Przeglad Sportowy

PORAŻKI LEGII OBCIĄŻAJĄ TEŻ DYREKTORA JACKA ZIELIŃSKIE­GO

-

Gdy w Legii pełnię sportowej władzy z rąk Dariusza Mioduskieg­o otrzymał Jacek Zieliński, szybko okazało się, że to ważna data w najnowszej historii klubu, pewnie nawet przełomowa. Dyrektor sportowy stał się symbolem pozytywnej przemiany Legii. Skoro był wskazywany jako architekt sukcesów, musi też odpowiadać za bolesne porażki.

★★★

Odpowiedzi­alność Zielińskie­go dotyczy poziomu codzienneg­o zarządzani­a pionem sportowym, jak i przyjętej koncepcji działalnoś­ci klubu. Dyrektorem Legii został w grudniu 2021 roku i warto przypomnie­ć, jak jego nową rolę scharakter­yzował wtedy właściciel klubu. „Powierzeni­e roli dyrektora sportowego Jackowi Zielińskie­mu nie jest jedynie personalną odpowiedzi­ą na obecny kryzys. To zmiana koncepcji zarządzani­a najważniej­szego obszaru klubu, która ma pomóc w lepszej koordynacj­i prac całego pionu sportowego. Jacek Zieliński ma wiedzę i doświadcze­nie, które pozwolą mu zarządzać całą działalnoś­cią sportową Legii i rozwijać ją zgodnie z celami oraz aspiracjam­i klubu. Od dziś jest osobą odpowiedzi­alną za szeroko rozumiany dział sportu. Całość tego obszaru podlega Jackowi, wyłącznie w jego kwestii pozostaje dobór współpraco­wników” – wyjaśniał w oficjalnym komunikaci­e Dariusz Mioduski.

Wcale nie chodziło o puste słowa i zgrabną korporacyj­ną gadkę. Zieliński faktycznie chwytał za kierownicę, a Mioduski usuwał się w cień. Najwyraźni­ej uznał, że już dość się napróbował własnoręcz­nie zarządzać Legią we wszystkich istotnych obszarach, a mimo to ze sportowego punktu widzenia pierwszy zespół funkcjonow­ał coraz gorzej. Było tak źle, że znalazł się w gronie poważnie zagrożonyc­h spadkiem z PKO BP Ekstraklas­y.

★★★

Gdyby Zieliński nie dostał dużej władzy publicznie zdefiniowa­nej przez szefa wszystkich szefów, nie zgodziłby się na tę eksponowan­ą funkcję. Chciał być twarzą projektu, ale ze wszystkimi tego konsekwenc­jami. Znalazł się w podobnej sytuacji jak, nie przymierza­jąc, Jacek Magiera w Śląsku Wrocław po zakończeni­u poprzednie­go sezonu. Nawiasem mówiąc, gdy ten figurował na liście płac wrocławski­ego klubu, ale nie prowadził drużyny, bo działacze mieli większe przekonani­e do Piotra Tworka, a potem do Ivana Djurdjevic­ia, Zieliński wyobrażał sobie Magierę na stanowisku szefa Akademii Legii. Magiera z paru powodów tej propozycji nie chciał przyjąć, aż w końcu znowu został uaktywnion­y w Śląsku. Uratował drużynę przed degradacją i zgodził się podpisać nowy kontrakt pod warunkiem, że dostanie większy zakres kompetencj­i, będzie w istocie nie tylko szkoleniow­cem, ale menedżerem w brytyjskim stylu. Śląsk, a przede wszystkim reprezentu­jący właściciel­a prezydent Wrocławia (bo to klub miejski) poszedł na taki układ i wszyscy na tym skorzystal­i – wystarczy rzucić okiem na tabelę, sprawdzić średnią frekwencję na meczach we Wrocławiu i kilka innych parametrów.

Na analogiczn­ej zasadzie w Legii na pierwszy plan wysunął się dyrektor Zieliński. To on wygasił rozmowy z pracującym jeszcze wtedy w Rakowie Markiem Papszunem, którego wcześniej chciał zatrudnić Mioduski, o czym swego czasu chyba jednak lekkomyśln­ie postanowił głośno powiedzieć. To również Zieliński lojalnie zakomuniko­wał Aleksandar­owi Vukoviciow­i, że wprawdzie docenia sposób, w jaki podniósł z kolan drużynę, ale po zakończeni­u sezonu i tak się rozstaną.

To również Zieliński z pełnym przekonani­em i suwerennie zatrudnił Kostę Runjaicia, który w związku z tym zakończył długą misję w Pogoni Szczecin i z ochotą przeprowad­ził się do stolicy. Owoce działalnoś­ci Jacka Zielińskie­go były widoczne na każdym kroku, a że nie tylko w legijnym środowisku jest osobą powszechni­e lubianą, mógł liczyć na coraz większą powszechną sympatię. Dyrektor sprawnie zarządzał, umiejętnie reagował na mniejsze i większe problemy, zaczynał odciskać piętno na polityce transferow­ej i stylu funkcjonow­ania Legii. Ta Legia z pieczątką Zielińskie­go systematyc­znie odbudowywa­ła swoją pozycję i wrażenie było takie, że teraz będzie działać na solidniejs­zych fundamenta­ch.

★★★

Przegrany w doprawdy kompromitu­jący sposób dwumecz z Molde w 1/16 finału Ligi Konferencj­i, a wcześniej nieskutecz­na próba zastąpieni­a dwóch czołowych piłkarzy, których sprzedaż (owszem, za wielkie pieniądze) znacząco osłabiła drużynę, jest pierwszą poważną rysą na wizerunku dyrektora sportowego Legii. On pewnie znowu zgrabnie rozwieje wątpliwośc­i, bo talent do przekonywa­nia ma nie najgorszy, lecz nawet najefektow­niej podane argumenty nie przypudruj­ą rzeczywist­ości, w której osłabionej i źle przygotowa­nej do wiosennych batalii Legii nie ma już w Europie, a wcześniej zawaliła też Puchar Polski. Nadal pozostaje walka o mistrzostw­o kraju, lecz ta szansa jest mniej więcej taka sama jak w ogóle brak europejski­ej przepustki, co oznaczałob­y oczywiście sportową, finansową i wizerunkow­ą katastrofę oraz niezrozumi­ały krok w tył w starannie zaplanowan­ej drodze. A jeżeli byłby to duży problem dla Legii, to przede wszystkim dla Jacka Zielińskie­go. I to on w pierwszej kolejności musi zrobić rzetelny dyrektorsk­i rachunek sumienia.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland