JAK DZIAŁA ŻĄDZA SŁAWY I PIENIĄDZA…
wujka, bohatera letnich igrzysk olimpijskich Mike’a Boita, który zdobył brązowy medal olimpijski w biegu na 800 m w 1972 roku w Monachium i występował też w Polsce, a w cyklu startów europejskich zaprzyjaźnił się z Ireną Szewińską. Nie można jednak uważać Philipa Boita za pierwszego zimowego olimpijczyka z Afryki, bo tym był w 1984 roku w Sarajewie senegalski zjazdowiec Lamine Gueye, zaś pierwszą reprezentantką Kenii na olimpijskiej arenie w ogóle okazała się alpejka Sabrina Simader, która w 2016 roku zadebiutowała w młodzieżowych igrzyskach w Lillehammer, a dwa lata później zakwalifikowała się na regularne igrzyska w Pjongczangu.
Te afrykańskie sensacje przypominają oczywiście legendarny debiut w zimowych igrzyskach olimpijskich reprezentantów Jamajki. Było to czterech bobsleistów, akurat mieszkańców Kanady, którzy w 1988 roku w Calgary najpierw zajęli 30. miejsce w dwójkach, by potem nie ukończyć konkurencji w czwórkach. Niemniej przeszli do historii, która niejako powtórzyła się w 2022 roku w olimpijskim Pekinie, gdzie Jamajka była reprezentowana już nie tylko w bobslejach, lecz również w narciarstwie alpejskim.
D★★★
o angażowania się w sport wyczynowy pcha przedstawicieli narodów biednych – z jednej strony chęć zyskania międzynarodowej sławy, z drugiej zaś zwyczajna żądza pieniądza, która doprowadziła do wprost niewiarygodnej kompromitacji lekkoatletów Kenii. Od lat sześćdziesiątych, gdy pojawił się genialny Kipchoge Keino, mówiło się, że Kenijczycy to naród urodzonych biegaczy i była to szczera prawda, aktualna do dzisiaj. Tylko że z czasem warunki rywalizacji się zmieniły. Sztuczny doping stał się czynnikiem decydującym o kolejności na mecie. Tymczasem niemal we wszystkich wioskach kenijskich młodzież, zapatrzona w pochodzących często z tej samej miejscowości wielkich mistrzów, zaczęła ulegać namowom rekrutujących ją do biegania europejskich i amerykańskich menedżerów, próbując dojść do mistrzostwa na skróty. W warunkach Kenii nawet jeden sukces w poważnej imprezie oznacza zdobycie majątku życia. W związku z tym – coraz więcej młodych biegaczy i biegaczek próbuje dodać do własnego talentu przyspieszający rozwój kariery doping. Wprost wierzyć się nie chce, że tylko od 2015 roku wpadło na niedozwolonym wspomaganiu blisko 300 Kenijek i Kenijczyków. Do najbardziej prominentnych koksiarzy trzeba było zaliczyć przede wszystkim trójkę maratończyków: byłego rekordzistę świata Wilsona Kipsanga Kiproticha, mistrzynię olimpijską 2016 Jemimę Sumgong i Ritę Jeptoo, triumfatorkę klasyfikacji World Marathon Majors, a obok nich Asbela Kipropa, trzykrotnego mistrza świata, a w 2008 mistrza olimpijskiego na 1500 metrów. Jakby tego było mało, swoją cegiełkę do pomnika hańby dołożył czołowy ośmiusetmetrowiec Kenii Michael Saruni (rek. 1:43.25), który w 2022 roku próbował ujść kontroli antydopingowej, podstawiwszy do siusiania swego sobowtóra.
Nieco mniej wpadek dopingowych mają lekkoatleci i lekkoatletki Nigerii, ale trudno zapomnieć, że w tej grupie delikwentów znalazły się dwie wielkie gwiazdy: Chioma Ajunwa, w 1996 mistrzyni olimpijska w skoku w dal (rek. 7,12 m) i wicemistrzyni olimpijska w tej konkurencji (Pekin 2008) Blessing Okagbare, skądinąd znakomita sprinterka (10.78 na 100 m i 22.04 na 200 m). Na podobieństwo Saruniego próbował ratować skórę czołowy sprinter świata z początku lat dziewięćdziesiątych Daniel Effiong (rek. 9.98), który po zdyskwalifikowaniu za doping startował w Australii pod… zmienionym nazwiskiem. Czegóż się bowiem nie zrobi dla kasy…