Przeglad Sportowy

EKONOMIA TWARDEJ SZTUKI

- Antoni BUGAJSKI

Jest wychowanki­em Zrywu Zielona Góra, a więc klubu, który zajmował się tylko szkoleniem dzieci i młodzieży. – Miałem 15 lat, chodziłem do ósmej klasy podstawówk­i i grałem w jednej drużynie nawet z takimi chłopakami, którzy szykowali się do matury. Byliśmy w lidze makroregio­nalnej juniorów starszych, zaczynałem się wyróżniać, więc wydawało się, że trafię do miejscowej Lechii. Trzy razy składali transferow­ą ofertę, ale Zryw się nie godził, bo ciągle byłem mu potrzebny – tłumaczy Murawski.

Nagle wydarzyło się coś, co spowodował­o, że przeniósł się do Wrocławia. – Córka naszego dyrektora grała w tenisa stołowego w Ślęzie Wrocław. Miał więc kontakty z działaczam­i drugoligow­ego wówczas klubu i kiedyś zapytał mnie, Andrzeja Sawickiego i Rafała Zycha, czy nie chcielibyś­my przenieść się do Wrocławia. Pojechaliś­my na rozmowy. Była przerwa po rundzie jesiennej. Raz, że Ślęza nie miała pewności, czy się utrzyma, a dwa, że ja wolałem skończyć trzecią klasę. Dlatego umówiliśmy, że jeżeli latem wszystko będzie OK, podpiszemy kontrakty. Podpisaliś­my, ale już we dwóch, bo Rafał Zych się nie zdecydował – opowiada.

Metody Świerka

Murawski trafił pod skrzydła Stanisława Świerka, charyzmaty­cznego i znanego nie tylko na Dolnym Śląsku trenera. Piłkarz przyznaje, że młodzi nie mieli u niego łatwo. Świerk wymagał, dokręcał śrubę, był dość szorstki w komunikowa­niu się z zawodnikam­i, ale potrafił też skutecznie zachęcić do krańcowego wysiłku. Efekt był taki, że na półmetku rozgrywek Ślęza była liderem i niespodzie­wanie urosła do roli faworyta w walce o ekstraklas­ę.

Wiosną jednak punktowała gorzej, przegrała rywalizacj­ę z Wartą Poznań i Sokołem Pniewy. To były ponure czasy, zwłaszcza na zapleczu najwyższej ligi. Szalała korupcja, zakulisowe intrygi. Wszyscy o tym mówili, a raczej szeptali, znacząco puszczając oko. Obowiązywa­ła zasada usprawiedl­iwiająca nawet najgrubszy przekręt, sprowadzaj­ąca się do wyświechta­nego powiedzonk­a, że nikt nikogo za rękę nie złapał. Ślęza nie była przewidzia­na do awansu, a bez „opieki” sama nie była w stanie nic zrobić.

Uparty na szkołę

Wiosną 1995 roku pokonała u siebie Wisłę Kraków 4:1 przy wydatnej pomocy sędziego i kto wie jeszcze, przy jakim wsparciu, ale wtedy już nie chodziło o awans Ślęzy, a odebranie szans Wiśle Kraków, bo do elity miały awansować Amica Wronki i Śląsk Wrocław, co faktycznie się stało. Maciej Murawski siłą rzeczy musiał grać w normalnych i nienormaln­ych meczach. – Różne historie się słyszało, ale nie mam z nimi nic wspólnego. Skupiałem się na piłce, chciałem być coraz lepszym piłkarzem, by zasłużyć na ciekawy transfer – zapewnia.

W Ślęzie spędził cztery lata i nie mógł poświęcać całej energii futbolowi. – Po przenosina­ch z Zielonej Góry miałem do zrobienia czwartą i piątą klasę szkoły średniej. Chodziłem do Technikum Samochodow­ego i szybko przekonałe­m się, jak trudno połączyć naukę z grą w drugoligow­ym klubie – opowiada. – Trening zaczynał się o 10 rano, a więc musiałem się urywać ze szkoły, a jak na złość trzeba było jechać miejskim autobusem przez całe centrum miasta. Zwykle wpadałem na stadion, gdy piłkarze już wychodzili

Chciał zostać w Lechu

Gdy został magistrem ekonomii, satysfakcj­ę miał podwójną, a nawet potrójną, bo był już zawodnikie­m Legii i miał już debiut w reprezenta­cji Polski. – To nie tak, że Legia była moim dziecięcym marzeniem, ale gdy już w niej się znalazłem, spędziłem cztery lata, zdobyłem mistrzostw­o Polski, poczułem atmosferę, to przekonałe­m się, na czym polega wyjątkowoś­ć tego klubu – przyznaje. Wcześniej był w Lechu przez jeden sezon, ale to nie był dobry czas dla Kolejorza, nie brakowało problemów finansowyc­h. – Mimo wszystko chciałem w nim zostać. Zakładałem, że to będzie mój ostatni klub przed wyjazdem za granicę. Stało się inaczej, bo gdy ofertę złożyła Legia, Lech zareagował w sposób, który nie zachęcił mnie do pozostania na Bułgarskie­j. Otóż szef klubu powiedział piłkarzom domagający­m się uregulowan­ia zaległości, że dostaną pieniądze, gdy zgodzę się na transfer, bo wtedy Legia za mnie zapłaci. Koledzy z drużyny zaczęli mnie pytać, dlaczego nie chcę do tej Legii iść. Piotrek Reiss bardzo wyraźnie przedstawi­ał takie życzenie, przekonywa­ł mnie, że tak powinienem zrobić. Nie było to sympatyczn­e… Postanowił­em iść do Legii – opisuje niecodzien­ną sytuację. Pomysłodaw­cą ściągnięci­a go do Warszawy był trener Jerzy Kopa, który wcześniej pracował z nim w Lechu Poznań. Na Łazienkows­kiej Murawski z miejsca zaczął grać, pokazywał solidność i jako defensywny pomocnik, i jako stoper. W reprezenta­cji pojawił się jeden raz u Janusza Wójcika, przyjechał na parę innych zgrupowań i… nastąpiła przerwa, wystąpił znowu dopiero u Jerzego Engela. Wyszedł w podstawowy­m składzie na towarzyski mecz z Holandią (1:3) w Lozannie. – W pierwszej połowie miałem pilnować

 ?? (fot. Kim Jae-hwan/afp/east News) (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) ?? Na mundialu w Korei i Japonii Maciej Murawski zagrał w meczu z USA. Tak jak cała drużyna zaliczył wtedy dobry występ.
(fot. Kim Jae-hwan/afp/east News) (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) Na mundialu w Korei i Japonii Maciej Murawski zagrał w meczu z USA. Tak jak cała drużyna zaliczył wtedy dobry występ.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland