Przeglad Sportowy

MACIEJ MURAWSKI

-

Urodzony 20 lutego 1974 roku w Zielonej Górze; pomocnik/obrońca; kluby: Zryw Zielona Góra (do 1992), Ślęza Wrocław (1992–96), Polonia Bytom (1996–97), Lech Poznań (1997–98, 30 meczów/1 gol), Legia Warszawa (1998–2002, 112 meczów/1 gol), Arminia Bielefeld (2002–04, 22 mecze/0 goli), Aris Saloniki (2004–05, 23 mecze/2 gole), Apollon Kalamarias (2005–08, 47 meczów/1 gol), Cracovia (2009, 1 mecz/0 goli)*

Mistrz Polski 2002, zdobywca Pucharu Ligi 2002 Uczestnik mistrzostw świata 2002 Reprezenta­cja: 6 meczów/0 goli

* uwzględnio­ne są mecze i gole tylko w najwyższej klasie rozgrywkow­ej w danym kraju

z szatni na zajęcia. Prosiłem w szkole, żeby mnie przyjęli do wieczorowe­j, ale nie było szans, bo ona była przygotowa­na dla ludzi po zawodówce, a więc chodziło o inną ścieżkę edukacyjną. W klubie też nie za bardzo chcieli mi pomóc, szkoła była już wyłącznie moim problemem, no przecież nie musiałem się uczyć. Ale bardzo chciałem i dociągnąłe­m do matury. Na szczęście większość nauczyciel­i widziała, że nie uciekam z lekcji, bo lubię wagarować, tylko gnam na trening – wspomina.

Dwóje dziekański­e

Po maturze dostał się na studia. Akademia Ekonomiczn­a, zarządzani­e i marketing. – Tym razem zacząłem studiować w trybie wieczorowy­m, ale wciąż wymagało to dużej samodyscyp­liny. Potem byłem piłkarzem Polonii Bytom i Lecha Poznań, ale ciągle dojeżdżałe­m do Wrocławia na uczelnię, wtedy już samochodem. Piąty rok robiłem jako piłkarz Legii. Dostałem dwie dwóje dziekański­e, bo nie miałem szans na zaliczenie obowiązkow­ych zajęć, które kolidowały z naszym zgrupowani­em. Wcześniej indywidual­ny tok studiów też nie wchodził w grę, bo większość spraw z profesoram­i ustala się we wrześniu, a wrzesień to dla piłkarza ważny okres piłkarski. Kazano mi więc powtarzać rok, a ten następny miał strasznie dużo różnic programowy­ch, byłem bez szans. Ostateczni­e udało się wynegocjow­ać kompromis, ale w ciągu tego ostatniego semestru musiałem zdać sześć dodatkowyc­h egzaminów – oblicza.

Boudewijna Zendena i robiłem to chyba całkiem nieźle, w każdym razie po przerwie już się nie pojawił. Doszło natomiast do przetasowa­ń w naszym ustawieniu, wylądowałe­m na środku obrony. Dwa gole strzelił Patrick Kluivert i tym razem z powodu pozycji, na której grałem, to była moja odpowiedzi­alność – zaznacza.

Szczerość Świerczews­kiego

W zespole Engela nie grał przez całe kwalifikac­je, ale po awansie na mundial w 2022 roku selekcjone­r zabrał go na turniej w Azji. Wystąpił dopiero w ostatnim meczu z USA, kiedy nie było już szans na wyjście z grupy. Po dwóch porażkach Polacy w znacząco zmienionym składzie potrafili błysnąć. Zagrali ofensywnie, z pomysłem i pokonali Amerykanów 3:1. – Nie twierdzę, że w związku z tym w podobnym składzie powinniśmy grać od początku mundialu, ale jestem przekonany, że już w pierwszym meczu na środku obrony powinno być miejsce dla Jacka Zielińskie­go. To był na pewno nasz najlepszy stoper – ocenia.

– Inna sprawa to brak rywalizacj­i. Podstawowi piłkarze wcześniej nie czuli, że ktoś na nich realnie naciska. Dobrze zapamiętał­em, co po meczu z Amerykanam­i powiedział mi Piotrek Świerczews­ki, za którego zagrałem na pozycji defensywne­go pomocnika. „Na treningach starałam się, jak mogłem, ale gdybym wiedział, że jesteś w takiej formie, to starałbym się jeszcze bardziej, żeby nie stracić miejsca w składzie”. Święte słowa, każdemu piłkarzowi przydaje się taka dodatkowa motywacja – zaznacza.

W kadrze zagrał jeszcze tylko raz – w Szczecinie przeciwko Belgii (1:1) w selekcjone­rskim debiucie Zbigniewa Bońka. – Gdy Boniek jeszcze był wiceprezes­em PZPN, dziwił się, że nie dostaję więcej szans, a potem okazało się, że u niego nie gram. A całkiem poważnie, pewnie brakowało mi regularnyc­h występów w klubie, żeby na mnie stawiał. Byłem już wtedy w Arminii. Mistrzostw­o Polski z Legią, mundial, przejście do Bundesligi… Bardzo intensywny i pracowity czas – przyznaje.

Klose kopnął nieszczęśl­iwie

W Arminii doznał pierwszej poważnej kontuzji. Potem urazy towarzyszy­ły mu już do końca kariery. – W meczu z 1.FC Kaiserslau­tern (1:1) Miro Klose kopnął mnie w stopę tak nieszczęśl­iwie, że przekręcił­em prawe kolano, nadrywając więzadła poboczne. W klubie naciskano na jak najszybszy powrót, bo Arminia walczyła o utrzymanie. Próbowałem trenować, kolejny mecz zagrałem po trzymiesię­cznej przerwie. Nic dobrego z tego nie wyniknęło. Arminia i tak spadła, a za mną ciągnęły się problemy – przypomina. Kolejne lata spędził w lidze greckiej. – Zawsze chciałem grać w klubie z południa Europy, gdzie jest ciepło i słońce, ale w końcu postanowił­em wrócić. Próbowałem jeszcze być piłkarzem Cracovii, lecz przegrałem z kontuzjami, które nie opuszczały mnie też w Grecji – zaznacza. Dziś jest prezesem zielonogór­skiej Lechii, w rodzinnym mieście prowadzi również piłkarską akademię. – Dom mam w Bielefeld, więc często podróżuję do Zielonej Góry, by pilnować wszystkich spraw i wracam do rodziny. Chcę jej poświęcać więcej czasu, obiecałem to mojej żonie – uśmiecha się uczestnik azjatyckie­go mundialu.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland