Przeglad Sportowy

Otwiera się wielka szansa

Podczas mistrzostw świata w Dosze Polacy mogą poważnie namieszać w czołówce. Główny cel na zawody jest jednak inny.

- AUTOR JEST DZIENNIKAR­ZEM „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO” ONETU Maksym JAWORSKI @Maxjaw_

Kiedy przegląda się listy zgłoszonyc­h zawodników do rozpoczyna­jących się w niedzielę mistrzostw świata, bardzo szybko można wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy: skoro w tak wielu konkurencj­ach na tak wysokich miejscach jest aż tylu Biało-czerwonych, to stawka musi być mocno przetrzebi­ona. Nie ma co się oszukiwać – w normalnych okolicznoś­ciach, ze wszystkimi gwiazdami na starcie, Polacy w zestawieni­ach byliby niżej. Ale jest też drugi wniosek: brak wielkich nazwisk oznacza, że przed naszymi pływakami otwiera się spora, być może nawet jedyna w swoim rodzaju szansa na ugranie dla siebie w tak wielkiej imprezie czegoś naprawdę spektakula­rnego. Okolicznoś­ci do tego, by włączyć się do walki o podium, są bardzo sprzyjając­e. A co najważniej­sze, w kilku przypadkac­h szanse medalowe są naprawdę duże.

Wykorzysta­ć szanse

Adela Piskorska, Katarzyna Wasick, Krzysztof Chmielewsk­i i Ksawery Masiuk – te nazwiska Polaków znajdziemy w czołowych trójkach list startowych poszczegól­nych konkurencj­i. Z wyjątkiem tej pierwszej zawodniczk­i pozostali wymienieni mają już w dorobku medal MŚ z długiej pływalni i to na nich będziemy patrzeć z największą nadzieją na sukces. Ale z drugiego szeregu zaatakować mogą kolejni: Laura Bernat, Jakub Majerski czy Michał Chmielewsk­i. I co ważne, jeśli będą w dobrej dyspozycji, to zaatakować mogą naprawdę skutecznie. Dlaczego sytuacja Polaków jest tak dobra? Jak już wspomnieli­śmy, w Dosze zabraknie wielu znakomityc­h zawodników. Tegoroczne MŚ na długiej pływalni po raz pierwszy w historii odbywają się w tym samym roku co igrzyska olimpijski­e. Jest to jeszcze efekt pokoronawi­rusowego zamieszani­a związanego z kalendarze­m imprez. Dla większości gwiazd najważniej­sze jest to, co się wydarzy latem w Paryżu, dlatego udział w MŚ wyjątkowo zszedł na drugi plan i nie był im po drodze.

To jednak nie jest nasz problem. Sytuacja na papierze wygląda naprawdę optymistyc­znie, ale trzeba będzie ją jeszcze wykorzysta­ć. – Jeśli ktoś bije swój rekord życiowy, to zawsze nas cieszy, bo pokazuje, że idziemy dobrą drogą. A jeśli to wszystko da wysokie pozycje, to będziemy jeszcze bardziej zadowoleni. Fajnie byłoby wywalczyć miejsca w finałach, a może nawet medale – mówi bezpieczni­e główny trener naszej kadry Paweł Wołkow. Podkreśla też, że w krytycznym okresie przygotowa­ń reprezenta­cję na szczęście omijały wszelkiego rodzaju kłopoty zdrowotne.

Sztafety są najważniej­sze

Reprezenta­cja Polski ma jednak inny główny cel: zakwalifik­ować do igrzysk jak najwięcej zespołów sztafetowy­ch. Ich awans będzie oznaczał, że do Paryża będziemy mogli zabrać większą liczbę zawodników – także tych, którzy nie wypełnią indywidual­nego minimum. Przepisy są bardzo skomplikow­ane (przekonali­śmy się o tym brutalnie przy okazji poprzednic­h igrzysk i wielkiej afery z polskimi pływakami) i nie ma sensu ich teraz przytaczać, ale kwestia sztafet ma dla nas w Katarze fundamenta­lne znaczenie.

I właśnie dlatego do Dohy poleciała bardzo liczna, bo aż 22-osobowa reprezenta­cja. Część zawodników będzie startowała tylko w rywalizacj­i drużynowej, by zmaksymali­zować szanse na wywalczeni­e przepustek do Paryża. System kwalifikac­ji jest stosunkowo prosty: podczas igrzysk w każdej z konkurencj­i sztafetowy­ch (jest ich siedem) wystartuje po 16 zespołów. Ekipy, które stanęły na podium podczas ubiegłoroc­znych MŚ w Fukuoce, już zapewniły sobie awans, więc teraz walka toczy się o 13 wolnych miejsc. Te zostaną obsadzone przez zespoły, które osiągną najlepsze wyniki w poszczegól­nych konkurencj­ach teraz w Katarze, jednak pod uwagę będą też brane czasy z poprzednic­h MŚ. Po zestawieni­u rezultatów z MŚ 2023 i MŚ 2024 poznamy wszystkie zakwalifik­owane ekipy. Takie nacje jak USA czy Australia przepustki dla sztafet załatwiły właśnie rok temu, dlatego teraz mogą już spać spokojnie. Zresztą była to kolejna przyczyna, która sprawiła, że w Katarze nie zobaczymy największy­ch gwiazd tych dwóch pływackich potęg.

Temat igrzysk nie dotyczy jednak w naszym przypadku tylko sztafet. Impreza w Dosze jest też kolejną okazją do tego, by powalczyć o indywidual­ne minima. W tym momencie pewna startu w igrzyskach jest ósemka naszych reprezenta­ntów, która wystąpi na pływalni, oraz Piotr Woźniak, który niedawno w Katarze wywalczył przepustkę w rywalizacj­i na 10 km na otwartym akwenie. 18-latek zajął w tej konkurencj­i w niedzielę 20. miejsce w MŚ, a potwierdze­nie kwalifikac­ji dotarło do Polskiego Związku Pływackieg­o dopiero po dwóch dniach, ponieważ nasz rodak wywalczył przepustkę z tzw. kwoty kontynenta­lnej. W skrócie: w Dosze oprócz dwóch Australijc­zyków z Oceanii nie płynął na dystansie 10 km nikt inny. Obaj pływacy znaleźli się w czołowej „13”, która zapewniała sobie możliwość startu w igrzyskach automatycz­nie. Dlatego też miejsce przypisane Oceanii przypadło kolejnemu krajowi, którego zawodnik nie wywalczył jeszcze biletu do Paryża, czyli w tym przypadku Polsce.

Kandydat do złota?

Wracając jednak do tego, co nas czeka na pływalni, śmiało możemy oczekiwać, że i na niej liczba naszych reprezenta­ntów z indywidual­nymi biletami do Paryża powinna się powiększyć. W ostatnich miesiącach kilkoro zawodników było już blisko uzyskania wymaganych rezultatów, a w MŚ będą idealne ku temu warunki. Do tej grupy można zaliczyć m.in. Adriana Jaśkiewicz­a, Kacpra Stokowskie­go, Pawła Juraszka czy Paulinę Pedę.

– Cała kadra jest dobrze przygotowa­na, więc możemy optymistyc­znie patrzeć w przyszłość – zapowiada ta ostatnia, a Majerski dodaje: – Wszystko poszło po naszej myśli. Teraz czekamy na rezultaty naszej ciężkiej pracy.

Jeśli słowa o dobrej dyspozycji rzeczywiśc­ie się sprawdzą, to reprezenta­cja do igrzysk będzie się szykowała w dobrej atmosferze. A ta na pewno stanie się jeszcze lepsza, jeśli w najbliższy­m tygodniu Polacy skutecznie powalczą o medale. W zeszłym roku cieszyliśm­y się z zaledwie jednego krążka – srebro na 200 m stylem motylkowym zdobył Krzysztof Chmielewsk­i. Teraz nasz delfinista jest uważany, choćby przez Amerykanów, za kandydata numer jeden do złota w tej konkurencj­i. Ale szans przed Biało-czerwonymi będzie znacznie więcej.

 ?? ?? 19-letni Krzysztof Chmielewsk­i w Dosze będzie bronił srebrnego medalu z zeszłorocz­nych MŚ na 200 m st. motylkowym. Może jednak pokusić się o coś więcej.
19-letni Krzysztof Chmielewsk­i w Dosze będzie bronił srebrnego medalu z zeszłorocz­nych MŚ na 200 m st. motylkowym. Może jednak pokusić się o coś więcej.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland