UPORZĄDKUJMY TRANSFERY
Chcemy po raz czwarty z rzędu być w finale Plusligi – mówi prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol.
BARTŁOMIEJ PŁONKA: Porażka w Superpucharze Polski z ZAKS-Ą, pozycja lidera Plusligi i awans do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów oraz Pucharu Polski. Dotychczasowe wyniki Jastrzębskiego Węgla w tym sezonie są dla pana zadowalające?
ADAM GOROL: To nie jest czas na wielkie podsumowanie, bo ta część sezonu o niczym nie rozstrzygnęła. Przed nami Puchar Polski, ćwierćfinał Ligi Mistrzów oraz play-off Plusligi. Na pewno dotychczasowy wynik, który osiągnęliśmy w lidze dobrze rokuje.
Pierwsze miejsce na każdym etapie sezonu zawsze wywołuje radość i zadowolenie, ale w rzeczywistości jeszcze nic nie znaczy.
Przeszkadza panu to, że informacje dotyczące ruchów transferowych na kolejny sezon zaczęły wypływać już kilka miesięcy temu?
Nie jest to dobre dla funkcjonowania ligi. Przedwczesne rozmowy zawodników z potencjalnymi pracodawcami nie mają dobrego wpływu na ich myślenie oraz podejście do obecnych rozgrywek. Siatkarze całą uwagę powinni skupiać na tym, co dzieje się tu i teraz, a nie zajmować się transferami. Od lat dyskutujemy na ten temat i zdajemy sobie sprawę z realiów, w jakich funkcjonujemy. Właściwie nie ma u nas okna transferowego, bo rozmowy trwają cały czas. Temat wymaga uporządkowania zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym. Regulacje winny być spójne i tylko w takiej sytuacji można uzyskać satysfakcjonujący efekt końcowy.
Pierwsze transferowe newsy pojawiły już w grudniu, czyli podczas pierwszej części rundy zasadniczej.
Nie jest kiedy w to pierwszy sezon, grudniu pojawiają się informacje dotyczące kontraktów siatkarzy na przyszły sezon. Trwa wyścig polskich i europejskich klubów o czołowych zawodników. Wszystkim pomogłaby pewna regulacja dotycząca transferów, ale decyzje muszą podjąć federacje CEV oraz FIVB.
Na czym miałaby polegać taka regulacja?
Przede wszystkim na tym, aby ustalić sztywne daty. Każdy klub powinien wiedzieć, od kiedy może rozpocząć rozmowy z zawodnikiem i zasady byłyby jasne. Obecnie takiego przedziału nie ma główna przyczyna, jest rozregulowany.
Wierzy pan w to, że każdy klub i zawodnicy trzymaliby się takich reguł?
Trudno znaleźć złoty środek, który zabezpieczy pewne zasady w stu procentach. Gdyby ramy czasowe zostały uwzględnione, a do tego za złamanie regulaminu klubom oraz zawodnikom groziłyby sankcje finansowe, to jestem przekonany, że szanse na uporządkowanie rynku transferowego byłyby większe. Jednak na ten moment to są pobożne życzenia.
Trudno było przekonać Tomasza Fornala, aby został w Jastrzębskim Węglu wobec lukratywnej oferty z Asseco Resovii?
Na ten moment nie chciałbym potwierdzać żadnych ruchów transferowych oraz przedłużenia umów z obecnymi zawodnikami. W stosownym czasie będziemy publikować w tych sprawach oficjalne komunikaty. Mogę jednak i to jest że rynek dodać, że zatrzymanie lub pozyskanie zawodników klasy Tomka Fornala jest bardzo trudne nie tylko ze względów finansowych, ale wielu innych czynników. Jastrzębski Węgiel jest na to otwarty i przygotowany.
Jastrzębski Węgiel jest w czołowej trójce Plusligi pod względem wysokości budżetu klubu?
Od kilku lat jesteśmy w tej hierarchii dość wysoko. Według mojej oceny znajdujemy się co najmniej w pierwszej piątce. Jak wypadacie pod tym względem na tle europejskim?
Nie prowadzimy wprost takich analiz, wiemy natomiast, że kilka czołowych klubów włoskich dysponuje większymi budżetami i z pewnością to utrudnia nam rywalizację w walce o najlepszych siatkarzy. Rosyjskie kluby również posiadają wysokie budżety i mimo że są wyłączone z gry w Europie, nadal potrafią przyciągnąć do siebie niektórych siatkarzy. Topowe polskie kluby mają wysokie budżety, ale cena za najlepszych zawodników również rośnie. Działa to trochę jak kula śnieżna.
Prowadząc klub siatkarski, da się dobrze zarobić?
Działalność zawodowego klubu siatkarskiego nie jest czymś, co robi się dla zysku. Głównymi celami są wyniki i sukcesy sportowe, budowanie zaplecza klubu, czyli szkolenie dzieci i młodzieży, oraz rozwój sportowy i organizacyjny klubu, a przede wszystkim jego stabilność finansowa. Jak wysoka musi być frekwencja na meczu Jastrzębskiego Węgla, aby koszt dnia meczowego się zwrócił?
Nam koszt dnia meczowego zwykle się zwraca. Pod względem średniej frekwencji jesteśmy w Pluslidze na podium. Około 70–80 procent wypełnienia hali przy wsparciu sponsora meczu pozwala budować pokrycie dla kosztów. Występy w europejskich pucharach pod względem finansowym są opłacalne?
Od kilku lat to dość często poruszany temat. Koszty uczestnictwa w rozgrywkach europejskich są coraz wyższe, bo mowa przecież o podróżach, przelotach, hotelach… Jeżeli klub dochodzi do ścisłego finału, to rzeczywiście jest szansa, aby zarobić na Lidze Mistrzów. Ale odpadając w grupie lub na etapie 1/8 finału, trudno to zbilansować.
Brzmi jak średni biznes.
No tak, trudno z tym dyskutować. Nie występujemy w Europie dla pieniędzy, dobrze, jeśli z nagród i biletów uda się pokryć wszystkie koszty. Jeżeli w jakimś sezonie wyjdziemy na plus, to postrzegamy to jako mały sukces.
Od sezonu 2025/26 w Pluslidze zmniejszy się liczba drużyn do czternastu. Pan był za tą zmianą? Publicznie nie mogę zdradzać kulisów głosowania, ale zdania co do kształtu ligi były podzielone. Argumenty obu stron były sensowne. Na koniec trzeba patrzeć na sprawę realnie – terminów w siatkarskim kalendarzu zwyczajnie brakuje. Bez względu na to, jak rozkładały się głosy, to powrót do Plusligi z czternastoma zespołami pozwoli na pogodzenie gry na kilku frontach, w tym na szczeblu rozgrywek międzynarodowych.
Dostrzega pan jakiekolwiek plusy rozgrywek z szesnastoma zespołami i skróconą, tak jak w tym roku, fazą play-off?
Trudno tak to porównać, bo obecny sezon jest specyficzny. Skrócenie fazy play-off było wymuszone z uwagi na igrzyska olimpijskie. Uważam, że właściwe w play-off jest granie do trzech zwycięstw, bo wtedy są to widowiska najbardziej atrakcyjne z punktu widzenia sportowego i marketingowego. W tym sezonie nie jesteśmy w stanie rozegrać pełnej wersji walki o medale, dlatego lekiem na to będzie zmniejszenie liczby zespołów. Zdajemy sobie sprawę, że play-off to coś, na co czekają wszyscy – zawodnicy, kibice, sponsorzy. Dlaczego w poprzednich sezonach PLS karała zawodników za krytyczne wypowiedzi?
Cele mamy jasne. Nie udało nam się wygrać Superpucharu Polski, ale pozostajemy w grze na trzech innych frontach. Chcemy wycisnąć z nich najwięcej, jak się da.
"Przedwczesne rozmowy zawodników z potencjalnymi pracodawcami nie są dobre. Siatkarze całą uwagę powinni skupiać na tu i teraz, a nie zajmować się transferami.
Nie jestem do końca odpowiednią osobą, aby wypowiadać się w tej kwestii, ale dbając o wizerunek naszych rozgrywek, takie sprawy raczej powinno rozwiązywać się wewnątrz, a nie wychodzić z tym do szerszej publiczności.
Siatkarze grający w reprezentacji wielokrotnie powtarzali, że ich głosy nie są wysłuchiwane. Sugerowano, że ich prośby mało znaczą. Nie zgodzę się z tym, że głos sportowców nie jest znaczący. Byłem świadkiem rozmów, które toczyły się od wielu miesięcy na temat skrócenia ligi. W naszym klubie również byli siatkarze, którzy sygnalizowali problem i wysłuchałem ich zdania. Trzeba mieć świadomość, że zasygnalizowanie jakiegoś problemu nie oznacza, że da się go rozwiązać na zasadzie pilota od telewizora – włączamy i wyłączamy. Czasami to są procesy rozłożone w czasie. Chciałbym zaznaczyć, że rozmowy na temat zmiany formatu Plusligi trwały naprawdę bardzo długo. Siatkówka
w Polsce jest silną dyscypliną i wszyscy razem powinniśmy dbać o jej dobry wizerunek.
Jak układa się panu współpraca z trenerem Marcelo Mendezem? Bardzo dobrze. Mamy świetne relacje i nie dotyczy to tylko zarządu, ale całego zespołu i sztabu szkoleniowego. Marcelo Mendez to świetny trener, który posiada ogromny autorytet. Potrafi wyegzekwować to, co uważa za słuszne, ale robi to w dobrej atmosferze. Jestem pewien, że to szkoleniowiec należący do światowej czołówki.
Chciał pan zatrudnić Mendeza jeszcze przed tym, gdy objął Resovię w grudniu 2021 roku?
Znacznie wcześniej obserwowaliśmy trenera. Jego praca w Resovii to był raczej epizod, który trwał kilka miesięcy. Myślę, że miał mało czasu, aby zaprezentować w Rzeszowie wszystkie swoje możliwości.
Ile zdobytych trofeów zadowoli pana na koniec obecnego sezonu? Nigdy tak do tego nie podchodzimy. Cele mamy jednak jasne. Nie udało nam się wygrać Superpucharu Polski, ale pozostajemy w grze na trzech innych frontach. Chcemy wycisnąć z nich najwięcej, jak się da. Naszym największym marzeniem jest awans po raz czwarty z rzędu do finału Plusligi, a potem zwycięstwo w nim.
Śnił się panu przegrany finał ubiegłorocznej Ligi Mistrzów 2:3 z ZAKS-Ą?
Podszedłem do tego spokojnie. W finale zawsze są dwie drużyny i każdej wydaje się, że jest tak blisko trofeum. Niestety wygrać może tylko jeden zespół. Pewien żal się pojawił, ale szybko dotarło do nas, że i tak osiągnęliśmy bardzo dużo, dochodząc do finału Lidze Mistrzów, zdobywając złoty medal mistrzostw Polski oraz Superpuchar Polski. Byliśmy również w finale Pucharu Polski.