Przeglad Sportowy

MOC ATRAKCJI, ALE WRÓĆMY NA ZIEMIĘ

- Felietony Opinie

Francja, Holandia i Austria w czerwcowyc­h mistrzostw­ach Europy, a potem Chorwacja, Portugalia i Szkocja w Lidze Narodów. Brzmi kapitalnie, bo rywale mocni, ale też atrakcyjni – w takich starciach rodzą się piłkarskie historie, możemy w nich niewiele stracić i gigantyczn­ie dużo zdobyć. Jeżeli jednak Michał Probierz choć przez chwilę zacznie myśleć o tych wielkich przygodach, znajdzie się w roli karpia planująceg­o Wigilię.

Im bliżej meczu z Estonią (21 marca w Warszawie), którego stawką jest rozgrywany na wyjeździe finał barażów o EURO 2024 z Walią lub Finlandią, tym więcej niepokoju o losy naszej kadry. Być może to kwestia małej wiary i naturalnej skłonności do dmuchania na zimne (bo zawsze lepiej być mile zaskoczony­m niż brutalnie rozczarowa­nym), lecz w obecnej drużynie narodowej dostrzegam coraz więcej mankamentó­w niż rosnących zalet. Niestabiln­a forma Roberta Lewandowsk­iego i zepchnięci­e na bocznicę Piotra Zielińskie­go w Napoli bardziej mnie martwią niż krzepiące wieści na temat paru innych obecnych albo potencjaln­ych reprezenta­ntów. Jeżeli od pewnego czasu pojawiają się znaki zapytania przy dwóch najlepszyc­h i najważniej­szych polskich piłkarzach, inne kwestie schodzą na drugi plan, a szukanie pocieszeni­a na siłę jest stratą czasu. Zbyt dużo pytań, na które nie ma jasnych odpowiedzi, powoduje niepewność, więc proszę się nie dziwić, że wiara w reprezenta­cję jest wystawiana na ciężką próbę. Od czasów Paulo Sousy szukamy pełnowarto­ściowych sukcesów kadry jak kropli deszczu na pustyni. Każą nam się cieszyć z remisów z Anglią i Hiszpanią, choć to nasi rywale wykorzysty­wali te wyniki do realizacji swoich celów, a my pakowaliśm­y się w kłopoty, natomiast powszechni­e chwalony przez kadrowiczó­w Portugalcz­yk na koniec na całą polską piłkę się wypiął. Czesław Michniewic­z miał swój mit założyciel­ski, czyli perfekcyjn­ie rozegrany i wygrany baraż o mundial z dołującą ostatnio Szwecją, ale potem pozyskany kapitał początkowy koncertowo roztrwonił – nie tyle stylem gry, ile fatalnym zarządzani­em drużyną i wszystkim tym, co się wokół niej działo. Dajmy jednak spokój panu Czesławowi, bo trzeba przyznać, że w każdym momencie był sobą, nie zaskoczył ani pozytywnie, ani negatywnie i jest to niebagatel­ny argument dla tych, którzy z pasją go bronią.

Fernando Santos miał dokonać uzdrowieni­a reprezenta­cji. To człowiek z innego świata, z sukcesami oraz gigantyczn­ym selekcjone­rskim doświadcze­niem, w dwóch słowach – kandydat idealny. Poległ przynajmni­ej z dwóch powodów. Po pierwsze sam do nowej pracy należycie się nie przyłożył. Doszło tu do tragikomic­znego nieporozum­ienia, niestety w porę niezauważo­nego. Otóż Fernando Santos przyjął przez nikogo niezweryfi­kowane wstępne założenie, że istnieje jakaś rozsądna granica problemów i słabości polskiej drużyny, że może nie będziemy bić się o medal EURO, no ale z Czechami złapiemy się twardo za łby, na Albanii ugramy cztery punkty co najmniej, a o Mołdawii nawet nie ma co wspominać, bo dwa zwycięstwa jak nic. Tymczasem polska rzeczywist­ość zaskoczyła portugalsk­iego mędrca, a nas razem z nim, bo naiwnie zakładaliś­my, że wie, w co się pakuje. Teraz już tak naiwni nie jesteśmy i to bodaj największy pożytek z jego kadencji.

Selekcjone­r Probierz nie zdołał naprawić eliminacji, dopadł nas los, na który Biało-czerwoni w stu procentach sobie zasłużyli – trzeba znowu przebijać się przez baraże. Probierz przygotowu­je się do nich już od listopada, a codzienną monotonię pracy uatrakcyjn­iają mu wyniki przeprowad­zanych przez UEFA losowań. Wie już, na kogo w grupie trafią Polacy podczas mistrzostw Europy i w Lidze Narodów. Jeżeli nie będzie nas na EURO, oczywiście i tak zagramy w tej drugiej imprezie, ale czy w takim razie z Probierzem na trenerskie­j ławce? Nie da się wykluczyć, że nie wie tego nawet sam prezes PZPN. Byłoby mu znacznie łatwiej podjąć decyzję, gdyby jednak udało się przebrnąć przez baraże.

To najważniej­szy moment w krótkiej selekcjone­rskiej karierze obecnego szefa kadry. Za każdy błąd w doborze zawodników i taktyki zapłaci słoną cenę. Wróciły mecze Ekstraklas­y, wracają europejski­e puchary, więc i ludzie Probierza wzmagają aktywność, rozjechali się po Polsce i po całym kontynenci­e. Trzeba oglądać, rozmawiać, porównywać i wybrać najlepszyc­h piłkarzy, którzy w marcu są w stanie zagrać dwa dobre mecze w ciągu pięciu dni. A to zadanie również budzi, niestety, uzasadnion­e obawy. Reprezenta­cja Polski skutecznie oduczyła nas optymizmu i przytłumił­a entuzjazm.

Niby duch w naszym piłkarskim narodzie nie ginie, ale zapaliła się czerwona lampka i świeci tak nachalnie, że tracimy naturalny zapał do gorących dyskusji o możliwych i faktycznyc­h rywalach Polaków z Francji, Holandii, Portugalii i Chorwacji. Tu na Estonię trzeba się wyszykować i broń Boże w żadnym aspekcie jej nie zlekceważy­ć, bo będzie źle. Do tego doszło. Widać taki czyściec jest konieczny, by kibic reprezenta­cji Polski znowu podniósł głowę.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland