Stop ZAKSA!
Nie będzie kolejnego triumfu Grupy Azoty ZAKS-Y Kędzierzyn-koźle w elitarnych rozgrywkach, nie będzie drugiego z rzędu polskiego finału Ligi Mistrzów. Kędzierzynianie przegrali baraż o ćwierćfinał Champions League z Halkbankiem Ankara (3:2 u siebie i 0:3 w Ankarze) i odpadli z rywalizacji. Złamał ich nie tyle przeciwnik, co przeciwności losu i niesamowity pech, który dopadł ZAKS-Ę w tym sezonie.
Jak nie wirus, to kontuzja
Kiedy wydawało się, że wicemistrzowie Polski wreszcie wyszli na prostą, dostali kolejne ciosy, po których już się nie podnieśli. Po pierwszym meczu z Halkbankiem w Kędzierzynie-koźlu zawodników dopadł wirus, niektórzy wylądowali w szpitalu pod kroplówkami, Bartosz Bednorz i Łukasz Kaczmarek opuścili mecz ligowy z Asseco Resovią, w którym kontuzji doznał Dmytro Paszycki. W Ankarze i Bednorz, i Kaczmarek rozpoczęli mecz w pierwszej szóstce, ale „Bendżi” grał z bólem w plecach i na początku drugiego seta musiał opuścić parkiet. Kędzierzynianie rozpoczęli starcie z Halkbankiem nadspodziewanie dobrze, prowadzili 9:1, 12:5 i 24:21, a potem mieli pięć setboli i piłki na skończenie partii w górze. Nie wykorzystali szansy, dali się złamać przy czwartym setbolu dla gospodarzy i to był już łabędzi śpiew ZAKS-Y, która grając w osłabieniu, jeszcze próbowała podjąć walkę, ale bezskutecznie. Porażka 0:3 oznacza pożegnanie z Ligą Mistrzów, którą kędzierzynianie jako jeden z trzech zespołów wygrali w XXI wieku trzy razy z rzędu (wcześniej tej sztuki dokonały tylko Trentino Itas i Zenit Kazań). ZAKS-IE, która nie awansowała także do Pucharu Polski, pozostała już tylko walka o medal Plusligi, który pozwoliłby jej po raz kolejny przystąpić do Champions League i walczyć o odzyskanie trofeum. Na razie, wobec kolejnych kontuzji, wydaje się to bardzo trudnym zadaniem. W Lidze Mistrzów został nam zatem tylko Jastrzębski Węgiel, który w ćwierćfinale zmierzy się z Coprą Piacenza prowadzoną przez byłego trenera reprezentacji Polski Andreę Anastasiego.
Finał i dwa półfinały
W Pucharze CEV do półfinału awansowała Asseco Resovia. Rzeszowianie przegrali wprawdzie w Sosnowcu drugi mecz z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 0:3, ale triumfowali w złotym secie 15:11. W półfinale zmierzą się z Fenerbahce Stambuł. W Pucharze Challenge do finału wszedł Projekt Warszawa, który w półfinale rozprawił się z AKAA Volley. Na Torwarze zespół z Finlandii niespodziewanie stawił warszawianom spory opór, wygrywając nawet drugiego seta. Na początku meczu słabiej poczuł się rozgrywający gospodarzy Jan Firlej, którego musiał zastąpić Maciej Stępień. Gra się gospodarzom wyraźnie nie kleiła, ale Projekt wygrał 3:1 i w finale zmierzy się Monzą. Pierwszy mecz w Warszawie 22 lutego, rewanż we Włoszech 28 lutego.
– Po raz drugi zagram w finale Challenge Cup i to w barwach tej samej drużyny. W 2012 roku przegraliśmy złotego seta z AZS Częstochowa, teraz zrobimy wszystko, żeby sięgnąć po trofeum – mówi libero Projektu Damian Wojtaszek. Do półfinału Pucharu CEV awansowały z kolei siatkarki Grotu Budowlanych Łódź, które po wygraniu u siebie 3:1 z Beziers VB w rewanżu szybko wygrały dwa sety dające im awans. Potem trener Maciej Biernat wystawił rezerwowe, ale i tak łodzianki triumfowały 3:2. W półfinale zmierzą się ze szwajcarskim Viteos Neuchatel i znowu będą faworytkami. Łodziankom marzy się powtórzenie wielkiego sukcesu Muszynianki Muszyna, która w 2013 roku wygrała Puchar CEV i był to jedyny puchar zdobyty przez żeńską drużynę z Polski. Na przyszły rok marzenia o podbiciu Ligi Mistrzyń muszą odłożyć PGE Rysice, które po porażce 0:3 w Rzeszowie z Vakifbankiem w Stambule też uległy 0:3, nawiązując walkę tylko w trzecim secie, w którym turecki gigant grał w rezerwowym składzie.
Kędzierzynianie nie wygrają Ligi Mistrzów po raz czwarty z rzędu. Projekt Warszawa w finale Pucharu Challenge.