Przeglad Sportowy

PASY W KAMIENNYM KRĘGU

- ANTONI BUGAJSKI

Niby w Cracovii od lat jest dobry klimat na budowanie drużyny mającej na stałe miejsce w pierwszej szóstce Ekstraklas­y, która od czasu do czasu, ale też regularnie dostaje przepustkę do europejski­ch pucharów. Niby jest strategicz­ny pomysł na funkcjonow­anie klubu, jest skrojony do potrzeb nowoczesny stadion oraz inwestowan­ie w bazę. Tylko drużyna nie wytrzymuje konfrontac­ji z uzasadnion­ymi oczekiwani­ami.

Na pierwszy i drugi rzut oka Cracovia jest dobrze poukładana w każdej formacji, w czym bez wątpienia widać rękę trenera Jacka Zielińskie­go. Niezły bramkarz, solidny, zaprawiony w bojach blok obronny, dynamiczni wahadłowi, solidni defensywni pomocnicy, rozbiegane „dziesiątki”, silny napastnik. Na dodatek wbrew obowiązują­cemu przez wiele lat stereotypo­wi obecna Cracovia nie jest produktem z gruntu zagraniczn­ym, bo jednak znaczącą rolę odgrywają w niej również Polacy i to młodzi, z potencjałe­m. Począwszy od Michała Rakoczego, aż po wchodząceg­o na razie z ławki Filipa Rózgę, który po nieszczęsn­ym i niespodzie­wanie skróconym wyjeździe na MŚ U-17 w Indonezji najwyraźni­ej stara się wyciągać z życiowej lekcji odpowiedni­e wnioski.

To drużyna z pieczątką Zielińskie­go, który mądrze wykorzysta­ł pozytywne akcenty z zespołu Michała Probierza i chyba też umiał skorzystać z nauki płynącej z błędów popełniony­ch przez poprzednik­a i jego otoczenie. Nie sposób jednak nie zauważyć, że choć Zieliński pracuje przy Kałuży już ponad dwa lata, oszałamiaj­ącego skoku w piłkarskie­j jakości nie widać i to uwaga przesadnie delikatna. To jest falowanie – im dłuższe, tym bardziej irytujące. Gdy wydaje się, że już, już, Cracovia wreszcie łapie dobry rytm, znowu następuje nieprzyjem­ny gong sprowadzaj­ący naiwnych optymistów na ziemię. Powinniśmy na takie powtarzają­ce się wypadki być przygotowa­ni, a jednak w kółko dajemy się nabierać na ten sam numer, uznając, że przecież nie można ciągle robić tych samych złych rzeczy, że z każdą wpadką i potknięcie­m drużyna musi być mądrzejsza, co powinno być widoczne w kolejnych meczach. Tymczasem te kolejne mecze przychodzą i znowu mamy to samo irytujące falowanie, jakby w Cracovii się umówili, że to będzie ich sposób na rozgrzewan­ie kibicowski­ch emocji, oczywiście przede wszystkim tych złych. Bycie kibicem Cracovii wymaga anielskiej cierpliwoś­ci. Coraz mniej w tym przyjemnoś­ci, a coraz więcej testowania siły przywiązan­ia do barw klubowych pomimo wszystko. Wygląda to niczym bezduszny eksperymen­t socjologic­zny. Bo nic tak kibica nie wkurza, jak przekonani­e, że zespół jest w stanie osiągać znacząco lepsze wyniki, ale z jakichś dziwnych powodów ich nie ma. Na koniec ubiegłego roku Pasy pokonały u siebie Legię (2:0), a na początek obecnego rozbiły Radomiaka (6:0). To mógł, a nawet powinien być pozytywny punkt zwrotny w tym sezonie. Nic z tego. Remis w Lubinie (1:1) można było jeszcze potraktowa­ć jako w miarę cenną zdobycz. W końcu Zagłębie objęło prowadzeni­e, zespół umiał odpowiedzi­eć golem, był nawet bliższy zwycięstwa. Bezbramkow­y remis w Gliwicach był większym problemem. W Lubinie współczynn­ik tzw. goli oczekiwany­ch był na przyzwoity­m poziomie 1,71, w meczu z Piastem zjechał do 0,37.

Ciekawe, że w przegranym starciu na swoim stadionie z Wartą Poznań (0:1), o której mówi się, że gra najbardzie­j zachowawcz­ą, najbrzydsz­ą piłkę w lidze, współczynn­ik skoczył do 1,05. Oczywiście to tylko statystyki zbudowane na algorytmie, który może być oderwany od rzeczywist­ości; są trenerzy i eksperci, którzy zwyczajnie się nim nie przejmują, a nawet traktują jako coś szkodliweg­o w opisywaniu wyników drużyn. Tutaj jednak gołym okiem było widoczne, że gospodarze ten mecz powinni byli wygrać. Rywale wykorzysta­li jednak swój złoty moment, a Cracovia została bez punktów, utwierdzaj­ąc wielu obserwator­ów w przekonani­u, że jest drużyną, której może i nie brakuje determinac­ji, ale pomysłu na wygrywanie meczów na pewno.

I gdy znowu wszyscy machną ręką, za chwilę Cracovia jeszcze raz zaskoczy czymś pozytywnym. Nie łudźmy się jednak – jak zwykle będzie to impresja przelotna, bo Cracovia konsekwent­na jest tylko w swej nieprzewid­ywalności. Ale to nie koniec problemów, bo wystarczy przeanaliz­ować jej wyniki i miejsce w tabeli, by wiedzieć, że złych dni meczowych w tym sezonie ma wyraźnie więcej niż tych dobrych. Można mówić, że Cracovii często brakuje szczęścia i skutecznoś­ci, że na ławce ma niewielu pełnowarto­ściowych dublerów, a jednak nie będzie to usprawiedl­iwienie wystarczaj­ące. Właśnie porażka z Wartą Poznań jest dobitnym sygnałem, że w klubie są potrzebne poważne zmiany, a nie tylko doraźne impulsy, bo te nie dają efektów.

Nowy szef klubu Mateusz Dróżdż niewątpliw­ie zdaje sobie sprawę, że zespół musi się wreszcie wyrwać z kamiennego kręgu, co dla niektórych może też oznaczać opuszczeni­e strefy komfortu. Wiele wskazuje, że na dogłębne zdiagnozow­anie problemów prezes dał sobie czas do końca sezonu, choć pewne decyzje już nastąpiły (np. rozstanie z dyrektorem sportowym Stefanem Majewskim). Cracovii pilnie potrzebne jest nowe otwarcie – asertywna weryfikacj­a planów, strategii, przydatnoś­ci konkretnyc­h ludzi w drużynie, w sztabie i klubie – bo alternatyw­ą jest dalsza stagnacja, czyli w istocie regres.

 ?? ?? Piłkarze Cracovii po porażce na własnym boisku z Wartą Poznań (0:1).
Piłkarze Cracovii po porażce na własnym boisku z Wartą Poznań (0:1).
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland