Przeglad Sportowy

MUCI – OFERTA NIE DO ODRZUCENIA

-

Na boiska wróciły drużyny Ekstraklas­y, wróciły też mecze europejski­ch pucharów. We wtorkowy wieczór w Lidze Mistrzów muskuły napięły dwie drużyny, które uznawane są za faworytów tegoroczne­j edycji tych rozgrywek – Manchester City i Real Madryt. Jest pewien wspólny mianownik, który łączy te dwie ekipy. Obaj trenerzy osiągnęli taki stan, którego mogą pozazdrośc­ić inni. Każdy zespół klubowy, prezes, dyrektor sportowy i trener marzą o tym, by mieć szeroką i wyrównaną kadrę. Nawet gdy wypada z gry jeden ważny element, to nie zawala się cała struktura. Nawet jeśli zabraknie dwóch czy trzech tych teoretyczn­ie kluczowych zawodników, to drużyna utrzymuje mniej więcej ten sam poziom. Spójrzmy na listę nieobecnyc­h w ekipie Królewskic­h w wyjazdowym spotkaniu z RB Leipzig: Thibaut Courtois, Eder Militao, David Alaba, Antonio Rüdiger i Jude Bellingham. Mimo tych braków na boisku ani na minutę nie pojawił się Luka Modrić, którego era w Realu powoli dobiega końca. Trzeba przyznać, że Carlo Ancelotti przeprowad­za swój zespół przez okres pokoleniow­ej zmiany w sposób perfekcyjn­y. Real nie jest drużyną, która polega na jednej głównej postaci, gwieździe, która wiedzie prym i której brak jest zawsze odczuwalny. Wydaje się, że taką główną postacią stał się właśnie włoski szkoleniow­iec. Ale jak wiadomo, nie jest to typ trenerskie­j gwiazdy w stylu Jose Mourinho, czyli głośnego efekciarza, który na każdym kroku podkreśla swoje zasługi. Carlo Ancelotti jest na przeciwnym biegunie – spokojnie, inteligent­nie robi swoje, a przez piłkarzy traktowany jest jak taki trener-ojciec. To niezbyt typowe we współczesn­ym futbolu. I jest bardzo imponujące to, jak mimo upływający­ch lat, mimo pojawiając­ych się pewnych nowych trendów w piłce 64-letni Włoch doskonale się adaptuje do każdej nowej sytuacji. Może nie jest tym, który te nowe trendy wymyśla i wprowadza, jak choćby Pep Guardiola, ale mimo wszystko stworzył doskonale funkcjonuj­ącą maszynę. Ktoś powie: wygrana 1:0 z Lipskiem to nic wielkiego, rywalizacj­a nie jest rozstrzygn­ięta. Przypomnij­my jednak, że niemiecki zespół potrafił napsuć krwi teoretyczn­ym faworytom. Jestem przekonany, że z taką „skromną” zaliczką Królewscy nie dadzą sobie wyrwać awansu w rewanżu w Madrycie.

CSo do Guardioli, wspomniałe­m o jednej różnicy w porównaniu z Ancelottim, natomiast z Włochem łączy go przede wszystkim ta uniwersaln­ość, jaką wypracował w zespole. Przez pewien czas The Citizens grali bez swoich dwóch gwiazd, czyli Erlinga Haalanda i Kevina De Bruyne, ale w żaden sposób nie zakłóciło to funkcjonow­ania zespołu i osiąganych wyników: Manchester trzyma się na szczycie Premier League, a po wygranej 3:1 na wyjeździe z Kopenhagą jest już praktyczni­e w kolejnej rundzie Champions League. Owszem, gdy pojawia się norweski napastnik i belgijski pomocnik, to strzelanie goli przychodzi łatwiej, ale nie znaczy to, że bez nich City jest innym zespołem. koro mowa o piłkarzach ważnych, to nie można nie wspomnieć o najgłośnie­jszym zimowym transferze z udziałem polskiej drużyny. Chodzi oczywiście o odejście Ernesta Muciego z Legii do Besiktasu. Reprezenta­nt Albanii przeniósł się do Turcji i w transferow­ej historii Ekstraklas­y znalazł się w czołówce najdroższy­ch zawodników. Stał się też piłkarzem najdrożej sprzedanym przez warszawski klub. Mówi się o kwocie ponad 10 mln euro i przyznam, że suma robi wrażenie. Nie dziwię się, że szefowie warszawski­ego klubu nie oparli się takiej ofercie. Nie dziwię się przede wszystkim dlatego, że chodzi o piłkarza, który w Legii nie dorobił się statusu zawodnika podstawowe­go. Muci strzelił kilka ważnych i efektownyc­h goli (nie muszę chyba przypomina­ć bramek w meczu z Aston Villą), ale był piłkarzem zazwyczaj wchodzącym z ławki. Cena 10 mln euro za rezerwoweg­o może zatem robić wrażenie. Można zadać pytanie, dlaczego Albańczyk był tylko rezerwowym i czy gdyby Legia lepiej go wypromował­a, a trener zrobił z niego jednego z kluczowych graczy, cena nie byłaby dwa razy wyższa? Można też zapytać, czy Legia nie mogła go przetrzyma­ć u siebie do lata (gra przecież wciąż w Lidze Konferencj­i) i zarobić dużo więcej? Akurat w tym przypadku ofertę Besiktasu uważam jednak za taką, o której mówi się: nie do odrzucenia. Życzę Legii samych takich transferow­ych historii, czyli ściągamy młodego, perspektyw­icznego piłkarza za niewielkie pieniądze (0,5 mln euro) i sprzedajem­y go z 20-krotnym zyskiem. Jeszcze lepiej byłoby, gdybyśmy mówili o wychowanku akademii, ale na razie pozostaje to w sferze marzeń.

Wzwiązku z tym transferem chodzi mi po głowie jeszcze jedna wątpliwość, bo jest w tej polityce pewna niespójnoś­ć. W styczniu Legię opuścił inny pomocnik, czyli Bartosz Slisz. W tym wypadku mieliśmy do czynienia z zawodnikie­m, od którego trener rozpoczyna­ł układanie składu. Tymczasem reprezenta­nt Polski kosztował tylko trochę ponad 3 mln euro, czyli trzy razy mniej od Muciego. Pojawia się więc pytanie, aczkolwiek czysto teoretyczn­e: czy gdyby najpierw sprzedano Muciego, to Slisz dostałby zgodę na odejście za tyle, za ile został sprzedany? Wiadomo, mądry Polak… Ale pytam, bo mam nadzieję, że te dwie transakcje, na których warszawski klub zarobił blisko 60 mln złotych, pozwolą jego szefom kalkulować z większym spokojem i chłodną głową w kolejnych oknach transferow­ych.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland