Przeglad Sportowy

CHĘTNIE WRÓCĘ DO POLSKI

Jastrzębsk­i Węgiel może wygrać w tym roku Ligę Mistrzów – mówi Andrea Anastasi, trener Piacenzy, która w ćwierćfina­le zmierzy się z Pomarańczo­wymi.

- rozmawiała Katarzyna PAW

KATARZYNA PAW: W ćwierćfina­le Ligi Mistrzów pana zespół zmierzy się z Jastrzębsk­im Węglem. Cieszy się pan z przyjazdu do Polski? ANDREA ANASTASI: Jestem szczęśliwy, że przyjadę do waszego kraju, ale nie cieszę się, że będziemy musieli zmierzyć się z Jastrzębsk­im Węglem. (śmiech) To cudowne, że znów będę mógł zobaczyć moją Polskę i przyjaciół, którzy wybierają się na mecz nawet z Warszawy. Jastrzębie to jednak bardzo dobra drużyna. Trzeba przyznać, że ten ćwierćfina­ł będzie najbardzie­j wyrównany. Mój zespół spisze się dobrze, jeśli wszyscy zawodnicy odzyskają formę. W tym roku mieliśmy sporo problemów, więc jeżeli uda nam się w ciągu kilku dni odbudować wszystkich graczy, to szykuje się świetna rywalizacj­a. Rozumiem, że spodziewa się pan bardziej wyrównaneg­o dwumeczu niż przed rokiem, gdy prowadził pan Perugię z Kamilem Semeniukie­m i Wilfredo Leonem w składzie. W półfinale Ligi Mistrzów wyeliminow­ała was Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-koźle.

W tamtym czasie ZAKSA grała najlepszą siatkówkę w Europie, a fakt, że kędzierzyn­ianie wygrali Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu, mówi sam za siebie. Uważam, że ZAKSA była wtedy od nas lepsza. Teraz w ćwierćfina­le też spotkamy się z wielką drużyną, jaką jest Jastrzębsk­i, ale my również jesteśmy mocni. Mimo że brakuje nam ciągłości w grze, to mamy w składzie zawodników prezentują­cych wysoką jakość. Liga włoska jest bardzo wyrównana, co widać po wynikach, jakie w niej padają. Jeśli tylko zabraknie ci koncentrac­ji, nie jesteś uważny albo nie masz do dyspozycji któregoś z zawodników, możesz ponieść porażkę niemal z każdą z drużyn w Serie A. Nasze starcie z jastrzębia­nami będzie inne niż ubiegłoroc­zny mecz Perugii z ZAKS-Ą. Perugia zawsze była stawiana w roli faworyta, wszyscy twierdzili, że to ona powinna wygrać i koniec końców siatkarze znaleźli się pod zbyt dużą presją, przez co nie byli w stanie dobrze grać.

W pańskim zespole nie brakuje uznanych nazwisk. Robertland­y Simon, Antoine Brizard, Yuri Romano czy Ricardo Lucarelli, który miał ostatnio problemy z biodrem. Do gry po urazie wrócił Yoandy Leal. Niezła paczka.

To prawda. Leal był poza grą prawie przez cały sezon, bo miał problemy fizyczne. Po sezonie kadrowym wrócił z kontuzjowa­nym kolanem i robiliśmy wszystko, aby postawić go na nogi. Próbował grać już w listopadzi­e, ale było mu trudno. Tak naprawdę wrócił do gry dopiero na mecz z Perugią (4 lutego w Serie A, Piacenza wygrała 3:1 – przyp. red.), w którym zagrał bardzo dobrze, ale oczywiście potrzebuje jeszcze czasu. Problemy fizyczne po sezonie reprezenta­cyjnym miał także Yuri Romano, a teraz z każdym meczem radzi sobie coraz lepiej. Antoine to chłopak ze złota, bardzo go podziwiam. Nasza drużyna jest rzeczywiśc­ie mocna i z każdym dniem gra coraz lepiej. Mam szczęście, że mogę trenować tak wielkich siatkarzy.

Pomarańczo­wi będą waszym najtrudnie­jszym rywalem w tym sezonie?

W Serie A poziom jest niewiarygo­dny, dlatego jesteśmy do trudnych meczów przyzwycza­jeni. Jastrzębsk­i ma za sobą łatwiejsze spotkania, które potrafił wygrywać nawet z rozgrywają­cym, który dołączył do zespołu zaledwie tydzień wcześniej (chodzi o Jarosława Macionczyk­a, który z powodu kontuzji Benjamina Toniuttieg­o i Edvinsa Skrudersa wzmocnił zespół przed meczem z GKS Katowice – przyp. red.) i na dodatek jastrzębia­nie wygrali 3:1. We Włoszech taki ruch by się nie udał. W Pluslidze występuje 16 zespołów, a w Italii 12 i w każdej drużynie w jednym momencie na parkiecie może przebywać czterech obcokrajow­ców, dlatego poziom gry w Serie A jest wyższy. Oczywiście w Polsce są mocne ekipy, jak Projekt Warszawa, Aluron Zawiercie czy Asseco Resovia, ale Pomarańczo­wi to niesamowit­y zespół. Naprawdę mieliśmy pecha, że trafiliśmy na nich w ćwierćfina­le. Do tej pory w Lidze Mistrzów radziliśmy sobie bardzo dobrze (Piacenza zajęła pierwsze miejsce w trudnej grupie C z Halkbankie­m Ankara, Berlin Volleys i Benficą Lizbona, przegrywaj­ąc tylko jeden mecz – przyp. red.).

Co może okazać się kluczem do rozpracowa­nia jastrzębia­n? Trudno znaleźć taki klucz. Musimy zaprezento­wać wysoką jakość w zagrywce. Jednocześn­ie musimy dobrze grać w systemie blok-obrona. Poziom Jastrzębia jest wysoki, a w swoim składzie ma on wielu techniczni­e grających zawodników, w tym nadzwyczaj­nego rozgrywają­cego Bena Toniuttieg­o, dwóch wspaniałyc­h środkowych Jurija Gładyra i Norberta Hubera, do tego Tomasz Fornal… Mamma mia! Będzie naprawdę trudno.

Jestem szczęśliwy, że przyjadę do waszego kraju, ale nie cieszę się, że będziemy musieli zmierzyć się z Jastrzębsk­im Węglem. To bardzo dobra drużyna.

Lepiej o tym nie myśleć. Musimy dobrze zagrać również na poziomie mentalnym i zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli walczyć.

W tym sezonie Piacenza rozegrała już 27 spotkań, a Jastrzębsk­i 29. Mniej meczów w nogach daje wam minimalną przewagę?

Nie uważam tak, bo jastrzębia­nie rozegrali wiele łatwych meczów, także w Lidze Mistrzów, w której nie mieli wymagające­j grupy. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie trzy zespoły z naszej grupy w Champions League awansowały do ćwierćfina­łu, oprócz nas jeszcze Halkbank i Berlin. Nasza droga do ćwierćfina­łu Ligi Mistrzów była skomplikow­ana, podczas gdy Jastrzębsk­i mógł grać spokojnie. Dlatego przewaga dwóch spotkań nie ma znaczenia.

Pierwszy mecz rozegracie u siebie, a dobry start to duża zaliczka.

Ma pani rację, ale muszę przyznać, że nigdy o tym nie pomyślałem. (śmiech) Nie zajmuję się takimi rzeczami, skupiam się na tym, jak powinniśmy zagrać i jak mentalnie podejść do meczu. W tym momencie nie ma dla nas znaczenia, czy zakończymy fazę zasadniczą Serie A na trzecim czy czwartym miejscu. Teraz skupiamy się na Lidze Mistrzów i spotkaniu z Jastrzębie­m. Najważniej­sze, żebyśmy nie mieli problemów fizycznych.

Czy pana zdaniem Jastrzębsk­i Węgiel ma szansę przejąć pałeczkę od ZAKS-Y i triumfować w Lidze Mistrzów?

Zdecydowan­ie tak. To jeden z kandydatów do złota. W poprzednie­j edycji jastrzębia­nie dotarli do finału, a teraz grają niezwykle stabilnie, dlatego uważam, że stoją przed ogromną szansą na triumf. ZAKSA nie zdobędzie czwartego złota Ligi Mistrzów z rzędu, a z posadą pożegnał się trener Tuomas Sammelvuo. Czy to wszystko, co dzieje się w Kędzierzyn­ie-koźlu, jest dla pana zaskoczeni­em? Przede wszystkim proszę pamiętać, że nie ma trenera, który mógłby wygrywać bez dobrych zawodników. W poprzednim sezonie trener Sammelvuo wykonał znakomitą pracę z tym zespołem – wygrał Puchar Polski i Ligę Mistrzów. ZAKSA grała wówczas nadzwyczaj­nie. W tym sezonie Aleksander Śliwka, który moim zdaniem jest jednym z najlepszyc­h siatkarzy na świecie, ma kontuzję palca. Jeśli on nie wróci do gry, kędzierzyn­ianom będzie bardzo trudno awansować do play-off Plusligi. W tamtym sezonie mieli też na ławce dwóch przyjmując­ych – Wojciecha Żalińskieg­o i Adriana Staszewski­ego, którzy zapewniali im stabilność. Teraz dopadła ich pechowa seria. Życzę im, aby wszyscy zawodnicy wrócili do formy, bo sytuacja, w jakiej znaleźli się w tym sezonie, jest wręcz niewiarygo­dna. Dlaczego tak wielu reprezenta­ntów Polski w tym sezonie boryka się z kontuzjami? To efekt przeładowa­nego kalendarza? Kontuzje są spowodowan­e zmęczeniem, a zawodnicy nie mają dużo czasu na odpoczynek. Kiedy jesteś zmęczony, istnieje większe ryzyko doznania urazu. Siatkarze występując­y w reprezenta­cji wrócili do rywalizacj­i ligowej zmęczeni – oczywiście jedni bardziej, drudzy mniej. To widać również po moich zawodnikac­h.

Przed sezonem zadeklarow­ał pan, że sięgnie z Piacenzą przynajmni­ej po jedno trofeum. Ta sztuka wam się jeszcze nie udała, a do zdobycia pozostały tylko złoto Ligi Mistrzów i mistrzostw Włoch. Stać was na ich wywalczeni­e, patrząc na to, że ostatnio różnie wam się wiedzie? Mam nadzieję, że tak. Darzę mój zespół dużym zaufaniem. Musimy jednak wejść w dobry rytm, którego przez braki kadrowe nie udało nam się na razie uzyskać. Jestem jednak przekonany, że możemy się lepiej zaprezento­wać. Przed nami walka o dwa trofea, zobaczymy, czy uda nam się je wywalczyć.

Znajduje pan czas, aby śledzić rywalizacj­ę w Pluslidze?

Zawsze. Wiem, że w przyszłym sezonie z Plusligą pożegnają się aż trzy zespoły i sytuacja będzie naprawdę trudna. Szesnaście drużyn to za dużo, bo poziom gry przy tylu zespołach nie jest wysoki. Dlatego moim zdaniem 14 drużyn to o wiele lepsze rozwiązani­e.

W Serie A obecnie występuje 12 ekip. Który system jest lepszy? Uważam, że ten, w którym reprezenta­cja ma więcej przestrzen­i. Myślę, że 12 drużyn to idealna opcja, bo pojawia się trochę więcej miejsca w kalendarzu. Jastrzębie miało szczęście, bo trafiło do łatwej grupy Ligi Mistrzów, ale i tak musiało rozegrać wiele spotkań. Pomarańczo­wi mieli sześć potyczek w Champions League, plus mecze ligowe, plus rywalizacj­a o puchar i superpucha­r. Mamma mia, to wręcz niemożliwe, żeby to rozegrać! Zawodnicy są zmęczeni, a praca trenerów jest bardzo trudna. Musimy radzić sobie ze zmęczeniem siatkarzy, którzy po zakończeni­u sezonu reprezenta­cyjnego mieli zaledwie tydzień wolnego. Mniej drużyn w lidze sprawi, że ochronimy zdrowie zawodników. Wydaje się, że podejście zmienia FIVB, która do kalendarza reprezenta­cyjnego wprowadził­a przerwy między turniejami.

Ten rok to odpowiedni moment na takie zmiany, bo igrzyska olimpijski­e wcześnie się skończą (11 sierpnia – przyp. red.) i najlepsi zawodnicy dostaną 15 dni wolnego. Część z nich, jak na przykład Yuri Romano, nie miała wakacji od dwóch lat. Proszę zwrócić uwagę, że ten chłopak w poprzednim sezonie po zakończeni­u rozgrywek klubowych rozegrał wszystkie mecze w barwach narodowych. Prawda jest też taka, że na poziomie międzynaro­dowym nikt nie chce niczego odpuścić – zarówno jeśli chodzi o FIVB, jak i CEV. Od listopada do stycznia mój zespół grał co trzy dni. W takiej sytuacji nie masz czasu na trening, a zawodnicy ulegają kontuzjom. Nie jest też tak, że wszędzie podróżujem­y czarterami, ale liniami rejsowymi.

Z Piacenzą podpisał pan roczny kontrakt. Czy po zakończeni­u sezonu możemy się spodziewać pańskiego powrotu do Plusligi? Zdecydowan­ie tak. Zawsze jestem gotowy, aby wrócić do Polski. Jestem otwarty na propozycje, bo lubię wiązać się z danym zespołem rocznym kontraktem. W tym momencie nie dostałem żadnej oferty pracy w waszym kraju, ale przeprowad­ziłem już kilka rozmów. Spokojnie czekam i zobaczymy, co się wydarzy.

16 drużyn to za dużo, bo poziom gry przy tylu zespołach nie jest wysoki. Dlatego moim zdaniem 14 drużyn to o wiele lepsze rozwiązani­e.

 ?? ?? Andrea Anastasi spędził w Polsce 12 lat, zanim wrócił do Italli. 63-letni Włoch prowadził reprezenta­cję Polski (2011–13), Trefla Gdańsk i Projekt Warszawa.
Andrea Anastasi spędził w Polsce 12 lat, zanim wrócił do Italli. 63-letni Włoch prowadził reprezenta­cję Polski (2011–13), Trefla Gdańsk i Projekt Warszawa.
 ?? ?? Jastrzębia­nie wygrali pięć z sześciu spotkań grupowych w Lidze Mistrzów i 21 lutego zmierzą się w pierwszym meczu ćwierćfina­łu z Gas Sales Piacenza.
Jastrzębia­nie wygrali pięć z sześciu spotkań grupowych w Lidze Mistrzów i 21 lutego zmierzą się w pierwszym meczu ćwierćfina­łu z Gas Sales Piacenza.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland