Odość Warty 1,09
PKT/MECZ
zdobywa średnio Warta w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. W poprzednich rozgrywkach Zieloni punktowali na poziomie 1,32. i brakowało im ostatniego po- dania.
Przede wszystkim nie przegrać
Dla trenera Widzewa Rafała Myśliwca były to pierwsze łódzkie derby i przed przerwą postanowił się skoncentrować cować także z Grzegorzem Mokrym, a latem 2022 roku dołączył do sztabu ekstraklasowej Warty. Szczerbowski przy niewiele starszym przełożonym przeżywa ekspresowy kurs trenerskiego dojrzewania. Szulczek już dzisiaj jest przecież jednym z najdłużej pracujących trenerów w PKO BP Ekstraklasie, a przy okazji regularnie gra na nosie bogatszym klubom, punktując w meczach, w których nikt od Zielonych tego nie oczekuje.
To nie nadmierna pewność siebie
Zastrzeżenie Szczerbowskiego o stałej komunikacji z przebywającym w Poznaniu Szulczkiem było ważne, ale jeszcze bardziej znamienny był dodatek do tych słów. Asystent pierwszego szkoleniowca Warty podkreślił, że w odbieraniu wskazówek dowodzony przede wszystkim na tym, aby nie stracić bramki. W końcu mógł liczyć na większy komfort w obsadzie bramki, bo Widzewowi udało się pozyskać Rafała Gikiewicza. – Zimą straciłem najlepszego bramkarza, ale teraz mam czterech, którzy na treningach wyprawiają naprawdę fajne rzeczy. Przy transferze Rafała duże podziękowania należą się Andrzejowi Woźniakowi, bo zrobił dużo dobrego, aby doszło do finalizacji tej umowy – podkreślał szkoleniowiec.
Zapytany, czy obawia się konfrontacji z będącą pod ścianą ostatnią drużyną w lidze, zachowywał duży spokój. – Dostosowujemy środki strategiczne pod konkretnego rywala. Przed spotkaniem trenowaliśmy pressing, obronę w okolicach naszego pola karnego. Wiemy, jakie mechanizmy charakteryzują drużyny prowadzone przez trenera Stokowca. Takim elementem jest powtarzalność. Na tabelę nie patrzymy, będziemy ja sprawdzać na koniec sezonu – dodał Myśliwiec. Po zmianie stron Widzew przycisnął nieco mocniej i na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw Fran Alvarez postraszył Aleksandra Bobka, który wrócił między słupki po chorobie. ŁKS walczył, ale w 54. minucie ich katem podobnie jak jesienią został Jordi Sanchez. Po zadanym ciosie ŁKS nie był w stanie się podnieść. To Widzew podwyższył prowadzenie za sprawą Fabio Nunesa. Drużyna Stokowca ma już tylko resztkę nadziei na utrzymanie. Wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy derbów Łodzi. przez niego sztab musiał być elastyczny, bo w telewizji często widać inaczej niż z perspektywy ławki. Takiego zdania w żadnym razie nie należy odczytywać jako nadmiernej pewności siebie Szczerbowskiego, który już po jednym meczu w PKO BP Ekstraklasie chciałby podważać kompetencje Szulczka.
To raczej dowód świadomości i odpowiedzialności, jaką pierwszemu szkoleniowcowi Warty udało się wyrobić we własnym sztabie, a takiej ocenie swojego asystenta on sam z przyjemnością przyklaśnie. Dzięki Szczerbowskiemu Zieloni nawet bez Szulczka mieli jego twarz, a owocem jest pierwsze czyste konto od listopada i cenny remis, który przed pierwszym gwizdkiem na Stadionie Śląskim przyjezdni wzięliby w ciemno. KAROL BUGAJSKI
Mecz Zagłębia z Cracovią reklamowany był jako pojedynek jednych z najbardziej doświadczonych trenerów w PKO BP Ekstraklasie, wszak Waldemar Fornalik i Jacek Zieliński prowadzili drużyny na najwyższym szczeblu łącznie już 900 razy. Na początku roku pod zdecydowanie większą presją jest jednak szkoleniowiec Miedziowych, do którego drużyny w zimowej przerwie nie dołączył żaden nowy zawodnik, a osiągane wyniki od dawna są dalekie od oczekiwanych. W meczu z Cracovią Fornalik do długiej listy problemów dołożył wyrzucenie na trybuny.
Fornalik rozsierdzony
Choć senny przebieg pierwszej połowy nie zwiastował eskalacji emocji, te w Lubinie wykipiały za sprawą wydarzenia z udziałem szkoleniowca gospodarzy. Były selekcjoner reprezentacji Polski w niedzielę poprowadził zespół już po raz 517. w lidze i spokojnie mógłby powiedzieć, że nic nie jest go w stanie zaskoczyć, jednak w drugiej części meczu z Cracovią mocno puściły mu nerwy. Punktem zapalnym okazała się sytuacja, w której Mateusz Grzybek w nieprzepisowy sposób zatrzymywał Michała Rakoczego, a akcja miała miejsce pod ławką rezerwowych Zagłębia. Fornalik wyskoczył ze strefy przeznaczonej dla trenerów i szybko został ukarany czerwoną kartką przez prowadzącego zawody sędziego Damiana Kosa. Fornalik odwrócił się jeszcze w kierunku trybun, szukając wsparcia u kibiców, jego protesty na nic jednak się zdały i po chwili musiał zająć miejsce w okolicach trybuny prasowej.
– Dla mnie to jest abstrakcja. Czysta interwencja, a ja jako trener podszedłem, żeby powiedzieć, że faulu nie było. Naturalną reakcją sędziego powinno być upomnienie, to nieprawdopodobnie dziwne, co się wydarzyło – mówi szkoleniowiec Zagłębia. Fornalik zwrócił uwagę, że po raz drugi w trakcie długiej trenerskiej kariery został ukarany czerwoną kartką przez sędziego i po raz drugi sędzią, którym wyrzucił go na trybuny, był właśnie Damian Kos – wcześniej taka sytuacja miała miejsce w meczu Piasta Gliwice z Rakowem Częstochowa (0:1) w grudniu 2021 roku.
– Od technicznego usłyszałem, że kara jest za opuszczenie wyznaczonej strefy i krytykowanie decyzji sędziego. Krytyką jest zdanie, że nie było faulu? Zdarzały mi się wielokrotnie gorsze sytuacje i koledzy pana Kosa poprzestawali na upomnieniu. To byłoby naturalne – mówi Fornalik, podkreślając, że z jego strony nie padły żadne nieparlamentarne słowa. Po meczu szkoleniowiec Zagłębia wybrał się jeszcze do szatni sędziowskiej w towarzystwie dyrektora sportowego Piotra
Burlikowskiego, by przekazać swoje stanowisko arbitrowi z Wejherowa.
Atmosfera tymczasowości
Nerwy Fornalika pokazują ciśnienie, z jakim mierzy się doświadczony szkoleniowiec Zagłębia. Jego zespół w pierwszej tegorocznej kolejce zanotował fatalny występ przeciwko Lechowi w Poznaniu (0:2) i nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że oddał ten mecz bez walki. Z serią spotkań bez zwycięstwa Miedziowi mierzyli się zresztą już w końcówce ubiegłego roku. Trzy ostatnie kolejki przed zimową przerwą przyniosły im zaledwie punkt, rozczarowujące były kolejne personalne decyzje Fornalika, a niezwykle irytujące indywidualne błędy, które często szybko ustawiały grę na niekorzyść Zagłębia.
Zespół z Dolnego Śląska jeszcze na początku sezonu był oczarowaniem ligi, jednak dość szybko zaczął wyraźnie osuwać się w tabeli i niewykluczone, że będzie zamieszany nawet w walkę o utrzymanie.
Zimą do drużyny z Lubina nie dołączył nowy zawodnik, a po obozie przygotowawczym poprawie nie uległa forma żadnego z graczy, na których w Zagłębiu liczyli do tej pory. Atmosferę tymczasowości w klubie potęgują rozpoczęte już zmiany w spółce KGHM, która jest właścicielem piłkarskiego klubu. W minionym tygodniu odwołany został jej dotychczasowy prezes, a kolejne spodziewane decyzje powinny mieć również odzwierciedlenie w funkcjonowaniu Zagłębia.