CELT: Iga chce więcej
Ona moim zdaniem urodziła się do tego, żeby osiągać wielkie sukcesy. To jest dziewczyna, którą nakręcają zwycięstwa i stawka – mówi trener i komentator tenisa.
DOMINIK LUTOSTAŃSKI: Po triumfie w Katarze można powiedzieć, że maszyna Iga Świątek ponownie ruszyła?
DAWID CELT: Pytanie, czy ona w ogóle się zatrzymała. Porażki będą się zdarzać. Wiadomo, że one nieco bardziej bolą, jeśli dochodzi do nich w turnieju wielkoszlemowym, jak to miało miejsce w Australii, niż gdyby Iga na przykład przegrała w Katarze. Ona wciąż ma znakomitą serię. Pod koniec roku triumfy w Pekinie i w WTA Finals w Cancun, w tym roku bardzo wysoka forma w United Cup i teraz wygrana w Dosze. Nie powiedziałbym w ogóle, że maszyna Iga Świątek się zatrzymała. Oczywiście przytrafiła jej się bolesna porażka w Australian Open, ale wciąż to jest jedna przegrana przy 21 wygranych. Po porażkach nie ogłaszałbym jakiejś katastrofy i nie szukał drugiego dna. Taka jest konstrukcja tenisa. Iga wciąż jest znakomitą tenisistką, która świetnie adaptuje się do trudnych warunków. W jej grze jest bardzo mało falowania. Do tego znakomicie zareagowała na to, co wydarzyło się w Australii. Przepracowała bardzo dobrze okres pomiędzy Australią a Dohą. Widać, że jest bardzo dobrze przygotowana motorycznie. Idealnie było to widać właśnie w finałowym meczu z Rybakiną. Iga ma niesamowitą mentalność. Ona moim zdaniem urodziła się do tego, żeby osiągać wielkie sukcesy. To jest dziewczyna, którą nakręcają zwycięstwa i stawka. Ona ma to coś, co charakteryzuje największych – Novaka Djokovicia, Rafaela Nadala czy Rogera Federera – tę ciągłą chęć osiągania czegoś więcej.
A czy w finale w Katarze obejrzeliśmy starcie dwóch w tym momencie najlepszych tenisistek na świecie?
Na pewno były to tenisistki topowe. Nie można zapominać o Arynie Sabalance, która jest bardzo mocna, a w Katarze nie grała. Jednak jak spojrzy się na wyniki Jeleny Rybakiny, to one imponują i nie biorą się znikąd. Trzeci finał w tym roku w jej wykonaniu jest dowodem bardzo dobrej dyspozycji. Rybakina miała znakomity początek sezonu. Uważam jednak, że to było starcie dwóch z trzech najlepszych tenisistek na świecie. Cieszy też, że klaruje się znów czołówka trzech dziewczyn, pomiędzy którymi zapowiada się ciekawa rywalizacja. Myślę, że one przez kilka najbliższych lat będą się nawzajem napędzać.
Wiele osób zwracało uwagę w trakcie tego turnieju na serwis Igi Świątek. Polka zdobyła kilka punktów asami. Pana zdaniem mocno poprawiła serwis? Zdecydowanie tak. Od początku sezonu jej serwis ewoluuje również od strony technicznej. Zmienił się pod kątem biomechanicznym. Za tym idą większe prędkości, a to z kolei sprawia, że podanie sprawia więcej trudności rywalkom. Iga Świątek sporo dzięki temu zyskuje.
Odnoszę wrażenie, że wcześniej Iga poprawiała małe rzeczy, skupiała się na detalach. W tym sezonie jest więcej widocznych zmienionych elementów – wspomniany serwis oraz gra przy siatce.
Na pewno jest tego trochę więcej. Jednak gra przy siatce dla Igi nie będzie naturalnym środowiskiem. Nim zawsze będzie linia końcowa. Uważam, że Iga nawet bez mocnej gry przy siatce będzie wygrywać. Natomiast dołożenie od czasu do czasu kilku dobrych akcji tego typu może naprawdę sporo zmienić i jej pomóc. To też było widoczne przy okazji meczu z Rybakiną. Uważam, że nie będziemy Igi oglądać ciągle biegającej do siatki. Chodzi o to, by w momencie gdy znajduje się w połowie kortu, miała na tyle odwagi, by nie uciekać do końcowej linii, tylko iść do siatki, dokładnie wiedząc, co ma przy niej zrobić. Na pewno widać w tym elemencie postęp. W repertuarze Igi pojawiły się również drive woleje. Te wszystkie zagrania mają jej pomóc urozmaicić grę. Naturalna dla Igi będzie zawsze gra oparta przede wszystkim na fizyczności.