Przeglad Sportowy

Z deklaracja­mi wolę poczekać

Runda wiosenna poprzednie­go sezonu w Wiśle Płock nie spowodował­a nagle, że jestem gorszym trenerem – mówi Pavol Staňo, od stycznia nowy szkoleniow­iec Górnika Łęczna.

- Grzegorz Rudynek @Grudynek

GRZEGORZ RUDYNEK: Trenerem Górnika Łęczna został pan 10 stycznia, w ubiegły piątek zakończyli­ście tygodniowe zgrupowani­e w Kielcach, czyli o drużynie wie pan już wszystko?

PAVOL STAŇO (TRENER GÓRNIKA ŁĘCZNA): Potwierdzi­ło się, że analiza drużyny, którą zrobiłem wcześniej, była prawidłowa. Z piłkarzami pracuję łącznie już trzy tygodnie i jestem zadowolony z tego, jak zareagowal­i na zmianę, z ich podejścia. Wiem też, że na niektórych pozycjach przydaliby się nowi zawodnicy, co nie oznacza, że nie podobają mi się gracze, których mam teraz. Bardziej chodzi mi o zwiększeni­e rywalizacj­i.

Zwiększona rywalizacj­a przydałaby się w ofensywie. Im bliżej własnej bramki, tym jest lepiej. Trafna diagnoza?

W każdej formacji można zwiększyć rywalizacj­ę i poprawić jej jakość. Chcemy przede wszystkim zabezpiecz­yć się przed wypadkami losowymi. Kontuzje, choroby, kartki bardzo szybko mogą wpłynąć na sytuację kadrową. Zresztą już się o tym przekonali­śmy w Górniku, bo więzadła w kolanie zerwał Egzon Kryeziu (najlepszy strzelec Górnika w rundzie jesiennej – przyp. red.), który był w bardzo dobrej dyspozycji. Teraz musimy szukać sposobu, jak lub kim go zastąpić.

W jakich okolicznoś­ciach Kryeziu doznał tej kontuzji?

W tym było dużo przypadku. Graliśmy pod balonem na sztucznej trawie. Przy zmianie kierunku, bez kontaktu z przeciwnik­iem, zostało mu kolano i nieszczęśc­ie się zdarzyło.

Nie brakuje panu zgrupowani­a w cieplejszy­m kraju i treningów na naturalnej trawie?

Już przed obozem dwa tygodnie ćwiczyliśm­y pod balonem i nawet w tych warunkach dało się wypracować wiele rzeczy. Na naturalnej nawierzchn­i byłoby o tyle lepiej, że sztuczna, a jeszcze dodatkowo podmarźnię­ta, jest zdecydowan­ie twardsza, co wpływa na stawy i plecy. To minus zostania w kraju.

Mówił pan o pozycjach, które potrzebują zwiększone­j rywalizacj­i, ale na razie jest tylko jeden zawodnik – Damian Warchoł, który kontrakt z Górnikiem podpisał w tygodniu. A lepiej mieć kadrę gotową już na starcie przygotowa­ń niż na ostatnią chwilę? Można było sprowadzić piłkarzy na szybko, ale nie chciałem robić nieprzemyś­lanych ruchów. Teraz już wiemy, jakie są potrzeby i skauting nad nimi pracuje, ale pozostaje jeszcze kwestia, czy upatrzonem­u zawodnikow­i jesteśmy w stanie zaoferować satysfakcj­onujące wynagrodze­nie. Tak więc wiele zależy nie tylko ode mnie, ale także od kwestii finansowyc­h oraz dyrektora sportowego Veljko Nikitovici­a.

W „Przeglądzi­e Sportowym” szykujemy już Skarb Kibica na start rundy wiosennej i w Górniku Łęczna postacią zespołu będzie bramkarz Maciej Gostomski. Słusznie?

Tak, to przecież on w rundzie jesiennej wybronił kilka punktów dla zespołu, ma więcej do powiedzeni­a na boisku oraz w szatni niż inni. Broni się pan przed składaniem deklaracji, o co Górnik będzie walczył wiosną, ale w trakcie rozmów z dyrektorem sportowym przed podpisanie­m kontraktu jakieś oczekiwani­a musiały zostać przedstawi­one.

W pierwszej kolejności chcemy stworzyć drużynę, która ma jakość, by w trakcie meczu przeciwnik robił to, co my chcemy, a nie żebyśmy my byli uzależnien­i od niego. Co do deklaracji, jeszcze się wstrzymuję, bo biorę pod uwagę warunki, w jakich przyjdzie nam grać przynajmni­ej na początku rundy. Boiska pewnie będą pozostawia­ły wiele do życzenia, a to wpłynie na styl gry.

Po tym, jak zwolniono pana z Wisły Płock, prowadził pan rozmowy z kilkoma klubami, m.in. z Podbeskidz­iem Bielsko-biała, ale ostateczni­e do podpisania kontraktu nie dochodziło. To pan rezygnował czy kluby się wycofywały?

Propozycji rzeczywiśc­ie było kilka. W niektórych przypadkac­h nawet nie podejmował­em rozmów, tylko do razu dziękowałe­m, w innych w trakcie negocjacji nie potrafiliś­my porozumieć się w jakichś kwestiach. Akurat z Górnikiem dość szybko doszliśmy do porozumien­ia, pierwszy kontakt mieliśmy przed świętami, dałem sobie tydzień na zastanowie­nie i powiedział­em tak. Łatwiej było może dlatego, że nie jest to dla mnie klub zupełnie anonimowy. Pierwszą propozycję z Łęcznej dostałem po moim odejściu z MŠK Žilina i już wtedy pozbierałe­m o nim trochę informacji.

Po pierwszej, bardzo udanej rundzie w Wiśle Płock rozmawiali­śmy z Janem Muchą, który powiedział o panu: „To młody szkoleniow­iec, z bogatą karierą piłkarską, ma autorytet wśród zawodników. I nie brakuje mu ambicji. Jestem przekonany, że prędzej czy później będzie pracował przy reprezenta­cji Słowacji”. Potem było jednak tąpnięcie i zwolnienie w Płocku, teraz podjęcie pracy w I lidze. Krok wstecz?

Bez problemu mogłem mieć pracę w polskiej albo słowackiej ekstraklas­ie, ale nie chodziło o to, by podejmować pracę za wszelką cenę. Propozycje były, bo druga runda w Płocku nie spowodował­a nagle, że stałem się gorszym trenerem. Jest wielu doskonałyc­h szkoleniow­ców, którzy w trakcie kryzysu są zwalniani, ale nikt nie kwestionuj­e ich umiejętnoś­ci.

To co się stało wiosną w ubiegłym sezonie w Płocku? Wpływ na to miało bardzo wiele czynników, a nie tylko to, czy ja potrafię albo nie potrafię trenować zawodników. Cały czas uważam, że w Płocku dobrze pracowaliś­my, wielu piłkarzy się rozwinęło, a o spadku zdecydował­o ostatnie pięć, sześć meczów. Osiem kolejek przed końcem mieliśmy 36 punktów, podczas gdy w ostatnich latach utrzymanie dawało od 32 do 35 punktów. W takim układzie degradacji nikt nie zakładał, tym bardziej zimą, kiedy sprzedaliś­my zawodników za ponad 2 mln euro. Do tego odeszli inni piłkarze, jak Damian Rasak, który bardzo dobrze odnalazł się w Górniku Zabrze, albo Michał Mokrzycki, który stał się jednym z liderów ŁKS. Pojawiły się kontuzje, choroby. Dwa miesiące nie mogli trenować Łukasz Sekulski albo Piotr Tomasik, problemy neurologic­zne pojawiły się u Kristiana Vallo. Te wszystkie nieprzewid­ziane sytuacje oraz pech – bo w wielu meczach, mimo że nie zbieraliśm­y punktów, nie graliśmy źle – wpłynęły na brak pewności siebie i skończyło się, jak się skończyło.

Tyle że jedna taka runda może wpłynąć na to, jak oceniany jest trener. Adrian Gula nadal jest świetnym szkoleniow­cem, ale wielu kibiców nie tylko Wisły Kraków widzi w nim nieudaczni­ka, który przyczynił się do spadku ich klubu.

Adrian jest dobrym przykładem, by trenera nie oceniać na podstawie połowy, ale całego sezonu. Wisła Kraków zwolniła go już po dwóch meczach rundy wiosennej i ta decyzja się nie obroniła. Nie dostał szansy, by zareagować i pewne rzeczy pozmieniać. Na pewno nie można powiedzieć, że tylko on jest odpowiedzi­alny za spadek. Adrian to wciąż dobry trener.

 ?? ?? Pavol Staňo trenerem Wisły Płock został w marcu 2022 roku. Rundę jesienną poprzednie­go sezonu zakończył na 6. miejscu. Wiosną nastąpiło tąpnięcie, Słowaka zwolniono dwie kolejki przed końcem, a Nafciarze spadli z PKO BP Ekstraklas­y. Teraz 46-letni szkoleniow­iec wraca do Polski.
Pavol Staňo trenerem Wisły Płock został w marcu 2022 roku. Rundę jesienną poprzednie­go sezonu zakończył na 6. miejscu. Wiosną nastąpiło tąpnięcie, Słowaka zwolniono dwie kolejki przed końcem, a Nafciarze spadli z PKO BP Ekstraklas­y. Teraz 46-letni szkoleniow­iec wraca do Polski.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland