Przeglad Sportowy

Wszystko zależy ode mnie

-

ALBERTO BERTOLOTTO: Dwa lata temu pożegnał się pan ze Śląskiem Wrocław. Po raz pierwszy w życiu opuścił pan Polskę na stałe i przeniósł się do Werony, żeby zagrać w tamtejszym Hellasie. Jak było na początku?

MATEUSZ PRASZELIK (POMOCNIK COSENZY CALCIO): Klub przedstawi­ł mi fajną sportową ofertę, ponieważ co do systemu gry – korzystał z tego samego ustawienia co Śląsk (3-4-2-1 – przyp. red.). Trener i dyrektor sportowy Verony, z którymi byłem w kontakcie, mówili, że mnie chcieli. Czułem się przygotowa­ny do tego wyzwania, o czym świadczy fakt, że zacząłem grać od razu. Niestety po meczach z Juventusem i Udinese doznałem kontuzji, która wykluczyła mnie z gry na kilka tygodni. Jak sobie pan z tym poradził? Było trochę trudno wrócić do formy, jaką miałem przed urazem. To był cios, biorąc też pod uwagę, że pomysły na piłkę trenera Igora Tudora bazowały na fizycznośc­i, bieganiu oraz pojedynkac­h. Później nie postawiono na mnie, ale nie ma co mówić, bo grający na mojej pozycji Gianluca Caprari i Antonin Barak zdobyli łącznie 23 bramki. Mimo tego szkoleniow­iec cały czas rozmawiał ze mną i mówił, że był ze mnie zadowolony. Ja się trochę denerwował­em, bo wiadomo, każdy zawodnik pragnie grać, ale to też było fajne, że trener mnie motywował.

Od lutego do maja 2022 roku spędził pan na boisku tylko 23 minuty. Można jednak powiedzieć, że mimo to dużo nauczył się pan od Tudora oraz kolegów z drużyny?

Tak. Patrzę na to przez ten pryzmat, że miałem okazję trenować z dobrymi zawodnikam­i, dzięki którym mogłem się rozwinąć. Doświadcze­nie, jakie wtedy zdobyłem, procentuje teraz, kiedy gram regularnie. Co do życia we Włoszech oraz relacji w szatni – byłem zadowolony. Werona to przepiękne miasto, a koledzy z drużyny bardzo mi pomagali. Skoro Paweł Dawidowicz był wówczas kontuzjowa­ny, byłem de facto jedynym Polakiem w składzie – dlatego Barak, ale też Giovanni Simeone, Adrien Tameze, Panagiotis Retsos byli blisko mnie. Także Miguel Veloso, który był bardzo dobrym kapitanem i pomógł mi „wejść” do drużyny.

Po tym sezonie Barak i Caprari odeszli z klubu, więc mógłby mieć pan szansę, aby stać się podstawowy­m piłkarzem Hellasu. Coś jednak nie wypaliło, prawda?

Cztery dni po rozpoczęci­u obozu złapałem covida, a blisko zamknięcia okna transferow­ego do Hellasu przyjechał kolejny zawodnik na moją pozycję. Niestety nie mogłem zmienić drużyny – byłem jeszcze piłkarzem Śląska i nie mogłem pójść z wypożyczen­ia na wypożyczen­ie. Dla mnie to był trudny moment, bo wiedziałem, że szanse na grę będą małe. Czekałem na następne okno, kiedy pojawiła się oferta z Cosenzy.

Patrzył pan na nią jak na możliwość rozwoju? Powiedział­bym raczej, że postrzegał­em ją jako szansę, by udowodnić, że jestem dobry i daję radę. Nikt nie wiedział, jak gram, czy jestem dobry, czy nie. Nie miało znaczenia, że jestem zawodnikie­m Verony. Trzeba pokazać swoje umiejętnoś­ci na boisku. Ja wiedziałem, że muszę zapracować na to wszystko. Od razu zacząłem grać, ale po miesiącu doznałem kolejnego urazu i czekała mnie długa przerwa. Byłem poza grą przez dziesięć tygodni. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów! Dlatego mówię, że półtora roku spędzone we Włoszech stanowiło dla mnie solidną lekcję charakteru i wytrzymało­ści. Często musiałem pracować sam dla siebie, ale po tym gorszym czasie zawsze przychodzi lepszy.

Po deszczu wychodzi słońce. Teraz nareszcie świeci nad panem?

Tak. Wreszcie jest dobrze. To mój najlepszy okres we Włoszech. Czuję, że z każdym dniem i z każdym meczem rosnę. Do Cosenzy przeniosłe­m się ponownie na zasadzie wypożyczen­ia i dostałem te minuty, o które cały czas walczyłem. Wiem, że to nie koniec, bo wciąż muszę pracować i pokazywać się z dobrej strony, aby słońce świeciło nade mną jak najdłużej.

Pana pozycja na murawie została trochę zmieniona, ponieważ stał się pan środkowym pomocnikie­m. Podoba się panu to nowe rozwiązani­e?

W tej roli czuję się bardzo dobrze, ponieważ praktyczni­e jestem odpowiedzi­alny w drużynie za rozgrywani­e. Cieszę się, że mam takiego trenera jak Fabio Caserta, który grał kiedyś na poziomie Serie A i B jako „szóstka” oraz „ósemka”. Od nas, czyli pomocników, najwięcej wymaga i chce, żebyśmy kreowali jak najwięcej sytuacji i grali jak najwięcej piłką. Dla mnie to wyłącznie świetna lekcja. W związku z tym we Włoszech bardzo poprawiłem się w defensywie. Jak ocenia pan włoską drugą ligę?

Zawsze uważałem Ekstraklas­ę za dobrą ligę, ale myślę, że Serie B jest od niej trudniejsz­a. Tu występuje wielu zawodników z jakością. Do tej ligi trzeba się dostosować i na pewno można się w niej wiele nauczyć. Są kluby, które wydają duże pieniądze, ale nigdy nie wiadomo, kto zwycięży – to pokazują wyniki.

Może pan wskazać piłkarza, który zrobił na panu wrażenie? Jedynym zawodnikie­m, o którym naprawdę po meczu powiedział­em, że jest bardzo dobrym graczem, jest Tanner Tessmann, pomocnik Venezii. Bardzo dobrze się ustawia, ma świetne warunki fizyczne, jest ponad włoską drugą ligę.

A jak natomiast odnajduje się pan w mieście i w klubie, w którym jest na wypożyczen­iu?

Bardzo dobrze. Mam wszystko, jeśli chodzi o granie w piłkę. Mam dobrych kolegów w szatni, co sprawia, że jestem szczęśliwy. Co do życia – tu jest świetna pogoda przez cały rok, ciągle jest ciepło. Nawet teraz patrzę przez okno – świeci słońce i jest 20 stopni. Kalabria jest troszkę inna niż północ Włoch, ale dla mnie tutejsi ludzi są milsi, rodzinni. Bardzo mi się podoba. I czasami odwiedzają mnie rodzice, którzy zawsze mnie wspierali. Moim ulubionym miejscem jest Tropea, która znajduje się nad morzem, ale z Cosenzy często jeździłem też do Amalfi, a więc do Kampanii. Moim ulubionym daniem jest natomiast makaron ze świeżymi pomidorami. Proste, ale przepyszne.

Jakie są pana zawodowe marzenia?

Skupiam się na tym, żeby grać coraz lepiej, oraz na tym sezonie, ponieważ chcę pomagać drużynie, aby utrzymała się ona w Serie B. Na pewno chciałbym grać w Serie A lub w innej ważnej lidze, jeśli będzie taka okazja. Wiem, że wszystko zależy ode mnie.

Ostatnie pytanie: czy Śląsk według pana może zdobyć tytuł? Pomidor! Wszystko zależy według mnie od głowy i nastawieni­a

Ofertę z Cosenzy postrzegał­em jako szansę, by udowodnić, że jestem dobry i daję radę. Wiedziałem, że muszę zapracować na wszystko, pokazać umiejętnoś­ci.

zespołu – jakość na boisku Śląsk już pokazywał. Miejsca na pomyłkę jest mało, a kluby takie jak Legia i Raków będą naciskać. Zobaczymy.

 ?? ?? Mateusz Praszelik gra w drugoligow­ej Cosenzie od stycznia. Wystąpił w jej barwach 27 razy.
Mateusz Praszelik gra w drugoligow­ej Cosenzie od stycznia. Wystąpił w jej barwach 27 razy.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland