Być lepszym od trenera
Panczenista Marek Kania wykuwa formę na igrzyska. W MŚ w Calgary marzy o medalu.
Przed zimowymi igrzyskami w Pekinie 2022 Kania planował skupić się na wrotkarstwie. Wtedy pojawiły się jednak coraz lepsze wyniki na łyżwach, potem było miejsce na podium zawodów o PŚ i wyjazd olimpijski. A później dylemat: co dalej? Postanowił, że cztery lata przed ZIO w Mediolanie może sprawdzić, co jest dla niego najlepsze. – W okresie między igrzyskami do trzech kolejnych sezonów podchodzę w inny sposób. W pierwszym bardzo dużo jeździłem na rolkach, byłem nawet na MŚ w Argentynie. Bardzo późno przeszedłem na łyżwy i sezon był gorszy. W drugim, czyli obecnym, ograniczyłem rolki. W następnym odpuszczę je jeszcze bardziej i sprawdzimy, czy wyjdzie mi to na plus. Po trzech sezonach będę wiedział, jak podejść do sezonu olimpijskiego – tłumaczy. Drugi rok eksperymentów na razie wypada znakomicie. Brąz ME w Heerenveen był pozytywnym zaskoczeniem, a późniejsze wyniki w PŚ można nawet uznać za bardziej wartościowe. Dlatego że na 500 m czołówka pochodzi spoza Europy: Japończycy, Amerykanin, Kanadyjczyk i Koreańczyk. W tym gronie na początku lutego w zawodach o PŚ w Quebecu Kania był czwarty i drugi – tuż przed Piotrem Michalskim.
Teraz Kania jest największą nadzieją reprezentacji Polski podczas MŚ na dystansach, które rozpoczęły się w Calgary.
– W grudniowych mistrzostwach Polski osiągnąłem dobrą formę i zastanawiałem się, jak ją utrzymać. Okazało się, że w ME było lepiej, a potem… jeszcze lepiej – mówi Kania. W nocy z czwartku na piątek polskiego czasu wziął udział w sprincie drużynowym (z szansą na medal) z Michalskim i Damianem Żurkiem, który w tym sezonie też stał na podium PŚ.
Bieg na 500 m zaplanowano na piątek (godz. 22.16 w Polsce). Czy w nim walka będzie toczyła się o… drugie miejsce? Faworytem jest bowiem 19-letni Amerykanin Jordan Stolz, który w poprzednim sezonie wygrał MŚ na 500, 1000 i 1500 m, a w tym roku odniósł dziewięć kolejnych zwycięstw na tych dystansach. – On jeździ w swojej lidze. To fenomen, talent jeden na milion, jeden na wiele lat łyżwiarstwa. Trudno będzie z nim rywalizować. Ten sezon pokazał jednak wcześniej, że też ma gorsze dni i przejazdy – zauważa Kania. Miejsce wyższe niż piąte – Kani albo kolegów – byłoby poprawieniem najlepszego wyniku polskich sprinterów w MŚ na 500 m. Konkretnie piątej lokaty Artura Wasia z Heerenveen 2015. Teraz Waś, którego kiedyś Kania podziwiał, jest w sztabie kadry (jego szef Paweł Abratkiewicz był szósty w MŚ 1999). – Z czołowej ósemki będę zadowolony. Top pięć byłoby super. Medal to marzenie. Wiem, że to możliwe, ale wszyscy będą w superformie. To już i tak mój najlepszy sezon w życiu i jestem z niego zadowolony. Gdyby się udało postawić wisienkę na torcie, byłoby idealnie
– mówi Kania. Dodatkową wisienką mógłby też być rekord Polski na 500 m. Obecnie wynosi 34.189 i należy do Michalskiego. Ustanowił go w 2021 roku w Calgary
– czyli arenie tegorocznych mistrzostw świata.