Brzydka wygrana
Raków zwyciężył, ale więcej niż o punktach mówi się o fatalnym stylu mistrza kraju.
Gdyby ktoś spojrzał tylko na wynik meczu z Piastem, mógłby pomyśleć, że inauguracyjna porażka (1:2) mistrza Polski z Wartą Poznań była jedynie wypadkiem przy pracy i Raków wraca na właściwe tory. Wygrana dwiema bramkami totalnie zamazuje jednak obraz. Częstochowianie pierwszy celny strzał na bramkę gliwiczan oddali dopiero w 73. minucie, sześć minut później doprowadzili do wyrównania, a zwycięskie bramki zdobyli w… 101. oraz 104. minucie! Do przerwy wyglądali tak źle, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów żegnały ich gwizdy, gdy schodzili do szatni. Kluczową bramkę na 2:1 z karnego zdobył Łukasz Zwoliński, który tym razem rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce, a od 66. minuty grał razem z Ante Crnacem. – Pokazaliśmy, że potrafimy stworzyć fajny duet. W okresie przygotowawczym też wyglądało to całkiem nieźle. Oby jak najwięcej takich pozytywnych momentów, bo wtedy drużyna będzie na tym korzystać. Daliśmy trenerowi dobry argument za tym, że gra wygląda całkiem nieźle, gdy razem jesteśmy na boisku – powiedział nam po spotkaniu napastnik, który do Rakowa trafił z Lechii Gdańsk. Zwoliński i Crnac to w tej chwili jedyni nominalni napastnicy w ekipie mistrza Polski. W Rakowie nie ukrywają, że pozyskanie snajpera, który będzie w stanie zagwarantować kilka trafień w rundzie, jest priorytetem i możliwe, że taki gracz dołączy w najbliższym czasie do zespołu. – W ogóle mnie to nie martwi, bo rywalizacja tylko i wyłącznie rozwija. W Pogoni rywalizowałem z Marcinem Robakiem, w Lechii z Flavio Paixao i zawsze udawało mi się wywalczyć pierwszy skład, więc się tego nie boję. Na końcu będą grać najlepsi – dodał napastnik. Z Piastem udało się odwrócić losy rywalizacji, ale nad Dawidem Szwargą zbiera się coraz większa fala krytyki, bo preferowany przez niego styl gry jest nie tylko szalenie nieatrakcyjny dla oka, ale też nieskuteczny. Z siedmiu ostatnich spotkań ligowych Raków wygrał zaledwie dwa, przy czym były to wyjątkowo „brzydkie” wygrane z Koroną (1:0) po pechowym trafieniu samobójczym rywali w końcówce, oraz sobotnia z Piastem, która w żaden sposób nie oddaje wydarzeń boiskowych. Ostatni raz tyle szczęścia częstochowianie mieli w konfrontacji z Arisem (1:0) na Cyprze w eliminacjach Ligi Mistrzów, a więc ponad pół roku temu. Nie licząc wygranej z Legią (2:1) w Warszawie – wtedy też odnieśli ostatni znaczący sukces. Biorąc pod uwagę ambicje właściciela, inwestycję w transfery oraz jedną z najszerszych kadr, to taka gra jest nieakceptowalna. – Nasze cele się nie zmieniają, interesuje nas tylko obrona tytułu i odzyskanie Pucharu Polski – mówił po meczu Zwoliński, ale w tym momencie realizacja pierwszego bardzo się oddaliła.