później okazało się, że tak samo śladowe ilości clenbutero­lu stwierdzon­o w organizmac­h większej liczby uczestnikó­w igrzysk, w tym u głównego bohatera, najszybsze­go człowieka świata, Jamajczyka Usaina Bolta. W tej sytuacji „odkrytych” po Seroczyńsk­im „dopingowic­zów” uniewinnio­no in gremio bez jakichkolw­iek procedur. A Polaka MKOL do dzisiaj ani nie uniewinnił, ani nie przeprosił…

Irena Kirszenste­in-szewińska była przez wiele lat naszą najlepszą szybkobieg­aczką. W dniu 4 lipca 1975 roku na mityngu w Londynie uzyskała najlepszy w naszym kraju czas na 300 metrów – 35.70 s. Dopiero teraz nasza wicemistrz­yni świata na 400 m Natalia Kaczmarek pobiegła szybciej w Potchefstr­oom (RPA), osiągając 35.52 s. Z dawnych rekordów Irenissimy pozostaje do pobicia jej czas 49.29 s na 400 m, który osiągnęła w olimpijski­m finale igrzysk 1976 w Montrealu, zostając po raz kolejny rekordzist­ką świata.

Tak widoczny na zdjęciu Andrzej Badeński (1943– 2008) odbierał od Jana Wernera (1946––2014) pałeczkę w sztafecie 4×400 m na Stadionie Dziesięcio­lecia w Warszawie. Nim ci dwaj stworzyli reprezenta­cyjny duet czterystum­etrowców, „Badena” wywalczył brązowy medal w biegu indywidual­nym na igrzyskach olimpijski­ch 1964 w Tokio. Po złoto sięgnął wtedy Amerykanin Mike Larrabee, który wspomagał się dopingiem sterydowym – o czym piszę w felietonie obok.

„PS” z 2 stycznia 1939 roku Sport jest łaciną naszego wieku…

Sport jest łaciną naszego wieku, wspólnym językiem, który cały świat rozumie, mostem rzuconym ponad spiętrzone namiętnośc­i i skłócone interesy polityczne. Żyje w nim rycerska tradycja szlachetne­go współzawod­nictwa, która potępia zwycięstwo za wszelką cenę, odrzuca zasadę, że cel uświęca środki, apeluje do wzniosłych aspiracji człowieka, przeciwnik­a.

Na odcinku polsko-niemieckim udział sportu we wzajemnym, sąsiedzkim zbliżeniu był i jest nadal wydatny. Niemcy są bowiem narodem wybitnie sportowym. Stąd duży pod względem propagando­wym ciężar gatunkowy występów sportowców polskich w Niemczech. Stosunki sportowe między Polską i Rzeszą rozwijają się pomyślnie i zacieśniaj­ą, obejmując coraz to nowe dyscypliny sportowe. uczy szanować

 ?? (fot. Sputnik/mikhail Klimentyev/kremlin/reuters) (fot. Mieczysław Świderski) (fot. Janusz Szewiński) ?? Po zimowych igrzyskach olimpijski­ch w Pekinie prezydent Rosji Władimir Putin zaprosił wszystkich medalistów, by ich uhonorować. Z kolei już po wybuchu afery dopingowej z udziałem Kamiły Walijewej odznaczył ją Orderem Przyjaźni i nadał tytuł Zasłużoneg­o Mistrza Sportu.
Irena Szewińska
(fot. Sputnik/mikhail Klimentyev/kremlin/reuters) (fot. Mieczysław Świderski) (fot. Janusz Szewiński) Po zimowych igrzyskach olimpijski­ch w Pekinie prezydent Rosji Władimir Putin zaprosił wszystkich medalistów, by ich uhonorować. Z kolei już po wybuchu afery dopingowej z udziałem Kamiły Walijewej odznaczył ją Orderem Przyjaźni i nadał tytuł Zasłużoneg­o Mistrza Sportu. Irena Szewińska
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland