Zagadkowa nieobecność Drzyzgi
To miało być szlagierowe spotkanie 20. kolejki. Do Kędzierzyna-koźla przyjechała Asseco Resovia, a my jako kibice liczyliśmy na dużo emocji. Niestety nie było to sportowe widowisko, o którym będziemy rozpisywać się długimi tygodniami. W tej sytuacji nie ma jednak winnych. To nie błędy sztabów szkoleniowych, słabe zaangażowanie zawodników, tylko zwykły, życiowy i sportowy pech. Nie potrafię innym słowem opisać sytuacji, która ma miejsce w Kędzierzynie-koźlu. Wirusy, choroby i kontuzje zdziesiątkowały ekipę, która trzykrotnie sięgała po tytuł najlepszej drużyny Europy. W tak okrojonym składzie nie ma praktycznie szans na utrzymanie hegemonii w rozgrywkach siatkarskiej Ligi Mistrzów. Odnoszę wrażenie, że jedyne słuszne wyjście to skoncentrowanie się na ligowym podwórku. Trudno wyobrazić sobie, że tak utytułowanego zespołu zabraknie w fazie play-off. Braki personalne nie są również obce Asseco Resovii. Przedmeczowe odprawy w obu tych drużynach mogą przebiegać pod hasłem: gramy tym, co mamy. Coraz mocniej przyzwyczajam się do projektu pod tytułem: Łukasz Kozub pierwszym rozgrywającym drużyny z Podkarpacia. Do końca fazy zasadniczej rozgrywek zostało dziesięć kolejek, ale w tym momencie to 26-letni rozgrywający pozyskany w trakcie sezonu z GKS Katowice śmiało może czuć się największym wygranym tej części sezonu. Nadal nie znam odpowiedzi na pytanie czy odesłanie Fabiana Drzyzgi do kwadratu dla rezerwowych to efekt nagłej obniżki poziomu sportowego dwukrotnego mistrza świata, czy awantury na linii zawodnik – trener? Cierpliwie poczekam z tym do końca sezonu. Jak się dowiem, to obiecuję, że napiszę.