Przeglad Sportowy

BARCA DRŻAŁA W POZNANIU

- Antoni BUGAJSKI

Wchłodny, listopadow­y wieczór 1988 roku przy Bułgarskie­j było gorąco jak w samym środku upalnego lata. Po 120 minutach gry Lech Poznań w Pucharze Zdobywców Pucharów remisował z Barceloną 1:1, a więc powtórzył wynik z Camp Nou. Rzuty karne po oddaniu 10 strzałów też nie przyniosły rozstrzygn­ięcia. Bogusław Pachelski miał na nodze piłkę meczową: trafiając, dałby Polakom awans, ale zmarnował historyczn­ą szansę. Zaczęły się więc strzały do pierwszej wpadki. Nie zawiedli Jose Maria Bakero (ten sam, który po 22 latach wrócił na Bułgarską jako trener Lecha) i Marian Głombiowsk­i, a więc trzeba było desygnować kolejną parę. Gdy dla Barcy strzelił Brazylijcz­yk Aloisio. Do piłki podszedł Damian Łukasik.

Wykonałem zadanie

– Zaraz po dogrywce powiedział­em chłopakom: ja już zrobiłem swoje. Miałem się zająć Garym Linekerem i udało mi się na tyle mu przeszkodz­ić, że nie zdobył bramki ani w pierwszym, ani w drugim meczu. Tyle że to strzelanie karnych się przeciągał­o, byli potrzebni kolejni egzekutorz­y. Koledzy zaczęli mnie wypychać. Sięgnęli po prosty argument. „Spróbuj, dasz radę! Ale jak nie strzelisz, to się nic nie stanie”. Dobre, co? Podszedłem do piłki – opowiada Łukasik. Nie czuł się jak skazaniec, bo gdyby naprawdę nie chciał, nikt by go nie zmusił. Wtedy zupełnie wyrzucił z głowy dywagacje, skupił się na tym, jak bezbłędnie wykonać zadanie. – Widziałem, że Zubizarret­a w interwencj­ach wolał ruszać w swoją prawą stronę, więc postanowił­em posłać piłkę tam, gdzie go prawdopodo­bnie nie będzie. Dobrze to przewidzia­łem, ale trochę się odchyliłem, piłka odbiła się od poprzeczki i poleciała za bramkę – opowiada. Ta sytuacja świetnie obrazuje, jak cieniutka linia dzieli sukces od porażki. Gdyby piłka poszybował­a minimalnie niżej, byłoby trafienie z fantazją świadczące o sile psychiczne­j i kunszcie zawodnika. Zamiast tego był jęk rozczarowa­nia. Bramkarz reprezenta­cji Hiszpanii był wniebowzię­ty. Jak przystało na szanująceg­o, przegrywaj­ącego przeciwnik­a profesjona­listę, z wyrozumiał­ością klepnął klęczącego z twarzą schowaną w murawie Łukasika i rozpoczął celebrowan­ie awansu. – Barcelona Johana Cruyffa była wielka, zresztą w tamtych rozgrywkac­h zdobyła trofeum, ale powinniśmy ją wyeliminow­ać, było tak blisko… Po latach pogadałem trochę o tym poznańskim meczu z Bakero i sam przyznał, że mieli furę szczęścia – zaznacza Łukasik. Przyznaje, że ani koledzy z drużyny, ani kibice nie mieli do niego pretensji, bo wziął na siebie odpowiedzi­alność, kiedy inni raczej nie pchali się do strzelenia.

Tajemnica Marsylii

Tak samo ciężko było mu się pogodzić z porażką, gdy Lech dwa lata później rywalizowa­ł z Olympique Marsylia Franza Beckenbaue­ra w drugiej rundzie Pucharu Europy. Rywal był piekielnie mocny, miał gwiazdorsk­i skład. Mocarstwow­e plany kontrowers­yjnego prezesa Bernarda Tapie’ego budziły powszechne dyskusje i emocje. W Poznaniu Lech wygrał 3:2 po naprawdę bohaterski­m boju, kiedy odwrócił losy spotkania. W rewanżu przegrał aż 1:6, ale niektórzy piłkarze Kolejorza skarżyli się na fatalne samopoczuc­ie, sugerowali, że w płynach do picia podano im coś, co fatalnie wpłynęło na dyspozycję. – Jeżeli coś takiego się wydarzyło, to chyba wszyscy tak samo powinniśmy być „śnięci”. A klub powinien jednak doprowadzi­ć do tego, żeby nas zbadać i na podstawie wyników wykazać, że doszło do nieprawidł­owości. Ja akurat czułem się w miarę normalnie, natomiast dziwiłem się, że zostałem przesunięt­y ze środka na bok obrony i przy moim wysokim wzroście musiałem się zająć niskim i ruchliwym Abedim Pele. Taka decyzja trenerów, co zrobić. Nie doszukuję się żadnych teorii spiskowych, zwracam tylko uwagę, że wiele rzeczy przy okazji tego meczu było nie tak. Powiedzieć, że owiane są tajemnicą, to nic nie powiedzieć. Ale dajmy spokój, bo i tak odpowiedzi na te wszystkie zagadki nie znam – zaznacza.

Spokój w Izraelu

W Lechu potem miał szansę na awans do Ligi Mistrzów, kiedy Kolejorz po kuriozalny­m finiszu rozgrywek w 1993 roku – i znowu te kontrowers­je! – wystąpił w nowych rozgrywkac­h zamiast Legii. W bezpośredn­iej walce o awans został jednak rozbity przez Spartaka Moskwa (1:5 i 1:2). – Nie było co zbierać, ale zaznaczmy, że Spartak miał wtedy wielu bardzo dobrych piłkarzy wysokiej europejski­ej klasy. A my przed meczem podczas zgrupowani­a traciliśmy czas na negocjowan­ie zasad podziału premii, która należała się Lechowi z UEFA. Było wiele dyskusji i sporów zamiast skupienia się na meczu – przyznaje Łukasik.

Za chwilę opuszczał Lecha, w którym był od 12 lat, kiedy jako junior został sprowadzon­y z Polonii Leszno. Związał się z Hapoelem Tel Awiw i stał się mocnym punktem drużyny, jego klubowymi kolegami byli Jarosław Bako i Kazimierz Moskal. – Wszyscy wiemy, co się dzisiaj dzieje w Izraelu. W tamtych czasach co dzień czułem się w miarę bezpieczni­e.

Wiadomo, że Izraelczyc­y są uczuleni na punkcie Palestyńcz­yków, lecz chyba miał rację mieszkając­y tam od wielu lat Polak, który powiedział mi, że jeżeli w relacjach z Palestyną jest w miarę spokojnie, to Izraelczyc­y zaczynają się kłócić między sobą – opowiada.

Wyszedł przez okno

Z Izraela wrócił do Polski po dwóch latach. – Jedną nogą byłem w Dyskobolii Grodzisk. Przez kilka tygodni trenowałem z drużyną, ale ostateczni­e nie dogadaliśm­y się z prezesem Zbigniewem Drzymałą i znowu wylądowałe­m w Lechu – przypomina. Tam zakończył karierę. 246 ligowych meczów, 6 trofeów, niezapomni­ane mecze w europejski­ch pucharach – to podręcznik­owa definicja klubowej legendy.

– Lech stał się dla mnie wyjątkowo bliskim klubem, ale gdy byłem jeszcze dzieciakie­m, kibicowałe­m Legii. Ja zresztą mogłem kiedyś do niej trafić, już jako piłkarz Lecha – ujawnia i opowiada ciekawą historię. – Zimą w 1985 roku debiutował­em w reprezenta­cji Polski. Zaczęło się nieciekawi­e, bo od porażki z Meksykiem 0:5, ale na boisko w Queretaro wyszliśmy niemal prosto z samolotu, zabił nas ten klimat, w następnych meczach podczas tego tournée do Ameryki było już znacznie lepiej, zremisowal­iśmy z Bułgarią 2:2 i pokonaliśm­y Kolumbię 2:1. Miałem dopiero 21 lat. Legia postanowił­a o mnie powalczyć – opowiada.

Lech, wiedząc, że wielki rywal chce mu podebrać wartościow­ego piłkarza, robił wszystko, by go odizolować od kuszących podszeptów. – Pojechałem na zgrupowani­e kadry młodzieżow­ej, to Lech wysłał umyślnego, żeby mnie pilnował. A i tak wyszedłem z hotelu przez okno, żeby spotkać się z panem pułkowniki­em, który w imieniu Legii przedstawi­ł mi ofertę. Proponowan­e warunki mnie nie przekonały i wtedy pułkownik sięgnął po argument dla Legii w tamtych czasach piekielnie mocny, czyli obowiązek zasadnicze­j służy wojskowej. I trafił kulą w płot, bo nie wiedział, że w ramach zaliczania wojska już półtora roku jestem w straży pożarnej w Poznaniu, bo istniała taka możliwość. Mirek Okoński albo Jarek Araszkiewi­cz nie mieli tyle szczęścia i Legia zadbała, by skutecznie upomniała się o nich armia – tłumaczy.

Pożegnanie z Paryżu

Łukasik w kadrze zagrał u trzech selekcjone­rów. Po debiucie u Antoniego Piechniczk­a powoływał go także Wojciech Łazarek, co nie dziwi, bo on wykreował go w Lechu, oraz Andrzej Strejlau. Najbardzie­j może żałować, że nie znalazł się w kadrze na mundial w Meksyku. – Trochę trenerowi Piechniczk­owi chyba podpadłem, ale na pewno nie z mojej winy. Dostałem powołanie na mecz z Rumunią, lecz miałem uraz kolana. Zasada była taka, że mimo to powinienem się stawić na zgrupowani­u, gdzie przebadałb­y mnie lekarz kadry. W klubie powiedziel­i mi, żebym nigdzie nie jechał, a oni wszystko załatwią. Najwyraźni­ej nie załatwili, bo Piechnicze­k się do mnie zraził i już nigdy u niego nie zagrałem. Zaczął powoływać Kazimierza Przybysia i to on pojechał na mundial – zaznacza. Miejsce pożegnania w kadrze Łukasik miał godne: na Parc des Princes 15 sierpnia 1990 roku w meczu z Francją (0:0) wszedł do gry w końcówce spotkania. Od wielu jest trenerem. Teraz działa w Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie, która występuje w okręgówce. – Pracuję z pierwszym zespołem i ogólnie koordynuję szkolenie w klubie. Jestem do dyspozycji praktyczni­e od rana do wieczora. Zależy mi, aby uczyć nowoczesne­j, ofensywnej gry. Musimy zrozumieć, że największy problem polskiego futbolu to kłopot z operowanie­m piłką, z jej poprawnym przyjęciem. To jest ciężka praca, która musi być rozłożona na lata od początku procesu szkolenia i ja chcę tam, gdzie mnie chcą i potrzebują – podkreśla 27-krotny reprezenta­nt kraju i jeden z najlepszyc­h obrońców Lecha w historii klubu.

 ?? (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm x2) (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) ?? Damian Łukasik wystąpił w 27 meczach reprezenta­cji narodowej seniorów. Wcześniej grał także w młodszych zespołach narodowych.
(fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm x2) (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) Damian Łukasik wystąpił w 27 meczach reprezenta­cji narodowej seniorów. Wcześniej grał także w młodszych zespołach narodowych.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland