On jest z innej galaktyki
Max Verstappen nie pozostawił złudzeń i w Bahrajnie wygrał pierwsze Grand Prix w sezonie, a dublet zdobył Red Bull.
Wielu ekspertów miało nadzieję po dobrych rezultatach Ferrari w ostatnich sesjach treningowych, że dominacja Red Bulla w tym roku nie będzie aż tak wyraźna. Włoski team pokazywał, że stać go na dobre rezultaty, wygrywając nawet czasówki, ale niestety Czerwone Byki w weekend pokazały, że znów są poza konkurencją. Niestety dla show. Już teraz pojawiają się głosy, że Red Bull jest w stanie wygrać wszystkie 24 wyścigi, a to byłby absolutny rekord.
Ostrzeżenia na kierownicy
W kwalifikacjach mieliśmy przedsmak tego, na co stać Maxa Verstappena. Trzykrotny mistrz świata najpierw nieco podpuścił kierowców Ferrari. Pierwszą sesję wygrał Carlos Sainz, w Q2 najlepszy był Charles Leclerc, natomiast gdy w grze pozostało dziesięciu najlepszych, Holender odpalił pełną moc i wykręcił najlepszy rezultat. Podczas sobotniego wyścigu (dwa pierwsze GP odbywają się w sobotę ze względu na ramadan) Verstappen ani razu nie poczuł się zagrożony. Po starcie odparł atak drugiego w kwalifikacjach Leclerca, a później tylko zwiększał przewagę. Holender w wyścigu znów jeździł w swojej lidze. Nad drugim kolegą z drużyny Sergio Perezem miał ponad 22 sekundy przewagi. To przepaść.
– Max to inna galaktyka – mówił po wyścigu Toto Wolff, szef ekipy Mercedesa. Austriak również jest zdania, że Red Bulla stać na wygranie wszystkich wyścigów w sezonie. Sam nie może być zadowolony ze swojej ekipy. W zeszłym roku Mercedesy do końca walczyły o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów z Ferrari. W tym są słabsze od Włochów. George Russell, choć miał dobrą pozycję, stracił miejsce w czołówce z powodu problemów z autem. Brytyjczyk dojechał piąty. Lewis Hamilton, który po tym sezonie odchodzi do ekipy z Maranello, zajął dopiero siódmą pozycję. – To był dziwny dzień. Razem z Lewisem mieliśmy ten sam problem. Układ napędowy przegrzewał się od początku. Musieliśmy tym zarządzać. Szkoda, bo mieliśmy dobry start. Wyprzedziłem Leclerca i jechałem drugi, ale szybko pojawiły się na mojej kierownicy ostrzeżenia – tłumaczył Russell.
Ferrari będzie naciskać
Znacznie lepiej w Bahrajnie spisywało się Ferrari. Wyścig rozpoczynali z drugiego (Leclerc) i czwartego (Sainz) pola startowego. Widzowie z ciekawością patrzyli na poczynania Hiszpana, którego w przyszłym roku zastąpi właśnie Hamilton. Zastanawiano się, czy 30-latek poradzi sobie z presją. Na Bahrain International Circuit spisywał się doskonale. I nie robił sobie nic z tego, że to Leclerc jest na pozycji uprzywilejowanej we włoskiej ekipie. – Jeżeli pojawi się okazja, oczywiście, że będę chciał go wyprzedzić – zapowiadał Sainz przed sezonem. Obaj kierowcy w Bahrajnie nie odpuszczali. Doszło do ciekawej rywalizacji, w której na szczęście nie było odgórnych poleceń z zespołu o puszczaniu Leclerca. W Bahrajnie górą był Sainz. To Hiszpan stanął na trzecim miejscu podium, a Monakijczyk dojechał czwarty. – To solidny start i zdobyliśmy ważne punkty dla zespołu. Czułem się w bolidzie bardzo dobrze, byłem w stanie kontrolować tempo i wyprzedzać. Chciałem spróbować zaatakować Sergio Pereza na końcu wyścigu, ale rywale są ciągle szybsi od nas. Mamy jednak dobre fundamenty, na których możemy pracować – komentował Sainz.
Nerwowo w Visa Cash App RB
Chociaż zespół wspierany przez ORLEN – Visa Cash App RB – nie zdobył punktów w Bahrajnie, to sporo mówiło się o nim ze względu na zachowanie Yukiego Tsunody. Japończyk po raz kolejny dał się ponieść nerwom. 23-latek znany ze swojego ekscentrycznego zachowania popisał się manierami ulicznego zawadiaki. 24-latek wpadł na pomysł, żeby wyprzedzić kolegę zespołu Daniela Ricciardo... już po wyścigu. Australijczyk po obejrzeniu szachownicy wolnym tempem podążał do alei serwisowej. Na szczęście dla obu skończyło się jedynie zblokowaniem kół w bolidzie Japończyka. Po chwili Tsunoda postanowił raz jeszcze zbliżyć się do auta Ricciardo.
W ten sposób kierowca z Kraju Kwitnącej Wisni zapewne chciał pokazać swoje niezadowolenie. W trakcie wyścigu team przekazał mu informację, by puścił Australijczyka, bo ten jechał na miękkich oponach i miał szybsze tempo, a w grze była szansa na wyprzedzenie Kevina Magnussena. Tsunoda ostatecznie pozwolił wyprzedzić się koledze z zespołu, ale od razu zamanifestował swoją wściekłość, wypalając ironicznie przez radio: – Dzięki, doceniam to. Po wyścigu Ricciardo nie był w stanie zrozumieć kolegi z zespołu. – Nie wiem, czemu tak postąpił. Jestem wyrozumiały, ale nazwijmy to zachowanie niedojrzałością. Najwidoczniej Yuki był sfrustrowany w związku z team orders – komentował 34-latek w rozmowie z serwisem F1 TV.