Rumaka pomysł na Lecha
Nowy szkoleniowiec Kolejorza zapewnia, że zna potrzeby zespołu, które pozwolą mu powalczyć o mistrzostwo i Puchar Polski.
Nie trzeba być wielkim fachowcem, aby dostrzec, że w rundzie jesiennej obecnego sezonu głównym problemem Lecha Poznań był brak organizacji gry. Często oglądaliśmy Kolejorza zagubionego, niepoukładanego, pozostającego bez większego pomysłu w ofensywie i dającego się zaskoczyć w prosty sposób przy atakach rywali. Jakość piłkarska w zawodnikach KKS jest na tyle duża, że Kristoffer Velde czy Filip Marchwiński potrafili sami zapewniać Lechowi punkty, a Jesper Karlström oraz Radosław Murawski i tak rozdawali karty w środku pola.
Potrzebują planu
Na dłuższym dystansie poleganie wyłącznie na indywidualnych umiejętnościach piłkarzy nie może dać gwarancji walki o najwyższe cele i o tym przy Bułgarskiej przekonano się bardzo szybko. – Nie dało się ukryć, że w ostatnich miesiącach potencjał Kolejorza nie był uwalniany. Nawet podczas meczów przy Bułgarskiej dało się odczuć, że nie jest to drużyna pewna siebie. Sporo zmieniło się od rundy wiosennej poprzedniego sezonu, kiedy oglądaliśmy zupełnie inną drużynę – ocenia w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Błażej Telichowski, były piłkarz Lecha.
Z szatni zaczęły dochodzić głosy sygnalizujące, że zespół jest głodny tego, aby wreszcie grać bardziej taktycznie i odpowiednio przygotowywać się na mecze z kolejnymi rywalami. Mikael Ishak, niedawno wspominając zremisowany mecz 0:0 z Legią Warszawa, powiedział, że w tygodniu poprzedzającym klasyk PKO BP Ekstraklasy drużyna na treningach „robiła dziwne rzeczy”. Co dokładnie miał na myśli Szwed, wie tylko on, ale takich sytuacji ma już nie być za kadencji Mariusza Rumaka.
46-letni szkoleniowiec doskonale wie, że obecna szatnia Lecha chce zobaczyć plan. Już na swojej pierwszej konferencji prasowej Rumak wypowiadał się, jakby był świadomy, że piłkarzy może przekonać właśnie w ten sposób, czyli przygotowaniem do każdego kolejnego spotkania. Tak zresztą Kolejorz funkcjonował za kadencji Macieja Skorży, którego od Johna van den Broma różniło między innymi to, że w ofensywie nie dawał tak dużej swobody swoim zawodnikom. Nieprzypadkowe jest, że Rumak wspominał również o tym, iż zespół musi wrócić do niektórych prostych mechanizmów, które doskonale działały właśnie za kadencji Skorży.
Dodaje pewności siebie
Gdyby trenerzy mogli zdobywać punkty dzięki publicznym wypowiedziom, to Lech pod wodzą Rumaka już teraz znajdowałby się o krok od prowadzącego w tabeli Śląska Wrocław. Od pierwszego dnia, kiedy ogłoszono nowego szkoleniowca ośmiokrotnych mistrzów Polski, ten we wszystkich swoich wypowiedziach wypada wręcz perfekcyjnie. Używa sformułowań, które mają przypaść do gustu kibicom, jak to, że w Polsce są tylko dwie posady, o których marzy trener. Według niego to reprezentacja i Lech Poznań, dodając, że „być może w Warszawie myślą nieco inaczej”.
Najważniejsze jest jednak, że Rumak jest pewny siebie i chce tę pewność przelać na drużynę. Jego słowa o tym, z jak dużym entuzjazmem przystąpił do pracy od pierwszego dnia po podpisaniu umowy, o olbrzymiej jakości w zespole czy Bartoszu Mrozku i Filipie Bednarku jako najlepszych bramkarzach w Ekstraklasie wskazują na, że 46-latek chce zarazić zespół pozytywną energią. Podobnego języka nie brakuje podczas treningów, a do legendy urosły słowa trenera wykrzyczane podczas jednych z zajęć na zgrupowaniu w Turcji, kiedy stwierdził: „Zniszczymy wszystkich, zobaczycie!”.
Często przez Rumaka używane jest również słowo „razem”. To banalne stwierdzenie, ale opiekun Lecha wielokrotnie przekazywał piłkarzom, że mają tworzyć drużynę. W tym momencie należy wrócić do poprzedniego wątku o jakości indywidualnej zawodników. Wiosną pojedyncze błyski poszczególnych piłkarzy mają pomagać Lechowi, ale jego największą siłą ma być jedność. A przynajmniej taki jest cel Rumaka, co podkreśla na każdym kroku.
Kupili trenera już teraz?
Do wznowienia rozgrywek PKO BP Ekstraklasy pozostał tydzień, ale już teraz można zastanawiać się, czy szatnia Lecha zaufała Rumakowi i kupiła jego pomysł. Wszystko wskazuje na to, że odpowiedź na to pytanie jest dla trenera bardzo korzystna. Podczas zgrupowania w Turcji w bardzo pochlebnych słowach na temat szkoleniowca wypowiadał się nie tylko Mikael Ishak, ale również Dino Hotić, Afonso Sousa oraz Radosław Murawski.
To oczywiście tylko i aż wypowiedzi medialne, a na dodatek przed startem rundy, więc trudno byłoby spodziewać się, że ktokolwiek już teraz będzie chciał mówić na temat nowego trenera w negatywnym tonie. Nie zmienia to jednak faktu, że atmosfera po odejściu van den Broma nieco się oczyściła i do wiosny Lech przystąpi z nową energią i nowymi nadziejami. – Podejrzewam, że Mariusz Rumak wie, gdzie dokładnie leży problem drużyny i ma pomysł, jak go rozwiązać. Poza tym jest osobą inteligentną i wraz z upływem czasu zdaje sobie sprawę, jakie błędy popełnił w przeszłości, co pozwoliło mu wyciągnąć właściwe wnioski – twierdzi Telichowski.
Rumak ma świadomość
Świadomość to pojęcie, którego w ostatnich miesiącach pracy przy Bułgarskiej brakowało van den Bromowi. Na pytania dotyczące tego, dlaczego Lech traci tyle bramek, Holender odpowiadał zdawkowo i często denerwował się na dziennikarzy. Przekaz był mniej więcej taki, że po prostu „jakoś to będzie”. A nie było, bo Kolejorz w całej rundzie stracił aż 25 goli, czyli tylko o 4 mniej niż w całym poprzednim sezonie (29). Warto dodać, że przed dwoma laty, gdy Lech sięgał po mistrzostwo Polski, rozgrywki zakończył z 24 straconymi bramkami.
Fakt, że u schyłku swojej pracy van den Brom żył we własnym świecie, potwierdza jego zdziwienie zwolnieniem z Lecha. Po zremisowanym meczu z Radomiakiem (2:2) wiedział, że następnego dnia czeka go rozmowa z władzami klubu, ale jednocześnie dziennikarzy zapewniał, że zobaczymy się już za kilka tygodni przed startem przygotowań
do rundy wiosennej. Rumak w odróżnieniu od Holendra dostrzega problemy poznańskiej drużyny, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Wyciągnięcie z dołka kilku bardzo ważnych postaci, którzy jesienią zawodzili, to jedno z jego głównych zadań.
Mowa przede wszystkim o zawodnikach z rzeczonej formacji obrony, której zestaw personalny wydaje się bardzo mocny. – Powrót Bartka Salamona to bardzo dobra wiadomość, gdyż to jeden z liderów drużyny, ale na pewno potrzebuje czasu. Filip Dagerstål już wielokrotnie udowodnił, że ma ogromne możliwości i gdyby nie zdrowie, to na pewno należałby do czołówki obrońców w lidze. Miha Blažič to reprezentant Słowenii, co mówi samo za siebie. Z kolei Antonio Milić wyrobił sobie w Polsce świetną markę i nie trzeba go przedstawiać. Myślę, że on sam wie, iż ubiegła runda nie była dla niego najlepsza. Mimo wszystko mowa o piłkarzu, na którym można polegać – przypomina Telichowski. Rumak doskonale wie, że miejsca na pomyłki nie ma i w swoich wypowiedziach sam gra va banque. – Dla nas każdy remis będzie jak porażka. Jesteśmy Lechem Poznań i musimy wygrywać – przekonuje, nie dając sobie marginesu błędu. Jednocześnie pokazuje, że zdaje sobie sprawę z sytuacji Kolejorza, który do prowadzącego w tabeli Śląska traci osiem punktów i nie może pozwolić sobie na potknięcia. To kolejne przeciwieństwo względem van den Broma, który dostrzegał pozytywy w remisie 2:2 z Radomiakiem, porażce 0:1 z Piastem, a domową klęskę 1:3 z Widzewem lekceważył, mówiąc, że jego zespół podarował rywalom zwycięstwo.
Odpowiedź przyjdzie bardzo szybko
Trenerzy i piłkarze bardzo często nadużywają stwierdzeń, że „każdy mecz to dla nich finał”. Są to słowa na tyle wygodne, że pozwalają odpowiedzieć na wszystkie pytania, a jednocześnie wiele nie mówią. W przypadku Rumaka jednak pasują idealnie, bo jego drużyna rzeczywiście musi punktować od pierwszej wiosennej kolejki. Potencjalna strata punktów w premierowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin sprawiłaby, że Rumak już na starcie przez wielu kibiców w Poznaniu zostałby uznany za nieudolnego aktora. Zwłaszcza że osób, które nadal nie są przekonane co do jego nominacji, nie brakuje. Do marca Rumak na pewno niczego z Lechem nie wygra, ale wiele może przegrać. Terminarz nie jest łaskawy dla Kolejorza, bo po spotkaniu z Zagłębiem poznaniaków czekają mecze z Jagiellonią Białystok (wyjazd), Śląskiem Wrocław (dom) oraz Rakowem Częstochowa (wyjazd), a między nimi na Bułgarską zawita Pogoń Szczecin w ramach meczu 1/4 finału Pucharu Polski.