Koniec gry jak dżentelmeni
Sytuacja beniaminka z Łodzi po pierwszej rundzie jest beznadziejna, ale ŁKS nie zamierza jeszcze wywieszać białej flagi.
Zaledwie 2 wygrane mecze, 10 punktów, 36 straconych goli i ostatnie miejsce w tabeli. Niewiele też dała zmiana Kazimierza Moskala na Piotra Stokowca na stanowisku szkoleniowca. ŁKS pod wodzą nowego trenera nie wygrał meczu i do bezpiecznego miejsca traci dziesięć punktów. – Zdajemy sobie sprawę, że większość już nas skreśliła. Będziemy robić jednak wszystko, aby dać sobie szanse. Tylko wtedy mogą wydarzyć się dla nas jakieś dobre rzeczy – mówi nam dyrektor sportowy łodzian Janusz Dziedzic, z którym oceniamy pięciu sprowadzonych zimą zawodników.
Kluczowe pierwsze mecze
Tak naprawdę już po pierwszych dwóch wiosennych meczach może być wiadomo, czy ŁKS powinien na dobre oswajać się z I ligą, czy może jednak jeszcze wróci do gry. Ewentualna porażka w poniedziałkowym starciu z Koroną może zamienić sytuację łódzkiego klubu z bardzo złej w beznadziejną. Udane wejście w rundę może z kolei tchnąć nowego ducha przed zaplanowanymi na niedzielę derbami z Widzewem. – Teraz wszystkie siły rzucamy na mecz z Koroną, zrobimy wszystko, aby w Kielcach zapunktować. Jesteśmy świadomi tego, w jakim miejscu jesteśmy, więc w tym momencie nie ma sensu patrzenie na metę sezonu. Z obozu w Turcji wszyscy wrócili bez
to jest pierwsza dobra informacja w naszej sytuacji – dodaje Dziedzic.
Aby dać sobie jakąkolwiek szansę powrotu do gry o utrzymanie, beniaminek musiał dokonać transferów – z nadzieją, że będą one bardziej trafione niż te przeprowadzone latem. – Staraliśmy się zespół możliwie jak najbardziej wzmocnić, a finanse na pewno modyfikowały plany. Finalnie wydaje mi się, że każdy z zawodników, który dołączył, jeśli tylko spojrzymy w ich CV i umiejętności piłkarskie, powinien podnieść jakość zespołu. W naszym położeniu podchodzimy do tego jednak z wielką pokorą – mówi dyrektor sportowy ŁKS.
Snajper z Austrii
Rycerze Wiosny strzeli jesienią zdecydowanie najmniej goli w całej lidze – raptem 13. Pozyskanie solidnego gracza ofensywnego było zatem jednym z priorytetów. Wybór padł na Huseina Balicia. 28-letni Austriak jest obecnie drugim po Aleksandrze Bobku najwyżej wycenianym graczem ostatniej drużyny w tabeli PKO BP Ekstraklasy według portalu Transfermarkt (400 tys. euro). Poprzednią rundę spędził w Linzer ASK, ale nie był tam pierwszoplanową postacią. W pięciu meczach zagrał jedynie 111 minut i strzelił jednego gola.
– Szukaliśmy na skrzydło zawodnika, który będzie w stanie dać nam szybkość i przebojowość, a do tego liczby w postaci goli i asyst. Husein wpisuje się na pewno w ten profil gracza. To doświadczony piłkarz, który grał w niezłym zespole w solidnej lidze. Miał nawet okazję zadebiutować w reprezentacji Austrii. Gdy pojawiła się możliwość pozyskania takiego zawodnika, postanowiliśmy go przekonać do ŁKS. Wierzę, że będzie w stanie nam pomóc z przodu – ocenia Dziedzic.
Nowy szef obrony
Łódzki zespół w tym sezonie nie tylko strzelił najmniej goli, ale i najwięcej stracił. Wzmocnienie defensywy, do której było tak dużo zastrzeżeń, również było zatem priorytetową kwestią. O uszczelnienie bloku obronnego zadbać mają Rahil Mämmädov z Qarabagu Agdam oraz Duńczyk Riza Durmisi. Środkowy obrońca z Azerbejdżanu, który zagrał 16 meczów w reprezentacji swojego kraju, ma być nowym szefem defensywy łodzian. – Stracone bramki to była nasza największa bolączka. Broniliśmy jak dżentelmeni, a teraz chcemy zmienić się w twardych i zadziornych. Doświadczony gracz z bardzo silnego klubu ma za sobą występy w europejskich pucharach. Grał też niedawno w zwycięskim meczu swojej kadry ze Szwecją (3:0). Staraliśmy się zrobić jak najszerszy wywiad środowiskowy, mamy trochę zaufanych ludzi, którzy są nam w stanie racjonalnie przekazać cenne informacje. Opinie o tym graczu były bardzo dobre. Zresztą na obozie w Turcji
mogłem sam go zaobserwować. Od pierwszych treningów pokazał, że to, w jakim klubie grał, nie było przypadkowe. Wierzę, iż będzie to potwierdzał w naszej lidze. Ma bardzo dobre warunki fizyczne, to zawodnik agresywny – mówi o Azerze dyrektor sportowy łodzian.
Durmisi to z kolei reakcja na kontuzję Artemijusa Tutyškinasa. Po rozwiązaniu kontraktu z Lazio obrońca ostatnie pół roku był bez klubu, ale patrząc na CV (m.in. Real Betis, Nice, Salernitana) 23-krotnego reprezentanta Danii, ekipa z alei Unii raczej wiele nie ryzykuje.
Z Bułgarii do Polski
Thiago Ceijas to stosunkowo młody gracz, w kwietniu skończy 23 lata. Przychodzi, aby wzmocnić środek pola. Pierwsze szlify pobierał w akademii Boca Juniors, więc można być spokojnym o poziom jego wyszkolenia. Ostatni sezon spędził w bułgarskim Beroe, gdzie pełnił funkcję kapitana. – Wiemy, jak trudno jest przebić się młodemu chłopakowi w Argentynie, w związku z czym postanowił wyjechać do Europy. Kiedy okazało się, że jesteśmy w stanie się z nim, jak i z klubem porozumieć, zdecydowaliśmy się go ściągnąć. Wierzymy, że szybko nadrobi zaległości treningowe – mówi wprost Dziedzic. Ostatnie zimowe wzmocnienie to wypożyczony Irańczyk Yadegar Rostami, który jak dotąd nie przebił się do składu Pogoni Szczecin. Jesienią zaliczył kilkanaście minut w meczach ze Śląskiem i… ŁKS. Nieco dłużej miał okazję pograć w rewanżowym meczu z Gentem w eliminacjach Ligi Konferenkontuzji, cji Europy oraz przede wszystkim w Iii-ligowych rezerwach. Zbierał dobre recenzje, ale konkurencja w drużynie Portowców jest naprawdę spora. Uchodzi za zawodnika o dużej ambicji, jest zadziorny i powinien dać łodzianom trochę powiewu świeżości.
Walka do końca
W odróżnieniu od pozostałych zespołów walczących o utrzymanie pewną przewagą ŁKS powinny być solidne rezerwy, które na co dzień całkiem nieźle radzą sobie w II lidze.
– Na obozie w Turcji było kilku młodych zawodników z drugiego zespołu, którzy mieli już okazję zadebiutować w Ekstraklasie. Monitorujemy ich postępy na bieżąco, bardzo pocieszające jest to, że oni naprawdę dobrze się prezentują. Są głodni gry i próbują naciskać na starszych zawodników. Wierzę, że każdy z nich da jakiś impuls drużynie – mówi o młodych zawodnikach dyrektor Dziedzic.
Mimo ekstremalnie trudnej sytuacji i niemalże jednoznacznej opinii ekspertów skazujących łódzki klub na spadek, przy al. Unii starają się nie tracić jeszcze wiary i do końca walczyć o zmianę swojego położenia.
– Patrząc na sparingi, wierzę, że nowi zawodnicy będą w stanie nam pomóc. My już nie mamy co kalkulować. Każdy mecz będziemy musieli zagrać o pełną pulę i potrzebujemy takich ludzi, którzy swoją determinacją, zaangażowaniem i umiejętnościami będą w stanie zespół podnieść, a może nawet go zainspirować. Chcemy wyjść na boisko i pokazać, że ŁKS jeszcze się nie poddał – kończy Dziedzic.