Poszło zgodnie z planem
Polacy wygrali z Estonią 4:0 na otwarcie prekwalifikacji do ZIO 2026. W piątek mecz z Ukrainą, w niedzielę z Koreą Południową.
Obowiązek został spełniony. Biało-czerwoni mieli w czwartek w Sosnowcu wygrać z Estonią i tak się stało, choć podopieczni Roberta Kalabera pierwszego gola strzelili dopiero w II tercji. Na początku grali trochę za wolno i nie wykorzystywali swoich szans. Na szczęście w porę się obudzili.
Zamieszanie w bramce
Co ważne, między słupkami stanął David Zabolotny, który niespodziewanie został „jedynką” w polskiej bramce podczas pierwszego meczu w turnieju na Stadionie Zimowym. Pierwotnie tę rolę miał oczywiście pełnić John Murray. Zawodnik GKS Katowice już od dawna jest podstawowym golkiperem naszej kadry, ale tym razem występ uniemożliwił mu uraz ręki, doznany w ostatnim meczu ligowym przed zgrupowaniem reprezentacji. Wydawało się, że jego zmiennikiem będzie Tomaš Fučik z GKS Tychy, ale urodzony w Czechach bramkarz (kiedyś grał w JKH GKS Jastrzębie i Lotosie PKH Gdańsk, ma polskie korzenie i żonę Polkę) wciąż czeka na przyznanie polskiego obywatelstwa. W związku z tym w konfrontacji z Estonią od pierwszej minuty na tej pozycji wystąpił Zabolotny, grający na co dzień w II lidze niemieckiej w EHC Freiburg. Golkiper urodzony we Frankfurcie nad Menem w dzieciństwie przeniósł się z rodzicami do Polski i ma podwójne obywatelstwo. Z naszą kadrą 29-latek brał już udział w dwóch turniejach rangi MŚ, ale w Dywizji IB przed dwoma laty w Tychach zagrał tylko w meczu z najsłabszą Serbią (10:2), a w zeszłym sezonie w Dywizji IA w Nottingham wszedł jedynie na ostatnie sekundy spotkania z Rumunią (6:2), w którym Polacy przypieczętowali awans do elity. Złośliwi wciąż czasem wypominają mu spektakularną wpadkę, gdy podczas półfinału Pucharu Polski 2015 jako zawodnik JKH w boju z Cracovią wyjechał po krążek w okolice bulika i chcąc zagrać go za swoją bramkę… posłał go do własnej siatki. Był to bez wątpienia jeden z najbardziej kuriozalnych goli w historii tej dyscypliny sportu. Życzymy jednak Davidowi, by już nigdy nie przytrafił mu się żaden błąd. Zwłaszcza w reprezentacji!
Dodajmy, że rezerwowym bramkarzem był w czwartek Maciej Miarka z JKH, a przed turniejem do kadry wskoczył jeszcze napastnik GKS Tychy Filip Komorski, który zastąpił kontuzjowanego Filipa Starzyńskiego z JKH. Tuż przed zawodami w Sosnowcu trener Kalaber zrezygnował za to z obrońcy Bartosza Florczaka z Marmy Ciarko STS Sanok i prowadzącego w ligowej klasyfikacji strzelców Patryka Krężołka z Zagłębia Sosnowiec.
Poprzeczka idzie w górę
Starcie z Estonią można było potraktować jako przetarcie przed kolejnymi spotkaniami. Teraz poprzeczka idzie w górę, bo zarówno Ukraińcy, jak i Koreańczycy to już znacznie mocniejsi przeciwnicy. Trener Kalaber przed turniejem stwierdził nawet, że to Ukraina może być najtrudniejszym rywalem dla Biało-czerwonych.
– Obrońca Igor Mereżko bardzo dobrze radzi sobie w lidze słowackiej, w której zresztą dużo meczów w tym sezonie rozegrał również napastnik Aleksander Peresunko – zwrócił uwagę Słowak, wskazując na liderów tej ekipy. W ukraińskiej kadrze jest też kilku zawodników z Tauron Hokej Ligi. To Andrij Denyskin z Re-plast Unia Oświęcim, Ilja Korenczuk z GKS Tychy, Filipp Pangiełow-jułdaszew z PZU Podhala Nowy Targ i Witalij Andrejkiw z Zagłębia Sosnowiec. W zeszłym roku Ukraińcy byli o krok od awansu na zaplecze elity, ale w decydującym meczu MŚ Dywizji IB w Tallinnie musieli uznać wyższość Japonii, z którą przegrali 3:5. Pokazali się jednak z dobrej strony i przypomnieli, że przed laty reprezentacja tego kraju potrafiła walczyć z najlepszymi. Na początku XXI wieku nasi wschodni sąsiedzi uczestniczyli w turnieju olimpijskim w Salt Lake City i regularnie brali udział w MŚ elity (grali w nich w latach 1999–2007). Z takimi potęgami jak Kanada, Szwecja czy Słowacja przegrywali tylko jedną bramką, a z Rosją i USA remisowali. Później w tamtejszym hokeju zaczął się kryzys organizacyjny, który w ostatnich latach tylko się pogłębił. Teraz jednak wielu graczy z tego państwa rozjechało się po Europie i zbiera doświadczenie w różnych krajach, co może pomóc reprezentacji.
Z ojczyzny zbyt często nie wyjeżdżają za to Koreańczycy. W kadrze większość stanowią hokeiści z klubu HL Anyang, co z pewnością ułatwia zgranie w drużynie narodowej. Reprezentacja z Azji aktualnie nie jest już tak mocna jak w poprzedniej dekadzie, gdy szykowała się do startu w igrzyskach w Pjongczangu przed własną publicznością i korzystała ze sporej grupy zawodników urodzonych w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, którzy pomogli jej także niespodziewanie awansować do MŚ elity w Danii w 2018 roku. Nie zmienia to faktu, że ciągle tę ekipę stać na dobrą i przede wszystkim szybką grę, choć w zeszłym roku w Nottingham przegrała z Polską w MŚ Dywizji IA aż 0:7, a w poniedziałkowym sparingu w Sosnowcu 0:6.
Jednak bez względu na to, co napiszemy o następnych rywalach Biało-czerwonych, to nasz zespół nie ma prawa się ich przestraszyć. W piątek i niedzielę czekamy na zwycięstwa!