To dobre miejsce dla mnie
Temat jest obecny i wiemy, co sobie powiedzieliśmy. To, co do tej pory pojawiało się w przestrzeni publicznej, to w większości jakieś kłamstewka, aby tworzyć zainteresowanie – mówi kapitan Śląska Wrocław Erik Exposito, który najpierw chce zdobyć mistrzostwo Polski i koronę króla strzelców, a następnie zadecyduje o swojej przyszłości.
KAROL BUGAJSKI: Kto jest pana najlepszym kolegą w szatni Śląska Wrocław?
ERIK EXPOSITO: Matias Nahuel Leiva.
Pytam, bo to, z kim dobrze rozumie się pan poza boiskiem, ma chyba bardzo duże znaczenie dla tego, z kim dobrze współpracuje na boisku. W poprzednim sezonie to samo można było powiedzieć o Johnie Yeboahu.
Zgadza się. Taki jestem i rzeczywiście tak jest w szatni. Dobrze się dogaduję też z Aleksem Petkowem, ale to, że z Nahuelem jesteśmy Hiszpanami, ma bardzo duże znaczenie. Czasami rozumiemy się jedynie poprzez spojrzenia.
Trudno było wyrzucić z głowy porażkę w pierwszym tegorocznym meczu? Co zadecydowało o tym, że Pogoń wygrała we Wrocławiu 1:0?
Musieliśmy kiedyś przegrać. Stąpamy twardo po ziemi i wiemy, że gorsze mecze i porażki są nieodłącznym elementem tego sportu. Uważam, że graliśmy dobre spotkanie, mieliśmy sporo szans na gola, ja także, ale byliśmy nieskuteczni. Pogoń to bardzo dobra drużyna, a my zdołaliśmy ją zdominować. Ma jednak dużą jakość i nie jest łatwo ją pokonać. Oczywiście miała trochę szczęścia przy bramce, ale i tak mogliśmy nie dopuścić do tej sytuacji. Nie załamujemy się, w piątek kolejny mecz, w którym chcemy wygrać.
Co zrobić, żeby podobne spotkania nie powtarzały się wiosną? Czy można pokusić się o tezę, że rywale po pierwszej części sezonu nauczyli się stylu Śląska? Nie wiem, czy się nauczyli, w końcu nie było tak, że zostaliśmy zdominowani i nie mieliśmy szans. Przeciwnie, wyglądaliśmy dobrze, budowaliśmy akcje, często rozgrywaliśmy piłkę na połowie rywala. To jest futbol, tu nie ma niepokonanych drużyn, taki moment musiał przyjść. Naszą rolą jest, żeby nie stracić pasji, organizacji gry i chęci wygrywania. Zastanawiam się, czy opinie, że jest pan najlepszym zawodnikiem PKO BP Ekstraklasy, bardziej pana cieszą, czy peszą? Jak pan do takich komplementów podchodzi?
Na mnie to nie wpływa. To nie jest tak, że jestem cały czas z telefonem i patrzę na komplementy. Oczywiście bycie jednym z najlepszych zawodników w lidze jest dla mnie supersprawą i moim wielkim marzeniem jest wygrać ligę. Jednak nie osiągnąłbym tego wszystkiego, gdyby nie drużyna. Dużo się mówi o mnie, ale drużyna bardzo mi w tym pomogła. Patrzymy na mnie i to po liczbach widać, one to podkreślają, ale trzeba też powiedzieć, że zapracował na to cały zespół. Cały zespół się rozwinął.
Śląsk Wrocław to zespół przyjemny dla napastnika? Wyniki w tym sezonie są nadspodziewanie dobre, jednak klucz do nich to pragmatyzm i solidna defensywa. Jak w takiej ekipie funkcjonuje się typowemu snajperowi?
Nie powiem, czy to jest dobre miejsce dla napastników. Mogę powiedzieć, że jest to dobre miejsce dla mnie, ponieważ jestem otoczony ludźmi, którzy wiedzą, co mają robić. Bardzo ważne, że kiedy ja dostaję piłkę, to gość, który gra ze mną, wie, co zrobić, by zająć odpowiednio przestrzeń i przez to dobrze się rozumiemy. Dla mnie jest to bardzo dobry zespół. Mogę dać jako przykład, że dużo goli padło po współpracy między mną a Petrem Schwarzem. Wiemy, jak się poruszać, żeby to działało.
To była dla pana spokojna zima pod względem transferowym? Wydaje się, że w porównaniu z latem chyba nawet bardzo spokojna.
Tak jak pan powiedział. Oczywiście pojawiały się jakieś oferty, oferty kontraktów. Od początku chcę jednak zostawić po sobie w Śląsku wspomnienie, coś wymiernego, więc koncentruję się na tym, co jest teraz. Nie myślałem o żadnych ruchach i nie zawracam sobie głowy tematem transferów.
I to faktycznie jest pana przeświadczenie, że trzeba skoncentrować się na tym, co jest tu i teraz, czy to jednak efekt rozmów z trenerem Jackiem Magierą, który postawił stanowcze weto w sprawie pańskiego transferu?
Na koniec decyzję i tak podejmuje sam zawodnik. Bardzo szanuję, co mówi trener, ale gdybym przez jakiś czas odczuwał potrzebę odejścia, to poszedłbym do niego i bym z nim o tym porozmawiał. Koncentruję się na tym, co mamy do zrobienia w rundzie wiosennej. Kiedy skończy się sezon, to będziemy rozmawiać o innych tematach. Nie odpowiem dzisiaj, czy podpiszę nową umowę ze Śląskiem czy nie.
A John Yeboah czasami się odzywa i kusi, że fajnie byłoby znowu zagrać w jednym zespole?
Oczywiście, z Johnem grało się bardzo fajnie. To jest wielki zawodnik, ale ja mogę powiedzieć mu to samo – wpadnij do nas i graj z nami. Gadamy ze sobą, pogratulowałem mu powołania do reprezentacji, ale nie wchodzimy w tematy transferowe. Nawet jakbym z nim o tym gadał, to nie powiem o tym w wywiadzie, bo to są sprawy prywatne. (śmiech) Rozmawia pan ze Śląskiem Wrocław na temat nowego kontraktu. Jakie są to rozmowy? Jaki jest ich klimat i co podpowiada panu intuicja?
Jest spokojnie, temat jest obecny i wiemy, co sobie powiedzieliśmy. Obie strony znają swoje stanowiska. Po zakończeniu rozmów o ich finale oficjalnie poinformują prezes Patryk Załęczny albo dyrektor sportowy David Balda. To, co do tej pory pojawiało się w przestrzeni publicznej, to w większości rzeczy wykreowane przez media i internet. Większość z tego to są jakieś kłamstewka, aby tworzyć zainteresowanie.
Zastanawiam się nad tytułem naszego wywiadu. „Erik Exposito: Chcę zostać w Śląsku” – będzie w porządku?
Poważnie chce pan coś takiego napisać?
(śmiech)
Jeśli rozmawiacie o przedłużeniu kontraktu, to chyba logiczny wniosek.
To nie jest kwestia tego, czy chcę lub nie. Jestem skoncentrowany na naszym celu.
Pięć goli przewagi nad wiceliderem klasyfikacji strzelców to komfortowa zaliczka?
Widzę się jako kandydata do tytułu najlepszego strzelca w tym sezonie, ale nigdy za bardzo się tym nie przejmowałem. To, co mnie interesuje, to trzy punkty. To mnie uszczęśliwia i najbardziej zależy mi na wygrywaniu, bo chcę przede wszystkim pracować dla drużyny.
Kiedy Patryk Klimala podpisał kontrakt ze Śląskiem, pomyślał pan: „Fajnie, nowy kolega” czy „Uwaga, rywal do miejsca w składzie”?
Jak gram z kimś w zespole, to nigdy nie myślę, że to mój rywal. Nie dlatego, że jest on lepszy lub gorszy ode mnie, tylko dlatego, że każdy, kto przychodzi do zespołu, powinien mieć nastawienie, by mu pomóc. Jeśli ja będę tworzył taką rywalizację, to będzie to toksyczne, a ja nie jestem taką osobą. Jeżeli on robi liczby i bardziej zasługuje na grę, to będę się z tego cieszył. Kocham piłkę i zawsze chcę grać. Każdy powinien dać z siebie maksimum, żeby grać. Nigdy nie będę miał złych intencji w stosunku do mojego kolegi z zespołu.
Chciałby pan po zakończeniu kariery napisać książkę?
Jeżeli ktoś chce, żebym napisał książkę, to możliwe, że ją napiszę, ale nigdy nie miałem takich planów.
Myślę, że sporą część takiego wydawnictwa mogłyby zająć rozdziały o pańskiej współpracy z Jackiem Magierą. To najważniejszy trener w pańskiej karierze?
Miałem kilku trenerów, którzy bardzo dobrze na mnie wpłynęli, to Quique Setien, Paco Jemez i Jacek Magiera. Wszyscy są dla mnie bardzo ważni.
Faktycznie uchwycił pan coś w relacji z trenerem Magierą, czego nie udało się uchwycić z innymi trenerami w Śląsku? Przez tych kilka lat w klubie miał ich pan kilku, jednak współpraca z żadnym nie dawała aż tak dobrych efektów.
Nie wiem, każdy ma swój styl. Myślę, że Jacek Magiera jest trenerem, który dużo rozumie i potrafi dotrzeć do zawodnika. Nie tylko do mnie, ale do innych też. Można zobaczyć na boisku, jak wszyscy jesteśmy skoncentrowani. Trener nie jest tylko od krzyczenia, ale również od tych kwestii psychologicznych, na tym też się zna. Wszyscy trenerzy w Śląsku, bo podobnie jego asystenci: Tomasz Łuczywek, Paweł Kozub i inni dobrze na nas wpływają, abyśmy odpowiednio wykonywali swoją pracę.
Wie pan, że ważne wydarzenia lub miejsca we Wrocławiu upamiętniane są figurkami krasnali? Chciałby pan mieć jakieś stylizowanego na siebie w okolicach stadionu?
Nie wiedziałem o tym! Jeśli tak jest, to byłbym oczywiście bardzo zaszczycony, ale jeśli nie, to też sobie poradzę. Chcę wygrać ligę, żeby zapisać się w historii klubu.
Kiedy umawiamy się na wywiad w języku polskim? Nigdy! Dla mnie polski jest zdecydowanie zbyt skomplikowany. Rozumiem ten język i mniej więcej ogarniam, co się dzieje, więc nie zachęcam rywali do jakichś prowokacji na boisku. Przykro mi, ale po polsku nie będę jednak rozmawiać.