3 PYTANIA DO…
1 Występował pan w przeszłości na największych kortach świata, w trzeciej rundzie US Open, Wimbledonu, Rolanda Garrosa (Kamil z uśmiechem kręci głową i prostuje, że tylko w Nowym Jorku na Flushing Meadows – przyp. red.). Jak czuje się pan tutaj, po zwycięstwie w challengerze w Rwandzie? Jak smakuje ten sukces? Jestem bardzo szczęśliwy, że dotarłem do tego kraju. Chciałem pogratulować wszystkim ludziom w Rwandzie, dzięki którym ten turniej mógł się odbyć. Wiem, że to historyczne wydarzenie dla całego rwandyjskiego tenisa. To wielki krok w kierunku przyszłości. Jestem wdzięczny, że otrzymałem tutaj dziką kartę. Chciałbym za nią bardzo podziękować organizatorom. Pozwoliła mi na to, by nie przedzierać się przez eliminacje i nie rozgrywać tam dwóch dodatkowych spotkań. Zaoszczędziłem energię, która pozwoliła mi potem grać tak skutecznie.
2 Jakie są pana wrażenia z Rwandy? I nie chodzi już tylko o tenis.
Są naprawdę niesamowite. Wszyscy ludzie, których w minionym tygodniu poznałem i z którymi miałem kontakt, byli przyjaźni i mili. Impreza została zorganizowana na niezwykle wysokim poziomie. Cały czas czułem się tu komfortowo, co także pozwalało mi skoncentrować się wyłącznie na sporcie i tenisie. Taka sytuacja w dłuższej perspektywie, gdy rozgrywasz kilka pojedynków, naprawdę bardzo pomaga. Jestem szczęśliwy, że mogłem dotrzeć i zagrać w tym wyjątkowym miejscu. No i ostatecznie wygrać wszystkie mecze, w tym finał z Marco Trungellitim (6:4, 6:4 w godzinę i 34 minuty – przyp. red.).
3 Ostatnie zdanie wiąże się ze zwycięzcą, ale przede wszystkim z tym, co na koniec powiedział… (W tym momencie na kort wchodzi ambasador turnieju Yannick Noah i zwraca się do Kamila Majchrzaka: „Well done man! Gratuluję ci nie tylko gry i stylu, które pokazałeś, ale także słów, które dla nas miałeś. Powodzenia w kolejnych startach”).
Jeszcze raz dziękuję za to, co tutaj przeżyłem. Bardzo wszystkim dziękuję!