ŁODYGĄ DO GÓRY
narciarska Justyna Kowalczyk dzięki spektakularnym dokonaniom seryjnie triumfowały w naszym Plebiscycie. Rzut młotem nie bije rekordów popularności, ale Anita Włodarczyk z trzema złotymi krążkami igrzysk zasługuje na szacunek. Tenisistka Agnieszka Radwańska stała się ambasadorką naszego kraju w najbardziej odległych zakątkach globu, a jej „misję” kontynuuje z rewelacyjnym skutkiem Iga Świątek. Dochodzimy do słowa „parytet”, które nabrało mocy w ostatnich latach. Łacińskie „paritas” oznacza „równość”. Oczywiście za wprowadzanie tej zasady równości płci zabrali się faceci. Jak ze wspomnianym goździkiem na Dzień Kobiet – łodygą do góry. Parytety zaczęto wprowadzać również w sporcie, co mogło wzbudzać kontrowersje.
Nasze MSIT zaproponowało, by co najmniej jedną trzecią osób we władzach związków sportowych w Polsce stanowiły kobiety. Gdyby jakiś związek się wyłamał i powołał mniej pań do zarządu niż wymagane minimum 30 procent, to otrzyma niższą dotację.
Teraz w zarządach związków najważniejszych gier zespołowych w Polsce jest z tym parytetem marnie! W siatkówce: 21 mężczyzn i Aleksandra Jagieło, w piłce nożnej: 18 mężczyzn; w koszykówce: 11 mężczyzn; w piłce ręcznej: 14 mężczyzn i Katarzyna Polak. O dziwo, we władzach uznawanego za „męski sport” hokeja na lodzie jest najbliżej parytetu – 6 mężczyzn oraz Marta Zawadzka i Danuta Piorun – 25 procent.
Można żartować, że kobiety wolą uprawiać sport niż nim zarządzać, ale to brednie. Bez odgórnej pomocy, czyli zwiększenia liczby kobiet w zarządach związków sportowych, o ich roli na kortach, stadionach czy w halach będą decydować mężczyźni. I ponownie łodyga odwrócona ku górze…