Przeglad Sportowy

Wracać do domu z uśmiechem

Robert Kubica jest pełen pasji i determinac­ji przed rozpoczyna­jącym się sezonem Długodysta­nsowych Mistrzostw Świata.

-

KAMIL WOLNICKI (DZIENNIKAR­Z „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO” ONETU): Zastanawia­łem się, jak zacząć naszą rozmowę i do głowy przyszła mi wypowiedź Szymona Kołeckiego. Mistrz olimpijski w podnoszeni­u ciężarów powiedział: „Ja zawsze będę sportowcem”.czy to dotyczy też Roberta Kubicy? Mimo 39 lat nie odpuszcza pan i wciąż startuje.

ROBERT KUBICA (ZAWODNIK ORLEN TEAM I AF CORSE): To jest bardzo trafne stwierdzen­ie. Myślę, że każdy sportowiec, czy to jak w moim przypadku w motorsporc­ie, czy też w innych dyscyplina­ch, kiedy poświęca całe życie swojej pasji, a nawet kiedy później przestaje ją czynnie uprawiać, to wciąż w jego krwi płynie sport. Mam jednak nadzieję, że moja kariera się jeszcze nie kończy. Zresztą po jej zakończeni­u nie widzę siebie poza motorsport­em.

A zdarza się panu rozmyślać o przeszłośc­i? Zadaje sobie pan pytanie, co by było, gdyby?

Raczej nie. Moje życie zawsze było bardzo dynamiczne. Tak naprawdę nie mam czasu za bardzo rozmyślać. Ściganie się, przygotowa­nie i treningi zajmują mnóstwo godzin. Wiadomo, że jest też czas na analizę pewnych wydarzeń. Robię to, żeby się poprawiać i wyciągnąć wnioski. Nie mam jednak czegoś takiego, że rozmyślam, co by było, gdybym postąma pił inaczej pięć lub dziesięć lat temu. Oczywiście wyciągnąłe­m też jakieś wnioski, bo po 2011 roku życie mnie trochę nauczyło, by podchodzić z dystansem do takich refleksji. Nie ukrywam, że okres powypadkow­y nie był łatwy. Pojawiały się przemyślen­ia, co by było, gdyby, ale to nie było nic dobrego. Na szczęście sprawnie wyszedłem z tych myśli. Uważam, że nie ma sensu za bardzo rozmyślać o przeszłośc­i. Mam to szczęście, że wróciłem do sportu. Mój okres powypadkow­y mógł zakończyć się przecież zupełnie inaczej. Dlatego uważam się za szczęściar­za, że życie dało mi też możliwość kontynuacj­i mojej pasji i mojej pracy.

A co pana obecnie napędza? Pasja, i to nie tylko obecnie. Pasja do sportu i chęć ścigania się. Uważam się za osobę, która ma ogromne szczęście. Moja pasja stała się moją pracą.

Gdzie miał pan najwięcej frajdy z tej pasji – w gokartach czy wyścigach?

To jest dobre i podchwytli­we pytanie. Ja bym rozróżnił jednak dwa podstawowe czynniki z tą frajdą. Z największą pasją i takim rozmarzeni­em wspominam czas kartingowy. Kiedy zaczynałem starty na międzynaro­dowej arenie. Były to mistrzostw­a Włoch, Niemiec, mistrzostw­a Europy i świata. Wiele razy się zastanawia­łem, już jako osoba dorosła, czemu akurat ten okres najmilej wspominam. Myślę, że dlatego, że ten czas był dla mnie takim stuprocent­owym sportem. Kiedy jesteś dzieciakie­m, wielu rzeczy tak naprawdę nie widzisz i nie rozumiesz. Ścigasz się i masz z tego frajdę. Na pewno ten okres był dla mnie najmilszy. A podchodząc do tego pytania bardziej techniczni­e – gdy startowałe­m w WRC (rajdowych mistrzostw­ach świata – przyp. red.), powiedział­em w rozmowie z Maćkiem Szczepania­kiem, który przecież w rajdach startował wiele lat, że nie mam frajdy, kiedy jadę. I on wtedy tego nie rozumiał. Kiedy jedziesz na limicie i starasz się dać z samego siebie oraz z całego pakietu z auta maksimum, to tak naprawdę nie ma miejsca na frajdę. Szczególni­e w kluczowych momentach. Gdy jesteśmy na odcinku specjalnym czy na torze, tam – moim zdaniem – nie miejsca na frajdę. Mogę ją czuć przy jeżdżeniu na gokartach ze znajomymi. Mogę mieć frajdę z pojeżdżeni­a sobie, jak wypożyczę jakieś auto na torze czy na oesie zamkniętym na drodze podczas testów. Jednak gdy już startuję, gdy dochodzą konkurencj­a i adrenalina, jestem tak stworzony, że nie ma miejsca na frajdę i nie może być na nią miejsca. Tam są tylko ciśnięcie na maksimum, koncentrac­ja i dawanie z siebie stu procent. W trakcie zawodów frajda i ściganie się nie idą ze sobą w parze. Radość pojawia się, kiedy jest satysfakcj­a z tego, że wykona się dobrze pracę. Po tym jak dojedzie się do mety odcinka specjalneg­o czy całego wyścigu, wtedy możesz mieć frajdę.

Za chwilę zaczyna pan rywalizacj­ę w World Endurance Championsh­ip. Czy stawia pan sobie przed sezonem cele wynikowe czy bardziej jakościowe?

Zdecydowan­ie stawiam na cele jakościowe. Zawsze powtarzam, że chcę wykonać jak najlepszą pracę. Kiedy jesteś świadomy, że wykonałeś ją najlepiej, jak potrafisz – oczywiście zawsze można zrobić coś jeszcze lepiej, ale zbliżyłeś się do granicy przez ciebie akceptowal­nej – możesz wracać do domu usatysfakc­jonowany i uśmiechnię­ty. To jest mój główny cel na ten sezon.

 ?? ?? Robert Kubica przed wyścigami nie nastawia się na konkretny wynik. Chce po prostu dobrze wykonać swoją pracę.
Robert Kubica przed wyścigami nie nastawia się na konkretny wynik. Chce po prostu dobrze wykonać swoją pracę.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland