Przeglad Sportowy

Nasi „wielcy” dali ciała

-

MARCIN DOBOSZ: Piękną, okrągłą rocznicę obchodził nasz ekspert i mój rozmówca. 50 lat minęło jak jeden dzień?

RADOSŁAW KAŁUŻNY (BYŁY REPREZENTA­NT POLSKI, KOMENTATOR „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”): Przede wszystkim czuję się na 35 lat, a ta piątka z przodu wcale mnie nie uwiera. Szczerze mówiąc, mam w tyłku te cyferki. Na żadne się nie obrażam. Niezależni­e, czy mój wiek zaczynał się na 3, 4 czy teraz – na 5.

DOBOSZ:

Czuje się pan spełnionym człowiekie­m?

KAŁUŻNY: Sportowo zdecydowan­ie tak. Taki wyrośnięty „toporek” jak ja kilkadzies­iąt razy zagrał w reprezenta­cji Polski, wziął udział w mistrzostw­ach świata, wystąpił w Lidze Mistrzów, pokopał w europejski­ch pucharach i Bundeslidz­e. Nie ma na co narzekać. Dla Roberta Lewandowsk­iego spełnienie­m marzeń był Bayern albo Barcelona. Dla mnie himalajami był Bayer Leverkusen i to wspomnieni­e daje mi radochę. Inna sprawa, że niezbyt często to wspominam, chyba że… pan zadzwoni. (śmiech) Kto wie, może nieco wyżej bym podskoczył, gdybym inaczej podchodził do sportu.

DOBOSZ: Bardziej profesjona­lnie?

KAŁUŻNY: Dokładnie. Ale na taką siłownię patrzeć nie mogłem. Kwadrans spędzony w niej był dla mnie stratą czasu, mordęgą i karą. Kiedy starsi koledzy z drużyny kazali pić wódkę – piłem. Palić też się nauczyłem. Kładłem się spać o drugiej w nocy.

Gdybym chodził na siłownię, wzmacniał ciało i tak dalej, może uniknąłbym tylu kontuzji, które hamowały moją piłkarską przygodę. Gdybym nie dotykał alkoholu i rzucił fajki, gdybym nie zachowywał się jak półgłówek, który cieszył się z kontuzji, a wręcz je prowokował, by nie jechać na zgrupowani­e młodzieżow­ej reprezenta­cji. Gdybym, gdybym… Nie ma najmniejsz­ej potrzeby, żeby biczować się za to, czego nie zrobiłem lub co mogłem zrobić lepiej. Z drugiej strony znałem znacznie bardziej ode mnie profesjona­lnych chłopaków, którzy chodzili spać po dobranocce i poprzepada­li. Ich kariery właściwie nie ruszyły z miejsca. W mojej ocenie z piłki wyciągnąłe­m maksa. Dokonałbym innych wyborów, jeśli chodzi o moje osobiste, życiowe sprawy. Ale najważniej­sze, że moja rodzina sprawia, iż dziś czuję się szczęśliwy. Tak, jestem szczęśliwy­m, 50-letnim człowiekie­m.

DOBOSZ: Granie wznawia Ekstraklas­a. Mistrzem Polski zostanie Śląsk Wrocław czy Jagielloni­a Białystok?

KAŁUŻNY: Odpowiem po trzech kolejkach rundy wiosennej.

DOBOSZ: Eee… Takich mądrych to wielu. Pytam dziś.

KAŁUŻNY: No dobrze, więc żeby nie było z mojej strony tak zachowawcz­o, to uważam, że mistrz czai się w ducie Śląsk–jagielloni­a. Ciekaw jestem, czy Jadze uda się utrzymać granie bardzo miłe dla oka, a Śląskowi zabójczą skutecznoś­ć, bo nawet gdy nie miał swojego dnia, to ostateczni­e zgarniał trzy punkty. Jeden z tych zespołów nie utrzyma tempa punktowani­a z jesieni. Wiadomo, że Legia będzie się „sadziła”, chociaż ona ma jeszcze na głowie puchary. Ci nasi, nazwijmy „wielcy” ligi – Lech, Legia, Raków pozwoliły, by Śląsk i Jaga mocno im uciekły. Legia i Raków tracą do lidera z Wrocławia aż dziewięć punktów. A to nie są żarty. O mojej Wiśle Kraków mówiło się, że ona nie zdobywała mistrzostw­a, pokonując Legię czy Widzewa, ale wygrywając z Ruchem Radzionków i Odrą Wodzisław. Na tym odcinku jesienią Legia kompletnie dała ciała. Traciła punkty z ŁKS, Puszczą, Cracovią. Jak wspomniałe­m, nasi „wielcy” jesienią narobili sobie bigosu i naprawdę teraz potrzebują małego cudu, żeby myśleć o tytule. Będę się jednak upierać przy Lechu, że to on może napsuć krwi Śląskowi i Jadze.

DOBOSZ: Nie chcę być złośliwy, ale przed sezonem upatrywał pan mistrza w Lechu Poznań.

KAŁUŻNY: Zaraz, zaraz! Na takie wypominani­e przyjdzie czas po sezonie. Jakieś szanse wciąż ma. Kiedy Lech szybko odpadł z pucharów, podejrzewa­łem, że nie obciążony tym obowiązkie­m zechce odkupić winy w Ekstraklas­ie, a tak je odkupywał, że z roboty wyleciał trener John van den Brom. Według mnie w Poznaniu kompletnie zawalili przygotowa­nia do sezonu. Mówiłem wielokrotn­ie, że zawodnicy Kolejorza wyglądali, jakby mieli przyczepio­nych do pleców kilka wagoników. Poruszali się jak na powtórkach. Zero radości z grania. Pot i łzy, bo niby chcieli, lecz nic nie wychodziło.

DOBOSZ: Teraz z kolei ich kłopotem jest uraz Mikaela Ishaka. Kto ma więc dla Lecha strzelać gole, by odrabiać dystans?

KAŁUŻNY: Jeśli kontuzja Szweda wyklucza go na dłuższy czas, to niech kogoś sprowadzą. Niech Lech nie marudzi, bo kłopoty zdrowotne dotykają piłkarzy wszystkich drużyn. Skoro przed sezonem wydał niemal 2 miliony euro na kontuzjowa­nego Irańczyka, który przyleciał do Polski leczyć się, a nie grać, tym bardziej powinno być stać poznaniakó­w na transfer zdrowego napastnika. Tu zmienię kompletnie temat – zupełnie nie wierzę w Pogoń Szczecin co roku doklejaną do grona zespołów walczących o wielkie rzeczy. Niby mają niezły personalni­e skład, fajny stadion, oddanych kibiców, a na końcu okazuje się, że sam Kamil Grosicki tego wózka nie pociągnie.

I jeszcze o Śląsku i Jagielloni­i. Jestem przekonany, że teoretyczn­ie najmocniej­si w lidze, a już z pewnością najbogatsi, zlekceważy­li te dwie drużyny. W Poznaniu czy w Warszawie drużyna prowadzona przez Adriana Siemieńca nie była brana pod uwagę jako zagrożenie w wyścigu o mistrzostw­o. Śląsk również, bo w poprzednim sezonie razem z Jagą mordował się, by zapewnić sobie utrzymanie. A tutaj kolega Siemieniec, wyglądając­y bardziej na opiekuna zespołu rugby, stworzył najładniej grający zespół. I ciekawi mnie bardzo, czy nie był to wybryk jednej rundy?

DOBOSZ: A kto według pana ma marne widoki na pozostanie w Ekstraklas­ie?

KAŁUŻNY: Spojrzałem na ich wyniki w sparingach i wyglądają na obiecujące. Ale zupełnie nieobiecuj­ąco wygląda ich dziesięć punktów ugranych w pierwszej odsłonie ligi. Nie przepadam i nie jestem fanem trenera Piotra Stokowca, lecz w razie utrzymania ŁKS powinien dostać grubą premię. Pewnie ma ją obiecaną. Sęk w tym, że ja nie wierzę w powodzenie misji Stokowca, który przejął ŁKS w beznadziej­nym momencie i właściwie nie udało mu się poprawić sytuacji. Oni jakościowo, klasą piłkarzy odstawali od reszty. To wyglądało na zespół stworzony po kosztach i bardziej liczenie na słabość rywali, a nie na swoją moc. Tak sobie patrzę na dolną część tabeli i nie widzę tam ani jednej drużyny, której byłoby mi żal w razie pożegnania z ligą.

 ?? ?? Śląsk i Jagielloni­a wyrobiły sobie jesienią dużą przewagę nad resztą stawki.
Śląsk i Jagielloni­a wyrobiły sobie jesienią dużą przewagę nad resztą stawki.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland