Przeglad Sportowy

TOTALNY FALSTART I CO DALEJ?

- ANTONI BUGAJSKI

Radomiak zaczął wiosnę w tak dramatyczn­y sposób, że już po dwóch meczach trzeba mówić o ciężkim kryzysie. Szefowie klubu są mocno zaniepokoj­eni, ale ciągle wierzą, że Maciej Kędziorek – znający się na trenerskie­j robocie szkoleniow­iec, ale bez doświadcze­nia w samodzieln­ej pracy na szczeblu centralnym – rozwiąże problemy i wyprowadzi drużynę na prostą. Drużyna Kędziorka wiosnę rozpoczęła najgorzej, jak się dało. Dwa mecze, zero punktów, bramki 0–10. To niewyobraż­alna klapa, która nie ma precedensu w historii naszej piłki, odkąd obowiązuje system jesień-wiosna, czyli od ponad 60 lat. Pamiętam natomiast drużynę, która sezon (a nie piłkarską wiosnę) zaczęła biegunowo odmiennie, co w tym miejscu warto odnotować. W 1985 roku Górnik Zabrze trenera Huberta Kostki, m.in. z debiutując­ymi po transferac­h Janem Urbanem i Andrzejem Iwanem, pokonali u siebie Zagłębie Sosnowiec 6:0 i na wyjeździe Motor Lublin 4:0. W trzecim meczu wygrali z Górnikiem Wałbrzych 2:0, co – jeżeli tamten wielki Górnik chcemy konsekwent­nie traktować jako lustrzane odbicie – nie jest teraz dobrą wróżbą dla Radomiaka.

W radomskiej ekipie ewidentnie coś się zacięło. Najproście­j uznać, że o absurdalni­e wysokich porażkach zadecydowa­ła gra w liczebnym osłabieniu przez znacznie większą część czasu spotkaniac­h z Cracovią (0:6) i Pogonią (0:4), ale to z pewnością nie może być wyczerpują­cym usprawiedl­iwieniem. Tym bardziej nie jest nim trywialne wskazywani­e na fakt, że widocznie Radomiakow­i takie spektakula­rne wywrotki się zdarzają, a najważniej­sze, aby potrafił się podnosić i wracać do równowagi. W tym kontekście oczywiście jest przypomina­ny domowy mecz z Zagłębiem Lubin z maja 2022 roku, który drużyna Mariusza Lewandowsk­iego nie wiedzieć czemu przegrała aż 1:6.

Dzisiaj jednak sytuacja jest inna. Radomiak gra na nowym, choć wciąż jeszcze niedokończ­onym stadionie, zadomowił się na poziomie Ekstraklas­y, zdawało się, że zaczyna wyciągać konstrukty­wne wnioski z popełniony­ch błędów. Zatrudnien­ie trenera Kądziorka było sugestią, że właściciel­om klubu zależy na realizowan­iu długofalow­ego projektu bez szukania drogi na skróty. Kędziorek – z doświadcze­niem współpracy w ligowych sztabach z takimi trenerami jak John van den Brom, Maciej Skorża i Marek Papszun – miał wnieść spokój do szatni, czego nie potrafił wcześniej zagwaranto­wać Constantin Galca, i stosować swoje pomysły.

To prawda, że nigdy nie prowadził zespołu w Ekstraklas­ie, ale wiele znaków na niebie i ziemi wskazywało, że 44-letni szkoleniow­iec już do takiego zadania dojrzał. Dostał drużynę mocno międzynaro­dową, ale też nikt od niego nie oczekiwał, że z miejsca zaatakuje ligowe podium. Mocne fundamenty, sensowna selekcja, wypracowan­ie własnego stylu – na tym na razie ma się skupić. W grudniu nie wyglądało to źle. W trzech meczach ugrał pięć punktów. W styczniu miał czas, by popracować z drużyną z uwzględnie­niem zaplanowan­ych kadrowych zmian. Zaczęła się ligowa wiosna i Kędziorek ze swoją drużyną ma nie lada problem.

Szefowie Radomiaka muszą być teraz zakłopotan­i bardziej niż bezpośredn­io uwikłany w dwa blamaże szkoleniow­iec. Zespół pod względem jakości w tej chwili nie jest w stanie sprostać ligowym wyzwaniom. Gdyby wszyscy byli zdrowi, bez kartkowych kar i w optymalnej formie, gra i wyniki zespołu byłyby znacznie lepsze. W Radomiu zakładano optymistyc­zny scenariusz. Do głowy nikomu nie przyszło, by na początku roku zaliczyć taką wywrotkę, która ma konsekwenc­je nie tylko sportowe, lecz także wizerunkow­e, bo takie lanie odbija się szerokim echem i dociera też do ludzi nieinteres­ujących się namiętnie ligowymi rozgrywkam­i w formie zabawnej ciekawostk­i. Tyle że Radomiakow­i do śmiechu nie jest. Potężny zgrzyt może zaszkodzić procesom, które w Radomiu się rozpoczęły i zaczynały przynosić wymierne efekty. Właściciel­e klubu chcą mieć solidną drużynę w PKO BP Ekstraklas­ie, w żadnym wypadku nie taką, która drży o utrzymanie i zarazem promującą piłkarzy na sprzedaż. W cyklu transferow­ym z poprzednie­go sezonu odchodzili Karol Angielski za 650 tys. euro, Maurides za 500 tys. euro, Mateusz Grzybek za 250 tys. euro, było też wypożyczen­ie Filipa Majchrowic­za z 50 tys. euro. W zimowym oknie sprzedano Pedro Henrique za 700 tys. euro, Ediego Semedo za 300 tys. euro i Alberta Posiadałę za 500 tys. euro. W dwóch pierwszych przypadkac­h należało się spodziewać wyższej kwoty, ale nie zmienia to faktu, że Radomiak wypracował system sprzedawan­ia piłkarzy i przynosiło mu to profity.

Jeżeli jednak przy takiej transferow­ej polityce zacznie kuleć drużyna, nie będzie to miało żadnego sensu, system szybko się załamie. Sprzedawan­ie najlepszyc­h piłkarzy zawsze może skutkować nadmiernym osłabienie­m drużyny. Niby oczywiste, a jednak w Radomiu o tym jakby zapomnieli. A może przesadzil­i z wiarą w moc trenera Kędziorka? W każdym razie bardzo źle by się stało, gdyby jego wytypowano na głównego winnego, bo tak przecież najłatwiej i najwygodni­ej. Tymczasem winnych w Radomiaku rzeczywiśc­ie nie brakuje.

 ?? ?? Maciej Kędziorek na razie zbiera bolesne doświadcze­nia w samodzieln­ej pracy na poziomie Ekstraklas­y.
Maciej Kędziorek na razie zbiera bolesne doświadcze­nia w samodzieln­ej pracy na poziomie Ekstraklas­y.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland