Pucharowe marzenia
Przed nami ćwierćfinały Pucharu Polski. Po odpadnięciu Legii chrapkę na trofeum mają inne zespoły krajowej czołówki.
Zjednej strony obecna edycja rozgrywek jest niezwykle uboga w niespodzianki. W najlepszej ósemce aż siedem klubów to przedstawiciele Ekstraklasy, a jedynego reprezentanta I ligi trudno nazwać kopciuszkiem – mowa o 13-krotnym mistrzu Polski. Z drugiej już na etapie 1/8 finału z Pucharem Polski pożegnał się obrońca trofeum – Legia. To sprawia, że wszyscy równie mocno już teraz marzą o splendorze na Stadionie Narodowym 2 maja.
Wielki hit: Lech – Pogoń
Szlagierowo w tej fazie zapowiada się starcie w Poznaniu, gdzie spotkają się nie tylko dwie drużyny zaliczane do ścisłej krajowej czołówki, ale również ekipy, które rewelacyjnie weszły w rundę wiosenną. Komplet trzech wygranych Pogoni i siedem punktów Lecha sprawiają, że we wtorkowy wieczór przy Bułgarskiej można spodziewać się fajerwerków. Oba kluby co prawda mają prawo mierzyć w najważniejsze trofeum, czyli mistrzostwo, jednak o odpuszczeniu Pucharu nie ma mowy. Zwłaszcza że od finału na Narodowym dzielą je zaledwie dwa spotkania, co sprawia, że cel wydaje się być bardziej na wyciągnięcie ręki niż triumf w lidze. Pogoń jeszcze nigdy nie sięgnęła po krajowy puchar, natomiast Lech ma w dorobku 5 triumfów, ale ostatni dość dawno, bo 15 lat temu. – Wszyscy zawodnicy, którzy grali w sobotę, będą chcieli wystąpić również w spotkaniu z Pogonią, bo są sfrustrowani tym remisem – powiedział po bezbramkowym meczu ze Śląskiem trener Kolejorza Mariusz Rumak. Szkoleniowiec Portowców z kolei dawno nie miał takich powodów do radości jak w ostatnich tygodniach. – Wygraliśmy w dobrym stylu i z nadzieją możemy patrzeć na wtorek – mówił w piątek po zwycięstwie 4:2 z ŁKS Jens Gustafsson.
– Mamy kapitalny start, ale od początku przygotowań wiedzieliśmy, że luty będzie dla nas kluczowy. Nie ma czasu, żeby później odrabiać straty – dodał austriacki pomocnik szczecinian Alexander Gorgon.
Okazja do rewanżu: Piast – Raków
W drugim wtorkowym meczu dojdzie do starcia drużyn, dla których porażka może mieć przykre konsekwencje. Piast Gliwice bardzo źle zaczął wiosnę – od porażek z Górnikiem i Rakowem (1:3) oraz bezbarwnego remisu z Cracovią (0:0). Odpadnięcie z pucharowych zmagań mogłoby dodatkowo obniżyć morale podopiecznych Aleksandara Vukovicia. Będzie to też doskonała okazja do szybkiego rewanżu za niedawną przegraną ligową. – To nie było tak, że Raków nas zdominował, ostrzeliwał naszą bramkę, a my się kurczowo broniliśmy. Mam dużo materiału do analizy, aby w Pucharze wziąć rewanż. Będziemy dobrze przygotowani – powiedział już po meczu w Częstochowie trener Piasta. Raków grał w finale trzech ostatnich edycji Pucharu Polski, dwie z nich skończył zwycięsko. Cel drużyny Dawida Szwargi może być zatem tylko jeden, a wzmacnia go dodatkowo fakt, że w tym sezonie dla częstochowian może to być jedyna przepustka do europejskich pucharów. Największym problemem mistrza Polski w tym sezonie jest fatalna skuteczność. To przez jej brak Raków kolejny raz stracił w sobotę punkty w Mielcu ze Stalą (0:0). Podstawowy czas gry nie wystarczył mu także do zdobycia bramek w dwóch poprzednich rundach PP i do awansów w spotkaniach z ŁKS oraz Cracovią potrzebne były dogrywki. – Pewne elementy gry w ataku są do poprawy. Dobrze byłoby mieć trzech napastników, to pozwalałoby nam przejść na ustawienie 3-5-2 w ostatnich fazach meczu, gdy trzeba zaatakować. Musi to być jednak gracz jakościowy, a nie tylko uzupełnienie składu – mówił po ostatnim meczu trener Szwarga, wrzucając kamyczek do ogródka dyrektora sportowego Samuela Cardenasa.
Spełnić marzenie: Jagiellonia – Korona
Jagiellonia po Puchar Polski sięgnęła tylko raz – w 2010 roku. Drużyna Adriana Siemieńca zapewne będzie chciała wykorzystać atut własnego boiska i powetować sobie ligową zadyszkę (porażka z Lechem oraz remis z Ruchem). Widać, że tęsknota za europejskimi rozgrywkami na Podlasiu jest coraz większa, a przy tak minimalnych różnicach w czubie tabeli Puchar Polski wydaje się do nich najszybszą drogą. W Kielcach celem nadrzędnym jest utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie, ale po cichu marzą tam również o nawiązaniu do największego jak dotąd sukcesu w historii klubu, czyli finału Pucharu Polski z sezonu 2006/07 (0:2 z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski). – Pierwsze, co przychodzi na myśl o tamtym spotkaniu, to wielkie rozczarowanie. Przyznam szczerze, że niejednokrotnie do tego meczu wracałem i zastanawiałem się, co wtedy się stało, że nie wygraliśmy z Groclinem. Znaliśmy swoją wartość i liczyliśmy, że to się musi udać. Pamiętam, że nastąpił wtedy zbieg niekorzystnych zdarzeń, głupio stracona bramka, potem czerwona kartka i finał nam się rozjechał. Żal był tym większy, bo pamiętamy, jak ekipa z Grodziska rewelacyjnie radziła sobie w kolejnym sezonie w Europie, eliminując Herthę Berlin czy Manchester City. Mogliśmy być na ich miejscu – wspomina uczestnik tamtego meczu, a obecnie dyrektor sportowy Korony Paweł Golański. – Jagiellonia to bardzo silny zespół, wierzę jednak w naszą drużynę, która jest bardzo głodna sukcesów. Poprzez te rozgrywki można spełnić marzenie, jakim byłby pierwszy w historii występ w europejskich pucharach. Marzyłem, żeby z Koroną do nich awansować jako piłkarz, może uda mi się to w nowej roli – dodaje Golański.
Jak za dawnych lat: Wisła – Widzew
W Ekstraklasie po raz ostatni konfrontacja Białej Gwiazdy z Widzewem odbyła się 5 kwietnia 2014 roku. Łodzianie wygrali 2:1, ale potem spadli z ligi. Teraz to Widzew jest wyżej, ale trudno byłoby wskazać go jako zdecydowanego faworyta. Wisła wprawdzie drugi sezon z rzędu gra na zapleczu krajowej elity i absolutnym priorytetem jest dla niej powrót, do tego kiepsko weszła w rundę wiosenną, ale jak podkreśla jej były snajper, a obecnie komentator telewizyjny Maciej Żurawski – dla Białej Gwiazdy rozgrywki Pucharu Polski są jedyną okazją, aby nawiązać do lat świetności.
– To jest bardzo ważne pole dla Wisły, ponieważ tą drogą mają szansę trafić do europejskich pucharów. W Krakowie na pewno są za nimi wyjątkowo stęsknieni i nie ma znaczenia, że Wisła gra obecnie w I lidze. Na tym etapie tylko dwa mecze dzielą ją od występu na Narodowym. Drużynom z Ekstraklasy przytrafiają się słabsze momenty, a to otwiera przed wiślakami szansę awansu – mówi „PS” 72-krotny reprezentant Polski.