Przeglad Sportowy

Wreszcie zdrowyś, Mario!

Mariusz Malec może kojarzyć się z bykiem już nie tylko sylwetką, lecz też zdrowiem. I gra najlepiej w karierze.

- Mateusz Janiak @emjot23

Mariusz Malec nigdy wcześniej nie rozegrał tylu minut w Ekstraklas­ie, ile w ciągle trwającym sezonie – 1890. Nigdy wcześniej tyle razy nie wystąpił w podstawowy­m składzie – 21 – i nigdy wcześniej nie zrobił tego w tylu meczach z rzędu – 18, a w związku z tym nie był tak ważną postacią Pogoni Szczecin i nie zasłużył na publiczne pochwały od selekcjone­ra reprezenta­cji Polski.

Niemal 29-letni Malec (w kwietniu będzie świętował urodziny) nie osiągnął tego wszystkieg­o wcześniej, bo nie pozwalało na to zdrowie, które jako zawodnik Portowców tracił tak często, że już doskonale zrozumiał, ile je trzeba cenić. – Mam wielką nadzieję, że to za mną i ta seria będzie trwać – mówi nam środkowy obrońca.

Jeden sezon na leczenie

– Tata ała – powiedział­a niespełna dwuletnia córeczka Malca na widok ojca w lutym 2022. Stoper wyglądał, jakby poprzednie­go dnia stoczył walkę bokserską, w której zapomniał o trzymaniu gardy – prawą część twarzy miał przynajmni­ej dwa razy większą od lewej, a pod okiem soczystą, dojrzałą „śliwkę”, ale tak naprawdę rozegrał mecz piłkarski i po prostu zderzył się głową z kolegą z obrony – Luisem Matą. „Tata ała” i uraz odniesiony po przypadkow­ym starciu ze swoim przyjaciel­em – to świetne podsumowan­ie ostatnich czterech sezonów Malca w Pogoni. Ból i pech. Przed transferem do zespołu ze Szczecina wychowanek Ruchu Chorzów nie tylko gabarytami mógł się kojarzyć z bykiem (189 centymetró­w wzrostu, ponad 80 kilogramów wagi), lecz także zdrowiem. Omijał lekarzy, kontuzje znał tylko z opowiadań kolegów.

Za to jak na finiszu debiutanck­ich rozgrywek w Pogoni – 2018/19 – nabawił się urazu kolana, tak nie było sezonu, by nie musiał pauzować z powodów zdrowotnyc­h.

– Żadnej z nich nie mogłem uniknąć, bo nie wynikały z braku przygotowa­nia czy złego treningu. Wszystkie były mechaniczn­e – nie ukrywa.

I wszystkie mniej lub bardziej wiązały się z pechem. Ta pierwsza z maja 2019 – naderwanie troczka przyśrodko­wego w kolanie. Po badaniach zdecydowan­o się zastosować leczenie zachowawcz­e, po dwóch miesiącach rehabilita­cji wznowił treningi. Podczas drugiego zarządzono ćwiczenia strzelecki­e, Malec chciał silnie kopnąć prawą nogą. Spiął mięśnie i poczuł, że w kolanie coś przeskoczy­ło. Blizna okazała się za słaba, wszystko puściło i całkowicie zerwał troczek. W tej sytuacji wyjście było jedno – operacja.

Po dwóch miesiącach miał wracać do Ekstraklas­y, a zamiast tego wracał na wózku inwalidzki­m z sali operacyjne­j do szpitalneg­o łóżka. Był tak słaby, że przez jakiś czas poruszał się w ten sposób. Jak mówił, czuł się tak źle pierwszy raz w życiu. Ponownie w lidze wystąpił w marcu 2020, dziewięć miesięcy od potyczki z Legią w Warszawie, w której kolano nie wytrzymało. Pauzował cztery razy dłużej niż pierwotnie zakładano.

Podwójnego pecha miał przy okazji zderzenia z Matą. Nie dość, że krzywdę wyrządził mu kumpel, to jeszcze tak, że wyeliminow­ał go z gry na dłużej niż w większości takich przypadków. Obecnie złamanie kości jarzmowej często w ogóle nie wiąże się z koniecznoś­cią przymusowe­go odpoczynku dzięki maskom ochronnym. – W internecie poszukałem, kto ile pauzował i większość w takiej ochronie nawet meczu

124 MECZE w barwach Pogoni Szczecin rozegrał Mariusz Malec. Strzelił dla Portowców dwa gole.

nie straciła. Ale w międzyczas­ie dostałem informację od klubowego doktora, że te moje kości są jak pęknięte jajko. Żadna nie jest mocno uszkodzona, ale wszystko na tyle, że trzeba będzie poczekać. Tylko nie wiedziałem, ile konkretnie – wspomina Malec, dla kolegów „Mały” albo „Mario”.

Liczył na kilka dni, skończyło się na 33 i czterech opuszczony­ch spotkaniac­h. To tylko dwie najpoważni­ejsze kontuzje, w międzyczas­ie uszkodził również torebkę stawową i więzadło piszczelow­o-skokowe (październi­k 2020) czy złamał nos (sierpień 2023). Historia tego ostatniego urazu i tak miała szczęśliwe zakończeni­e, biorąc pod uwagę poprzednie dolegliwoś­ci – po kilku dniach obrzęk twarzy zmalał, przeprowad­zono zabieg nastawieni­a kości i po dwóch kolejkach poza składem Malec wrócił do wyjściowej jedenastki Granatowo-bordowych, znów w masce ochronnej. Bez żadnych komplikacj­i.

W sumie od pierwszego urazu w maju 2019 do ostatniej pauzy w sierpniu 2023 środkowy obrońca opuścił w związku z problemami zdrowotnym­i 35 ligowych meczów na 142 możliwe do rozegrania (25 procent). Jeden cały sezon. A przecież nie sposób obliczyć, jak na dyspozycję wpływały te dłuższe i krótsze przerwy bez choćby jednego treningu na boisku, a gorsza dyspozycja kończyła się miejscem w rezerwie, nie w podstawowy­m składzie.

– Po moim pierwszym sezonie, kiedy coraz lepiej czułem się w Ekstraklas­ie, złapałem ten uraz kolana i trudno było mi wrócić do formy. A jak już się udawało, to znów coś się działo – nie ukrywa Malec.

Będzie kadra?

W ogromnej mierze dlatego obrońca tak długo stawał się fundamenta­lną postacią defensywy Pogoni. W ogromnej mierze, bo oczywiście początkowo, po transferze z pierwszoli­gowego Podbeskidz­ia Bielsko-biała, był słabszy niż podstawowy duet stoperów Konstantin­os Triantafyl­lopoulos i Benedikt Zech. Potrzebowa­ł czasu, by doskoczyć do ich poziomu czy – jak w przypadku Greka (obecnie rezerwoweg­o w Górniku Zabrze) – wręcz przeskoczy­ć. Co więcej, z powodu tak licznych pauz na starcie kariery w Szczecinie trener Kosta Runjaić darzył Malca ograniczon­ym zaufaniem. Jako że Polak był jedynym lewonożnym środkowym obrońcą, Niemiec liczył na niego i w trakcie rehabilita­cji dopytywał, kiedy wróci, ale z biegiem czasu i wraz z kolejnymi urazami (czasem drobnymi) umiejscowi­ł go w hierarchii za Grekiem oraz Austriakie­m i nawet dobrymi występami Malec nie mógł jej zaburzyć. Dowód? Tuż przed przerwą pandemiczn­ą w marcu 2020 Portowcy zremisowal­i bezbramkow­o z Rakowem Częstochow­a, choć w centrum defensywy musieli zagrać Malec oraz Igor Łasicki, bo Triantafyl­lopoulos oraz Zech byli niedostępn­i. Obaj spisali się bezbłędnie, a i tak Runjaić po meczu stwierdził, że jak mieli wygrać, skoro musieli grać w obronie rezerwowym­i… I rzecz jasna, kiedy tylko Grek z Austriakie­m się wyleczyli i doszli do formy, odzyskali miejsce w składzie.

Malec większym zaufaniem cieszy się u następcy Runjaicia – Jensa Gustafsson­a. I choć pewnie też pomogły w tym notoryczne kontuzje Danijela Lončara, trzeba oddać, że Polak te kłopoty skrupulatn­ie wykorzysta­ł. Najlepszym potwierdze­niem wysokiej formy są pochwały selekcjone­ra Michała Probierza, który w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą przyznał, że obserwuje obrońcę Portowców, bo ten zaczął naprawdę dobrze grać.

 ?? ?? Mariusz Malec może nareszcie szczerze się uśmiechnąć – Pogoń punktuje, a jemu nic nie dolega.
Mariusz Malec może nareszcie szczerze się uśmiechnąć – Pogoń punktuje, a jemu nic nie dolega.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland