Przeglad Sportowy

LEGIJNA AKADEMIA OLDBOJÓW

- DARIUSZ DZIEKANOWS­KI 63-krotny reprezenta­nt Polski

Na jednej z platform streamingo­wych pojawił się niedawno sześcioodc­inkowy dokument o warszawski­ej Legii – „Legia do końca”. To pierwsza taka produkcja poświęcona polskiemu klubowi. Serial jest ciekawy, kamera zagląda w różne niedostępn­e na co dzień dla fana piłki nożnej miejsca, czyli na przykład do szatni, gabinetów trenera oraz prezesa. Serial kręcono w trudnym dla stołecznej ekipy sezonie, gdy przez chwilę zajrzało jej w oczy widmo spadku do 1. ligi. W sposób ciekawy pokazane są towarzyszą­ce drużynie emocje z tym związane, ale mimo wszystko celem serialu nie jest dogłębne przedstawi­enie problemów i wyjaśnieni­e ich przyczyn, ale zaintereso­wanie produkcją jak największe­j liczby widzów i budowanie dobrego PR. W tym samym czasie na łamach „Przeglądu Sportowego” ukazywał się dziennikar­ski serial o Legii pióra Łukasza Olkowicza pt. „Legia w czyśćcu”. Tutaj z kolei mamy do czynienia z pracą, której celem jest odkrycie zakulisowy­ch szczegółów funkcjonow­ania klubu. Odnosiłem się już w tym miejscu do kontrowers­ji towarzyszą­cych wyborowi Josue na kapitana warszawski­ej jedenastki. Dziś z kolei kilka słów na temat odcinka poświęcone­go funkcjonow­aniu akademii.

★★★

Wybudowany ponad trzy lata temu ośrodek treningowy i akademia w Książenica­ch jest niewątpliw­ie chlubą właściciel­a Legii, Dariusza Mioduskieg­o. Nie ma także wątpliwośc­i, że jest to piłkarskie miejsce na mapie Europy o naprawdę wysokich standardac­h. Pod tym względem nie ma powodu, by mieć jakiekolwi­ek kompleksy względem nawet europejski­ch gigantów. Ale planując budowę, nie chodziło o to, żeby chwalić się liczbą i jakością boisk czy jej wyposażeni­em, ale inwestycji przyświeca­ł jeden nadrzędny cel: stworzyć optymalne warunki do „produkcji” młodych piłkarzy. Miał to być jednocześn­ie najbardzie­j naturalny i pożądany sposób przynajmni­ej częścioweg­o funkcjonow­ania klubu: produkujem­y wychowankó­w, wprowadzam­y do pierwszej drużyny, a następnie sprzedajem­y. Kilka lat temu właściciel Legii mówił, że akademia będzie sama na siebie zarabiać, a w dalszej perspektyw­ie stanowić także finansowy zastrzyk dla pierwszej drużyny. Tymczasem widzimy, że w tej chwili do ideału jest daleko. W swoim reportażu Łukasz Olkowicz stawia pytanie, czy jest gdzieś na horyzoncie szansa, że wreszcie akademia rozkwitnie i z tej taśmy wyjdą pierwsi piłkarze przez wielkie P.

Niestety z publikacji i cytowanych w niej osób odpowiedzi­alnych za akademię (i klub) wyłania się obraz, który przypomina pogodę utrzymując­ą się przez prawie dwa miesiące tego roku: mamy nad głową grubą powłokę chmur i nie widać większych perspektyw na to, że spod nich już niebawem regularnie zacznie wyglądać słońce. Cykle pogodowe, czyli pory roku, mają to do siebie, że wcześniej czy później w końcu zrobi się cieplej i widniej. Co do Legii, tych promieni jakoś nie widać i nie zanosi się na rychłą poprawę. Zwłaszcza czytając wypowiedzi dyrektora akademii Marka Śledzia, rozumiem, że na razie nie ma co tego światła wypatrywać. Raczej wynika z nich, że młodych piłkarzy czeka dość długi okres mroku.

★★★

Oco konkretnie chodzi? Już nie tylko o coraz bardziej mgliste perspektyw­y występów adeptów legijnej szkoły w pierwszym zespole, ale o to, że Marek Śledź swoimi pomysłami mocno ogranicza im drogę także do drużyny rezerw. W rundzie wiosennej w „dwójce” o awans do 2. ligi mają powalczyć przede wszystkim gracze doświadcze­ni, tacy jak 32-letni Michał Kucharczyk. To on i jemu podobni wiekowo (Mateusz Możdżeń, Maciej Radaszkiew­icz, Adam Ryczkowski) mają stanowić kręgosłup drużyny. Dla młodzieży zostają 2–3. miejsca. Wszystko dlatego, że szefowie akademii za priorytet uznali awans z 3. ligi.

– Nie chcę nikogo deprecjono­wać, ale jeśli chcemy wychowywać zawodników na zdecydowan­ie wyższym poziomie, to musimy z niej uciec – tłumaczy Marek Śledź. Jednocześn­ie przyznaje, że sama młodzież z 3. ligi wydostać się nie da rady. Czyli z jednej strony poziom za słaby na rozwój, ale z drugiej zbyt wysoki, żeby wygrać ją młodymi adeptami… Jestem w stanie uwierzyć, że przeskok z juniorskie­j czy młodzieżow­ej piłki do tej seniorskie­j nie jest łatwy, że sami młodzi zawodnicy mogą nie dać rady, ale nie rozumiem inwestowan­ia w prawie oldbojów albo tych, którzy nie mają perspektyw dostania się do pierwszej drużyny. Skoro jest tak wielka potrzeba awansu, to czy nie lepiej byłoby wspierać rezerwy piłkarzami, którzy z różnych powodów (kontuzje, słabsza forma itp.) rzadko grają w pierwszym zespole? Legia II jest wicelidere­m, ma tyle samo punktów co prowadząca Pogoń Grodzisk Mazowiecki, więc jeśli potrzebne jest rozwiązani­e tymczasowe (bo – według dyrektora Śledzia – po awansie w 2. lidze w zespole rezerw ma być już przewaga młodych wychowankó­w akademii), to nie lepiej rzucić posiłki z pierwszej drużyny? Nawet mając na uwadze rozwój młodych zawodników, to bez wątpienia większym bodźcem, większą inspiracją byłyby występy u boku piłkarza z szerokiej kadry „jedynki” niż dogrywając­ych do emerytury Możdżenia czy Kucharczyk­a, a tym bardziej Ryczkowski­ego czy Radaszkiew­icza. Były i są plany, by do rezerw dołączyli kolejni weterani: Michał Kopczyński, prowadzono rozmowy z Michałem Pazdanem, Łukaszem Broziem. Przewija się pomysł, by karierę w rezerwach kończył Artur Jędrzejczy­k.

★★★

Trudno nie wyrazić zdziwienia takim podejściem, bo chociażby patrząc na rezerwy innych klubów, do których powinna porównywać się Legia, między innymi takich jak Ajax, PSV czy Sporting lub Benfica, nigdzie nie spotkamy się z podobną filozofią. Tam grają młodzi, maksymalni­e 22-letni zawodnicy, którzy szlifują swój warsztat, aby wejść na wyższy poziom i generować zyski zarówno dla siebie, jak i dla klubu. W Książenica­ch zaś strategia zgoła odmienna i inne dania serwuje kuchnia: śledziki zamiast krewetek…

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland