Górnik śni o potędze
Najbliższe tygodnie powinny dać odpowiedź, w którą stronę pójdzie jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów. Ważą się losy przetargu na sprzedaż jego pakietu większościowego.
órnik zbudował swą legendę w całkowicie innych realiach. Za czasów stojącej węglem Polski Ludogwej
stał się prawdziwym hegemonem. Pomiędzy 1957 a 1972 zgarnął aż dziesięć mistrzowskich tytułów. Kolejny i ostatni zryw zabrzan miał miejsce tuż pod koniec epoki PRL, gdy sięgnęli po cztery mistrzowskie korony z rzędu. Ostatnią zdobyli w 1988, rok później skończył się w Polsce komunizm, a na Śląsku państwowy kran z pieniędzmi na sport przestał płynąć.
Czas prywatyzacji
Karty historii zapisane przez klub z Zabrza są jednak na tyle trwałe, a przekazywana z pokolenia na pokolenie tradycja oraz potencjał kibicowski na tyle duże, że Górnik wciąż ma prawo do snu o potędze. Szansa na odbudowę będzie możliwa jednak tylko wtedy, gdy znajdzie się w odpowiednich rękach, choć pamiętać trzeba, że trwająca sprzedaż pakietu większościowego też od razu nie rozwiąże wszystkich problemów. Kiedy to się już stanie, przed Górnikiem będzie co najmniej kilka lat ciężkiej pracy, aby zaczął funkcjonować jak zdrowy organizm. Absolutne odcięcie uzależnienia od samorządu to pierwszy z niezbędnych kroków, a już na pewno od uzależnienia budzącego tak skrajne i zazwyczaj negatywne skojarzenia. Niebezpieczne może okazać się również oddanie klubu w ręce biznesu powiązanego z samorządem. Podmiot, który ostatecznie nabędzie akcje, musi mieć na niego konkretny plan i wizję. Idealny scenariusz to taki, w którym klub jest odnogą ogromnej firmy nastawionej na przynoszenie zysków i ciągły rozwój. Ludzie mentalnie związani z Górnikiem muszą zrozumieć, że dziś utytułowany klub to nie tylko piłka, ale przede wszystkim biznes. Ważniejsi w gabinetach mogą być specjaliści od ekonomii niż samego futbolu. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że spośród trójki kontrahentów (Key Solutions, konsorcjum Zarys-tabapol z Zabrza oraz Invest Group z Katowic), którzy zgłosili się do przetargu, jedynie Thomas Hansla (właściciel pierwszej firmy), za którym stoi Lukas Podolski, spełnia to kryterium. To mieszanka biznesu i znajomości świata sportu.
Co zrobi Mańka-szulik?
Na razie wokół przetargu nastała martwa cisza. W zabrzańskich kuluarach można usłyszeć różne scenariusze wydarzeń. Pierwotnie wydawało się, że rządząca od kilkunastu lat miastem Małgorzata Mańka-szulik będzie chciała grać na zwłokę i opóźniać finalizację transakcji, na ile to tylko możliwe, przypatrując się jednocześnie przedwyborczym sondażom. Po to, aby w sytuacji gdyby te były mocno niesatysfakcjonujące, wyciągnąć asa z rękawa w postaci szybkiej sprzedaży w blasku fleszy. Obecnie jednak można usłyszeć, że będzie chciała się jak najszybciej pozbyć Górnika, przy czym sam proces prywatyzacyjny owiany jest wielką tajemnicą. Na razie trudno nawet o wiarygodne przecieki, komu do nabycia akcji 14-krotnego mistrza Polski miałoby być najbliżej. Można oczywiście mówić o tajemnicy handlowej, ale w przypadku tej transakcji bardziej może to wynikać z przygotowywania strategii na plan B w razie konieczności oddania w kwietniu władzy.
Sprawa polityczna
W Zabrzu kwestia sprzedaży akcji Górnika jest kluczowym elementem gry kampanii samorządowej, bo też z ogromną dozą prawdopodobieństwa w żadnym innym mieście proporcja znaczenia klubu dla mieszkańców nie jest aż tak wyraźnie przechylona jak w Zabrzu. Górnik to symbol miasta, a dla spoglądających z zewnątrz często jedyny element jego identyfikacji. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że postulat szybkiej i odpowiedzialnej prywatyzacji klubu jest podnoszony przez kandydatów na przejęcie schedy po urzędującej prezydent. Choć nikt nie mówi tego wprost, to trudno odczytywać to inaczej jak konieczność podążenia drogą wskazaną przez Podolskiego. – Oddajmy Cezarowi, co należy do Cezara, a Bogu, co należy do Boga – jedna z kandydatek posłużyła się nawet biblijnym cytatem, zwracając uwagę, że Zabrza nie stać na niewykorzystanie daru od losu, jakim dla Górnika jest Lukas Podolski i jego chęć działania.
Rola Podolskiego
Mistrz świata z 2014 roku to dla Górnika postać bezcenna. Jeżeli dalej chce się angażować w Górnika, to raczej trudno mieć wątpliwości, czy warto. Klub powinien trafić w ręce osób, które znają się na piłkarskim biznesie. Trudno odmówić tego Podolskiemu, a przecież niejednokrotnie już udowadniał, że interesuje go rozwój klubu. Ma szereg rozlicznych kontaktów nie tylko w świecie piłki, ale również biznesu. Ostatnio słychać jednak głosy, że swoją przyszłość wiąże bardziej z Kolonią niż z Zabrzem. Pytanie, na ile to realne plany, a na ile próba ostatecznego wywarcia presji na konieczność zmian w zabrzańskim klubie. Można przypuszczać, że to ostateczne wysłanie sygnału do magistratu, że jego cierpliwość i czas na podjęcie wiążących decyzji się kończą. Górnik nadal jest dla Podolskiego świętością, ale skoro jednak nie ma woli współpracy, to on bez Górnika sobie poradzi.
Lukas Podolski jest najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem Górnika, który ostatnio sam bił na alarm, zwracając uwagę na problemy organizacyjne klubu.
2, 3 MLN ZŁ straty [ wykazał ] Górnik Zabrze w sprawozdaniu finansowym za rok 2022.
Czy w drugą stronę będzie podobnie? To pytanie można pozostawić otwarte.
W Górniku pozostaje wakat na stanowisku prezesa i można być pewnym, że do czasu rozstrzygnięcia wyborów samorządowych lub sprzedaży pakietu większościowego – w zależności, co nastąpi wcześniej – lub też jednego i drugiego, nie nastąpi zmiana w tej materii. Nowy prezes nie powinien być z prezydenckiej nominacji, a taki wybór będzie możliwy jedynie po zakończeniu procesu prywatyzacji, która nie będzie budzić niejasności.
Zagospodarowanie stadionu
Jedyne, czego nie można zarzucić obecnej władzy, to budowa czwartej trybuny stadionu, która przebiega zgodnie z harmonogramem. Osobną kwestią pozostaje, że miała ona zostać oddana do użytku kilka lat wcześniej, ale na opóźnienie prac wpływ miała również pandemia. Obecnie jednak wszystko wskazuje na to, że wiosną przyszłego roku stadion Górnika będzie w stanie pomieścić 32 tysięcy osób.
Gorzej wygląda już kwestia rentowności i utrzymania obiektu, bo na razie nie powstał na to sensowny biznesplan. Niezagospodarowana pozostaje duża przestrzeń komercyjna. Przy Roosevelta działa m.in. Miejski Ośrodek Rehabilitacji, ale brakuje podmiotów zewnętrznych. Znamienne, że nawet kancelaria, która obsługuje Górnika, przeniosła się w inne miejsce. Jedyna imprezą, jaka regularnie odbywa się na stadionie poza meczami, to Międzynarodowe Targi Turystyczne.
Sportowa stabilność
Górnik od kilku sezonów ustabilizował swoje miejsce w środkowej części tabeli, z którego przeważnie bliżej do europejskich pucharów niż rozpaczliwej walki o utrzymanie. Kiepska kondycja finansowa klubu sprawia, że praktycznie co rundę Górnik musi sprzedać jednego ze swoich czołowych zawodników, co zazwyczaj udaje się w miarę bezboleśnie załatać. Jeśli takich graczy jak Szymon Włodarczyk czy Daisuke Yokota udałoby się zatrzymać na dłużej, a do tego sprowadzić wartościowych zmienników, to walka o europejskie puchary mogłaby być możliwa. Trener Jan Urban nieraz udowodnił, że potrafi osiągnąć wynik ponad stan, ale na przejście szczebel wyżej potrzeba jasno określonego planu i większego budżetu. Górnik jest w Polsce zbyt uznaną marką, aby finansowo funkcjonować od transferu do transferu.